Wojciech Szczęsny broni kolejny rzut karny! Juventus znów zwycięski (VIDEO)

Wojciech Szczęsny ma świetną serię! W meczu przeciwko Sampdorii obronił już trzeci strzał z rzutu karnego z rzędu. Juventus wygrał wyjazdowe spotkanie 3:1 i umocnił się na 4. pozycji w ligowej tabeli.

REKLAMA

Od pierwszego gwizdka mecz układał się po myśli zawodników trenera Allegriego. Najpierw jego podopieczni dostali w prezencie samobój Yoshidy. Nieco ponad 10 minut później rzut karny, który Morata zamienił na gola numer 2. W efekcie Juve mogło skupić się na spokojnym kontrolowaniu wyniku, mimo że w ciągu całej pierwszej połowy… nie oddało celnego strzału z gry.

Druga część gry mniej więcej do 70 minuty nie była zbyt ciekawa. Juventus próbował utrzymywać się przy piłce, a Sampdoria dość niemrawo przedostać się pod pole karne Szczęsnego. Emocjonująco zrobiło się po dotknięciu piłki ręką przez Rabiota, który tym samym sprokurował rzut karny dla Sampy. Fenomenalnie spisał się jednak polski bramkarz, który potwierdził swoją wysoką formę i 3 raz z rzędu obronił rzut karny! Co prawda przez nieszczęśliwy rykoszet po rzucie wolnym Sabiriego nie udało mu się zachować czystego konta, ale ten mecz może spokojnie zaliczyć do udanych.

Rzut karny obroniony przez Szczęsnego w meczu Sampdorią, źródło: twitter/elevensportspl

Dobry Arthur, słaby Rabiot

To mógł być przełomowy mecz dla Arthura. Brazylijczyk stworzył dziś znakomity duet z Locatellim i miał spory wpływ na końcowy sukces swojego zespołu. Środek pola był w tym meczu chyba najsolidniejszą formacją Juventusu i to mimo starań Rabiota, który kolejny raz zanotował przeciętny występ. Gra Starej Damy momentami była nużąca, ale do bólu skuteczna. Chyba spokojnie można mówić o powrocie starego, pragmatycznego Juventusu, który znamy z przeszłości. Choć oczywiście jeszcze nie na tak wysokim poziomie jak chcieliby kibice klubu z Turynu.

Jeśli chodzi o występ Bartosza Bereszyńskiego to ciężko napisać coś konkretnego. Jego gra (może poza niecelnymi wrzutkami) nie rzucała się mocno w oczy. Przy ustalającej wynik bramce Moraty na 1-3 nie zdążył z kryciem, ale po intensywnych 90 minutach chyba nie można całej winy za stratę bramki zrzucać na polskiego obrońcę.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,599FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ