Śląsk Wrocław z niedosytem. Raków w ćwierćfinale Pucharu Polski!

Śląsk Wrocław wreszcie mógł zaznać namiastki Ekstraklasy po majowym pożegnaniu z nią. Jedynie w formie jednorazowego spotkania, bowiem na Dolny Śląsk przyjechał Raków Częstochowa. Obecnie wrocławianie są w niemałym kryzysie – w 4 meczach Betclic 1 Ligi zdobyli tylko 2 punkty. Nie było zatem żadnym zaskoczeniem, że to przyjezdni spod Jasnej Góry byli faworytami tego starcia. Po Medalikach nie widać żadnych oznak kryzysu, związanego z zamieszkaniem dookoła Marka Papszuna. Wicemistrzowie Polski są w ogromnym gazie, wygrywając po 4:1 swoje 2 ostatnie mecze.

Wyrównany mecz, ale trafił Raków

Trener Śląska zdecydował się na liczne rotacje w składzie. Sam przyznał na przedmeczowej konferencji prasowej, że Puchar Polski nie jest dla niego priorytetem. Wrocławianie nie mieli zatem nic do stracenia. Początek meczu należał do spokojnych, sennych wręcz. Pierwszą groźniejszą okazję miał Raków, ale w 7. minucie Jonatan Braut Brunes był daleki od zdobycia bramki. Podopieczni Marka Papszuna powoli się rozkręcali. Po składzie było widać, że Raków bardzo poważnie traktuje ten puchar, gdyż wyszedł w zasadzie najmocniejszą jedenastką. Medaliki chciały od razu zaznaczyć, kto tu jest faworytem.

REKLAMA

Śląsk zdołał zagrozić przyjezdnym po pierwszym kwadransie gry, ale czujność na przedpolu zachował Oliwier Zych. Wrocławianie podkręcili tempo, a w 20. minucie nie dopisało im jedynie szczęście. Jakub Jezierski źle ułożył stopę przy strzale, lecz po nim mógł poprawić Damian Warchoł. Do straty gola nie dopuścił Peter Baráth, wybijając piłkę z linii bramkowej. Chwilę później WKS miał również niebezpieczną akcję. Michał Rosiak minimalnie spudłował z rzutu wolnego. Po dość mizernym początku 2-krotny mistrz Polski rozkręcił się na dobre. Musiał jednak potem zejść z boiska, ze względu na pokaz fajerwerków miejscowych kibiców. Widać, że Wrocław jest świetnie przygotowany na zbliżającego się Sylwestra.

Przerwa wybiła gospodarzy z rytmu, bo tuż po niej do ataku ponownie ruszył Raków. W 40. minucie Krzysztof Kurowski popisał się kluczową, ofiarną interwencją przy strzale Lamine’a Diaby-Fadigi. 3 minuty później wrocławianie już nie zdołali się obronić. Brunes wzorcowo wykończył tę akcję, niczym jego kuzyn z Manchesteru City. Michał Szromnik nie miał nic do powiedzenia przy uderzeniu Norwega. Pretensje może mieć jednak do Marko Dijakovicia, który popełnił kosztowny błąd, w zasadzie podając rywalowi piłkę pod nogi.

Wyrównanie i… znowu strata

Mimo niekorzystnego wyniku do przerwy, Śląsk poczuł, że przeciwnik jest do ogrania. W 49. minucie gospodarze byli bardzo bliscy objęcia prowadzenia. Piotr Samiec-Talar obił jednak poprzeczkę. Rywale z Częstochowy byli po rozpoczęciu drugiej połowy bardziej zachowawczy. Pozwolili spadkowiczowi z Ekstraklasy na grę w ataku pozycyjnym. Czekali na to, co zrobi przeciwnik, choć sporo tym ryzykowali. W 58. minucie wrocławianie znowu mieli świetną okazję. Jehor Macenko i Kurowski zostali zablokowani. Chwilę później groźną kontrę wyprowadził Piotr Samiec-Talar. Uderzał i Antoni Klimek, i Jakub Jezierski – obaj zablokowani. W 61. minucie niewiele brakowało, by Śląskowi przyznano rzut karny, gdyż Damian Warchoł upadł w szesnastce. Jedenastki nie było, wcześniej spalony.

Raków został zepchnięty do obrony, niekiedy wręcz rozpaczliwej. Na to jednak wyraził swoją zgodę. W 69. minucie podopieczni Marka Papszuna się doigrali i Śląsk doprowadził do remisu. Samiec-Talar idealnie dograł Warchołowi, a snajper WKS-u bez zastanowienia huknął na bramkę Zycha. Ekipa z Dolnego Śląska nie nacieszyła się długo z remisu. Ledwie 4 minuty później Raków ponownie wyszedł na prowadzenie, tym razem za sprawą Patryka Makucha. Gol nie byle jakiej urody – 26-latek piętą umieścił piłkę w siatce.

Raków w ćwierćfinale, ale Śląsk nie ma czego się wstydzić

Śląsk ani myślał odpuszczać. Nie miał już zbyt wiele czasu do gry, ale pokazywał na boisku, że jest w stanie nawiązać rywalizację z wicemistrzem Polski. Przyjezdni spod Jasnej Góry tym razem nie popełnili tego samego błędu, co w pierwszej połowie. Starali się kontrolować posiadanie piłki i nie dopuszczać Śląska do głosu. Oddanie futbolówki byłoby w takiej sytuacji najgorszym, co mogliby zrobić i wyciągnęli wnioski ze wcześniejszych wydarzeń.

To zadziałało, Śląsk nie zdołał po raz drugi doprowadzić do wyrównania. Niemniej jednak odpada z Pucharu Polski z podniesioną głową. Wrocławianie rozegrali naprawdę dobry mecz, mieli sporo do powiedzenia na murawie Tarczyński Areny. Niedosyt jest w ich przypadku całkowicie uzasadniony. Raków z kolei był po prostu skuteczniejszy, i dzięki temu zapewnił sobie awans do ćwierćfinału. Wygrał zespół na papierze lepszy, choć na boisku wcale nie było widać, że wicemistrz Polski gra z klubem z zaplecza Ekstraklasy.

Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa 1:2 (Warchoł 69′ – Brunes 43′, Makuch 73′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    142,312FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ