3 punkty dla Warty! Pewne zwycięstwo poznaniaków z ŁKS-em

ŁKS i Warta z pewnością nie są faworytami do walki o mistrzostwo Polski. Przed meczem obydwa kluby miały po 6 punktów. ŁKS zanotował o jedno zwycięstwo więcej niż Warta, natomiast przegrał 3 spotkania – Warciarze ulegli po 6 kolejkach 2 razy. Swoje dotychczasowo wszystkie zwycięstwa ŁKS zawdzięcza bramkom strzelonym na sekundy przed końcem spotkania. Warta natomiast ma pewne problemy z wygrywaniem. Tylko raz piłkarze z Wielkopolski po 6 kolejkach zdobyli pełną pulę. Można było więc spodziewać się wyrównanego meczu, gdyż obydwa zespoły potrzebują punktów jak tlenu – byle tylko to starcie było bardziej porywające niż ostatnie spotkanie Warty z Cracovią.

REKLAMA

Gol dla Warty, a potem… nic

Początek pierwszego spotkania 7. kolejki Ekstraklasy należał do spokojnych i zachowawczych. Gra toczyła się w głównej mierze w środkowej części boiska. Na szczęście z punktu widzenia kibica Warty i tego neutralnego, który chce obejrzeć ciekawy mecz, na pierwszą bramkę nie trzeba było zbyt długo czekać. Stefan Savić, obsłużony przez Adama Zrelaka wbiegł w pole karne i bez większych kłopotów pokonał Aleksandra Bobka.

Jak się potem okazało, z dużej chmury mały deszcz. Zapowiadało się ciekawie, jednakże pierwsze 45 minut rozczarowały. Po obu stronach było skoro niedociągnięć, co nie pozwalało na wyprowadzenie groźnego, i co istotne, skutecznego ataku. Przy piłce dłużej utrzymywał się ŁKS, lecz był w stanie realnie zagrozić Warcie tylko raz. W 29. minucie Bartosz Szeliga był w sytuacji sam na sam z golkiperem Warty, Jędrzejem Grobelnym, ale Grobelny dobrze interweniował i nie dopuścił do wyrównania.

Łodzianie grali śmielej w ataku, lecz nie przyniosło im to wymiernej korzyści. Do szatni na przerwę zeszli z jednobramkową stratą do Warty. Pierwsza połowa nie była wciągająca i trzymająca w napięciu. W ciągu tych 3 kwadransów udało się oddać łącznie raptem 2 celne strzały. Wartę taki wynik zadowalał, mimo tego, że nie grali dużo piłką. Jednak z pewnością każdy, kto oglądał, liczył na większą ilość akcji ofensywnych.

Zepsuta akcja Szmyta i błyskawiczna rehabilitacja

Druga połowa była również dosyć wyrównana. Zarówno ŁKS, jak i Warta szukały swojej okazji na zmianę wyniku. Jednak w 58. minucie stało się coś nieprawdopodobnego. Łodzianie popełnili błąd w defensywie, który wykorzystał Kajetan Szmyt. Szmytowi udało się przedryblować nie tylko obronę, ale również i bramkarza. Nie wiedzieć czemu, Szmyt zamiast uderzyć szukał lepszej pozycji do oddania strzału. Obrona zdążyła się wrócić i próbowała zablokować strzał. Po rykoszecie piłka wpadła do bramki, jednak sędzia dopatrzył się faulu i ostatecznie gola dla Warty nie uznał.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Chwilę później Miguel Luis został sfaulowany w polu karnym przez Marcina Flisa. Do jedenastki podszedł Szmyt i tym razem zdobył bramkę, która jest już jego 4. w tym sezonie – wszystkie zdobyte zostały z rzutów karnych.

Tempo meczu po drugiej bramce dla podopiecznych Dawida Szulczka wyraźnie spadło. Piłkarze beniaminka chcieli odrobić straty, lecz przyjezdni dobrze spisywali się w defensywie i nie pozwalali rywalowi na zbyt wiele. Tak też to spotkanie potoczyło się do ostatniego gwizdka arbitra.

Mimo wyraźnego zwycięstwa Warty ten mecz nie będzie tym, który zapamiętamy na lata. Warta wygrała, zdobyła 3 punkty na obcym terenie, dwubramkowo pokonując łodzian. ŁKS był bardziej aktywny w tym meczu – niemal 70% posiadania piłki i 5 strzałów więcej niż Warta. Jednak aby te statystyki miały jakieś znaczenie, muszą się one przełożyć na bramki. A bez goli to mogą one pełnić rolę co najwyżej ciekawostki. Niestety dla kibiców podopiecznych Kazimierza Moskala, prognozy nie są zbyt obiecujące i ekipa z centralnej Polski jest jak na razie jednym z głównych kandydatów do spadku. A rywali w najbliższych meczach będą mieli trudnych, bowiem zagrają niebawem z Rakowem oraz Jagiellonią.

ŁKS Łódź – Warta Poznań 0:2 (10′ Savić, 62′ Szmyt)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,655FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ