4 wnioski po meczu Lecha z Hapoelem

Lech Poznań zremisował (bezbramkowo) z Hapoelem Beer Szewa, a co za tym idzie — rewanżowe spotkania w fazie grupowej Ligi Konferencji rozpocznie na drugim miejscu. W teorii wydaje się to dobra sytuacja wyjściowa, w praktyce — pozostaje spory niedosyt. Zapraszamy na kilka wniosków po spotkaniu.

REKLAMA

1. John van den Brom nie boi się rozdawać szans. Gorzej z ich wykorzystaniem

Holenderski trener powoli buduje sobie markę w Polsce, ale z pewnością jest już w pewien sposób kojarzony z nieszablonowych, a czasami nawet kontrowersyjnych rozwiązań. Nie chodzi tylko o aspekty taktyczne, a również o wybory kadrowe. Podczas gry na trzech frontach (liga, puchar oraz europejskie rozgrywki klubowe) rotacja jest nieunikniona. Mimo to decyzje szkoleniowca cechują się tym, że bywają mocno nieoczywiste. Przykładowo — do pierwszego składu (od pierwszej minuty) na mecz z Hapoelem został wrzucony Filip Marchwiński. Kosztem kogo? Choćby Afonso Sousy, Joao Amarala.

Umówmy się, że 20-letni Polak ma pod górkę wśród społeczności kibiców Lecha Poznań. Wystarczy wejść w sekcję komentarzy w mediach społecznościowych KKS, gdy dany post dotyczy jego osoby. Nie zmienia to faktu, że „Marchewa” nie podniósł swojej pozycji w zespole tym występem.

Jego ostatni mecz ligowy to ten z Widzewem, gdzie zszedł po 7. minutach z powodu kontuzji. Później pauzował trzy kolejki, gdzie z Legią przesiedział na trybunach. Stąd wrzucenie go na głęboką wodę w tak ważnym dla losów grupy meczu na pierwszy rzut oka wydaje się dziwne. Nie pomogło to drużynie, ani tym bardziej Filipowi. Minuty są cenne, ale trzeba je wykorzystywać. Na jego usprawiedliwienie można śmiało powiedzieć, że nie był też jakiś najgorszy na murawie. Po prostu nic wartościowego nie wniósł.

W pewnym momencie, w którym Lech potrzebował poprawić skuteczność w ofensywie, na murawie zameldował się Artur Sobiech. I na tym można by było zakończyć. Wiem, to doświadczony grajek. W dodatku napastnik. Z drugiej strony — czy nie było lepszych opcji? Może nie jestem ultra zwolennikiem Filipa Szymczaka, ale dotychczas to on dostawał więcej szans. Teraz jej nie otrzymał. Ba Loua jest co prawda świeżo po kontuzji, ale nie wiem, czy nie dodałby więcej kolorytu na przetarcie.

2. Zabrakło ostatniego słowa w ataku

Źródło: FlashScore

Lech po raz kolejny pokazuje, że potrafi zepchnąć dobrego przeciwnika do defensywy. Tylko co z tego? To prawda, że częściej byli przy piłce oraz stworzyli sobie praktycznie dwukrotnie więcej sytuacji bramkowych. Problemem były proste błędy techniczne (a co za tym idzie — straty) oraz nietrafione decyzje w kluczowych momentach akcji. Miejsca było sporo, a lechici potrafili dobrze rozpocząć. Bronili poprawnie, a często z łatwością wychodzili spod pressingu. Im dalej w las, tym gorzej. A co za tym idzie…

3. Kristoffer Velde — norweski Ousmane Dembele

Jeżeli oglądaliście ostatni mecz Barcelony w Lidze Mistrzów to doskonale wiecie o czym mówię. Może nie jest to adekwatne porównanie (chociażby ze względu klas reprezentowanych przez obu tych piłkarzy), ale mają oni trochę wspólnego. Oboje mają spory potencjał, by być kluczową postacią w swoim zespole. Problemem jest nieregulaność. Raz zachwycają i uciszają krytyków, a raz (tak jak w tym tygodniu) wydają się kompletnie zagubieni i podejmują praktycznie same złe decyzje.

Kristoffer Velde przeszedł w Poznaniu niełatwą drogę, ale dalej nie osiągnął maksimum swoich możliwości. On naprawdę ma szansę wskoczyć na jeszcze wyższy level. Miewa przebłyski, nawet bardzo intensywne. Ale jeśli nie zaangażuje się w 100%, by zmienić je w pewną stałą, będzie miał ciężko.

4. Mimo słabego okienka transferowego i letnich problemów — Kolejorz dalej trzyma ster

Paradoksalnie — mimo wszelkiej krytyki związanej z Lechem — poznański klub dość twardo stąpa po ziemi. Rewanże w Europie rozpoczną na drugim miejscu, gdzie kluczowy będzie drugi mecz z Hapoelem na wyjeździe (właśnie dlatego wszystkim w Poznaniu żyłoby się lepiej, gdyby dzisiaj zdobyli komplet punktów). W Ekstraklasie obecni Mistrzowie Polski zajmują 10. miejsce, lecz mają jeden zaległy mecz do rozegrania. O ile go wygrają, wskoczą do TOP5 z małą stratą do liderów. W połączeniu z dobrymi rezultatami w Europie (póki co) i tym, co działo się wokół nich jeszcze niedawno, nie jest chyba tak źle. Co nie? Jeszcze wszystko w ich rękach, a raczej nogach jak mawia piłkarskie porzekadło.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,570FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ