Polonia Warszawa to jeden z najbardziej rozczarowujących zespołów w ostatnich tygodniach Betclic 1 Ligi. Na razie nic nie wskazuje na zmianę tego stanu rzeczy. Wręcz przeciwnie: mecz 12. serii gier pomiędzy Czarnymi Koszulami a Stalą Rzeszów przyjezdni z Podkarpacia pokazali, że ekipa z Warszawy ewidentnie jest w kiepskiej formie. Stal pokonała Polonię 3:2 i boleśnie unaoczniła deficyty w grze swoich przeciwników. Właśnie o nich (i nie tylko) piszę w moich wnioskach po tym spotkaniu.
1. Dziurawa lewa flanka Polonii
Newralgicznym miejscem w składzie gospodarzy okazała się pozycja lewego obrońcy. Grał tam Erion Hoxhallari, który wnosił dużo do ataku i dobrze współpracował z ustawionym przed sobą Danielem Vegą. Były to jednak zaledwie jego zadania poboczne. Najważniejsze – jak dla każdego obrońcy – powinny być dla niego obowiązki defensywne. Pod tym względem Albańczyk był już znacznie gorszy. Przy strzeżonej przez niego linii bocznej boiska Stal mogła liczyć na sporo komfortu i przestrzeni. Kolejne ataki przeprowadzane tamtym sektorem boiska kończyły się udanymi dośrodkowaniami, a przynajmniej możliwością ich posłania.
Polonia nie zareagowała na ten problem, nie asekurowała Hoxhallariego, a on wciąż nie radził sobie z przeciwnikami. W końcu musiało to skończyć się źle dla Czarnych Koszul. Kara nadeszła w 20. minucie, kiedy to właśnie po minięciu lewego obrońcy Polonii przez Patryka Warczaka i jego płaskiej wrzutce, piłkę do bramki warszawiaków wpakował Filip Wolski. Było 1:0 dla Stali, a Duma Stolicy musiała szybko wziąć się za łatanie dziur pod własnym polem karnym, by uniknąć kolejnych podobnych sytuacji.
Filip Wolski! @StalRzeszow prowadzi! ⚽️
— Betclic 1 Liga (@_1liga_) October 3, 2025
👉 Oglądaj wszystkie mecze na @sport_tvppl,
w aplikacji mobilnej lub Smart TV 📺 pic.twitter.com/I3u4Uin1z2
2. Stal zadała nokautujący cios
Szybko okazało się, że gol Stali tylko związał nogi Polonistom i sprawił, że ci prezentowali się jeszcze gorzej. Zamiast gonić wynik, zaczęli sprawiać wrażenie jeszcze bardziej przytłoczonych determinacją i głodem goli prezentowanymi przez Stal. Na konsekwencje nie trzeba było długo czekać. Już 7 minut po pierwszym trafieniu rzeszowianie podwyższyli prowadzenie, tym razem po prostu korzystając z prezentu od podopiecznych Mariusza Pawlaka. Defensywie Polonii można więc było zarzucić już nie tylko pasywność i słabą skuteczność w pojedynkach z przeciwnikami, ale i oddanie im piłki tuż pod własną bramką i bezpośrednie doprowadzenie do straty bramki. Tak niewybaczalne błędy nie mogły ujść gospodarzom na sucho, a zatem nie dziwne, że na tak wczesnym etapie spotkania przegrywała aż dwoma bramkami.
CO ZROBIŁ bramkarz @Polonia1911 ⁉️
— TVP SPORT (@sport_tvppl) October 3, 2025
Do przerwy Stal Rzeszów prowadzi 2:0 przy Konwiktorskiej.
🔴📲 Oglądaj #POLSTA ▶ https://t.co/GJfk9g4dP4 pic.twitter.com/du0LzXyK7o
3. Gra na czas przegrywając?
Polonia Warszawa zanotowała koszmarne wejście w mecz, ale chyba jeszcze bardziej rozczarowująca była jej reakcja na taki stan rzeczy. Na stadionie przy Konwiktorskiej nie było bowiem widać żadnego przebudzenia czy zmiany postawy warszawiaków. W ich grze nie było nawet momentów przyspieszenia czy mocniejszego przyciśnięcia rywali. Wyglądało to trochę tak, jakby Polonii pasował wynik meczu, i jakby grała ona na czas.
Warto też wspomnieć, że bałaganu w tyłach także nie udawało się opanować. Prawda jest taka, że jeśli ktoś był bliżej kolejnych zdobyczy bramkowych, to była to Stal Rzeszów. Ekipa z województwa podkarpackiego miała naprawdę spory ciąg na bramkę. W realiach rywalizacji z niemrawą Polonią gwarantowało to możliwość kreowania kolejnych obiecujących okazji. Gdyby nie nieskuteczność lub złe wybory, Stal mogłaby do przerwy prowadzić nawet trzema bądź czterema golami.
4. Przerwa niewiele zmieniła
Gorszą pierwszą połowę dla drużyny ze stolicy Polski ciężko byłoby sobie wyobrazić. Wydawało się, że po prostu gorzej już być nie może, ale zamiast tego w drugiej części meczu było po prostu… równie źle. Nie upłynęła nawet minuta od wznowienia starcia, a piłkarze znad Wisły znów wyciągali piłkę z siatki. Nie mieli już ani znaczących matematycznych szans na korzystny rezultat, ani (co gorsza) wiary w siebie i swoje umiejętności. Sprawiali wrażenie, jakby marzyli już tylko o ostatnim gwizdku arbitra, zejściu do szatni i zapomnieniu o tej kompromitacji. Wykorzystał to Filip Wolski, który po kolejnym błędzie defensywnym po raz kolejny wpisał się na listę strzelców.
Dublet Wolskiego! Trzecia bramka dla @StalRzeszow! 🔥
— Betclic 1 Liga (@_1liga_) October 3, 2025
👉 Oglądaj wszystkie mecze na @sport_tvppl,
w aplikacji mobilnej lub Smart TV 📺 pic.twitter.com/PkZ4LH3tWn
Najbardziej znaczące dla występu Polonii i okoliczności traconych przez nią goli były błędy defensywne. Niemal każda akcja rzeszowskiej Stali odbywała się nie tylko dzięki własnym staraniom, ale i przy niemałej pomocy fatalnie grających rywali. Piłkarze Dumy Stolicy de facto brali więc udział przy aż trzech trafieniach, tyle że wszystkie oddalały ich od powodzenia. Kwadrans ze szkoleniowcem, zmiany personalne czy korekty taktyczne nie przyniosły rezultatu, a Polonia zanotowała fatalne 90 minut.
Tego osądu nie jest w stanie zmienić nawet końcówka meczu. Może ona pełnić rolę nagrody pocieszenia, gdyż to wtedy gole strzelili Przemysław Szur i Łukasz Zjawiński. Poprawiają one jednak sytuację wyłącznie pod względem wizerunkowym. W rzeczywistości przebudzenie nadesło bowiem zbyt późno, by realnie powalczyć przynajmniej o remis. Tak naprawdę były to jedne z niewielu akcji Polonii, którymi w jakikolwiek sposób można byłoby się inspirować.
5. Co dalej z trenerem Pawlakiem?
Wynik tego meczu i mocno niepokojący obraz gry to jedno, ale jeszcze poważniejszą kwestią jest ogólna sytuacja Polonii w ostatnich tygodniach. Porażka ze Stalą Rzeszów może sprawić, że za kilka dni znajdzie się ona tuż nad strefą spadkową. Do tego dochodzi jeszcze sensacyjne odpadnięcie z Pucharu Polski po przegranej z (!) Gryfem Słupsk. To wszystko w kiepskim stylu i bez wyraźnych perspektyw na nadchodzącą poprawę.
Sympatykom Polonii aktualne wydarzenia mogą więc przypominać warunki, w jakich z klubem rozstawał się jej były trener, Rafał Smalec. Niewykluczone, że dla jego następcy najbliższy okres może być decydujący. Mariusz Pawlak niewątpliwie musi pokazać, że panuje nad sytuacją i potrafi przełamać złą passę. Wynosi ona już 5 spotkań bez triumfu, a jej dalsze przedłużenie może okazać się szczególnie dotkliwe właśnie dla szkoleniowca Polonistów. Z pewnością nie jest on jedynym winowajcą – w końcu wcześniej wielokrotnie udowadniał swoją jakość i kunszt taktyczny – ale cierpliwość żadnego działacza nie jest wieczna. W przypadku jej wyczerpania właśnie Mariusz Pawlak będzie zapewne pierwszą osobą, której „oberwie się” od osób decyzyjnych w klubie.