Korona Kielce demoluje wicelidera. Radomiak pokonany w „Świętej Wojnie”

Jeśli ktoś nie jest na bieżąco z PKO BP Ekstraklasą i nie patrząc na tabelę przed meczem, chciał po pierwszej połowie zgadnąć, która z drużyn była wiceliderem, a która w strefie spadkowej, to pewnie by się pomylił. Bo nie Rafał Wolski, nie Capita czy Jan Grzesik byli najjaśniejszymi postaciami pierwszych czterdziestu pięciu minut. To Dawid Błanik, strzelec dwóch bramek sprawił, że pierwszy piątkowy mecz był niezłym widowiskiem. I dzięki niemu Korona Kielce świetnie weszła w mecz derbowy zwany „Świętą Wojną”.

Taki występ umożliwiła mu przede wszystkim gra Radomiaka. Rywal bardzo wolno odbudowywał się po stracie, a Korona szybko rozrzucała piłkę na skrzydło. Najczęściej wybierana lewa flanka obsadzona była przez bardzo ofensywnie nastawionego Konrada Matuszewskiego i właśnie Błanika. Przeciwko nim praktycznie skazany na pożarcie był osamotniony Jan Grzesik.

REKLAMA

A kielczanie napędzali się z każdym kolejnym atakiem, wykorzystując przeciekającą defensywę Zielonych. Po akcji lewą stroną obok bramki strzelał Martin Remacle, z tej samej strony dogranie zmarnował Antonin, aż wreszcie w 19. minucie Błanik zszedł do środka i pięknym strzałem pokonał Filipa Majchrowicza. Bardzo podobny gol jak Migouela Alfareli na tym stadionie przed dwoma tygodniami.

Strata bramki nie zadziałała pobudzająco na gości, którzy wyszli na boisko bez konkretnego planu. To nie był ten Radomiak, który bez problemów ogrywał Pogoń Szczecin czy Raków Częstochowa. Nie pomogła także kontuzja po jednym ze sprintów, której doznał Capita, przez co musiał zejść z boiska. Korona nie zostawiała rywalom zbyt dużo miejsca, przez co Zieloni nie mogli się napędzić. Wejść na swój poziom udało im się dopiero po przerwie, ale wtedy było już 0:2. Majchrowicz przy piąstkowaniu piłki trafił Nono w głowę, a sędzia Paweł Raczkowski po długiej analizie powtórek wskazał na punkt jedenastego metra. Rzut karny został wykorzystany przez Błanika.

Korona podpuściła i skasowała

Po wyjściu z szatni Korona cofnęła się do obrony, a do głosu doszedł Radomiak. Grzesik obił słupek po błyskotliwej akcji, a Xavier Dziekoński musiał interweniować po strzale z dystansu Roberto Alvesa. Wyglądało to trochę tak, jakby gospodarze trochę opadli z sił po intensywnej pierwszej części meczu. Próbowali kontrować po odzyskaniu piłki, jednak ruszali zbyt małą liczbą piłkarzy. Radomiak bił za to głową w mur i nie miał pomysłu, jak zaskoczyć defensywę rywala. A w 72. minucie sam dał się zaskoczyć. Korona dłużej zagościła pod polem karnym piłkarzy Joao Henriquesa, Nikodem Niski dograł piłkę wzdłuż bramki, gdzie ta trafiła do Konstantinosa Sotiriou, który wpakował ją do siatki. Było już praktycznie po meczu, szczególnie patrząc na dyspozycję obrony gospodarzy.

Wynik się już nie zmienił, choć szanse na to miały obie strony. Strzał wprowadzonego na boisko Depu odbijał Dziekoński, natomiast uderzenie Stjepana Davidovicia było nieznacznie niecelne. W końcówce Depu miał jeszcze piłkę na gola honorowego, ale nie trafił w bramkę. Korona do końca meczu utrzymywała koncentrację i dominację fizyczną nad rywalem.

Jak notować przełamanie po trzech meczach bez zwycięstwa, to właśnie w takki sposób. W meczu z derbowym rywalem, w świetnym stylu i wysokim wynikiem. Korona wyszła na mecz z ogromną dawką pewności siebie i ten aspekt wykorzystała. Radomiak bez wsparcia swoich kibiców wyszedł na mecz bojaźliwy, a później nie miał argumentów, aby choćby zacząć odrabianie strat.

Korona Kielce – Radomiak Radom 3:0 (Błanik 19′, 45+7′, Sotiriou 72′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,810FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ