Widzew pokonany. Stal Mielec z pierwszym zwycięstwem na wiosnę

Do Serca Łodzi w Wielką Sobotę przyjechała Stal Mielec. Mielczanie to drużyna, która nie wygrała jeszcze na wiosnę, co sprawia, że coraz bardziej spada w ligowej tabeli. Z kolei Widzewiacy wcale lepiej na wiosnę nie wyglądają. Wygrali tylko jedno spotkanie – ze Śląskiem Wrocław. Często odrabiają straty w końcowych fragmentach spotkania, a forma z jesieni jest już historią. Obie drużyny potrzebowały zwycięstwa jak ryba wody. Dla samego przełamania jak i dla dobrego humoru przy świątecznym stole.

REKLAMA

Dobrze zorganizowani goście

Może drużyna Kamila Kieresia nie była stroną przeważającą w pierwszej połowie. Mniej kreowali, lecz przede wszystkim byli bardziej skuteczni. Przeprowadzili mało akcji, można by je zliczyć na palcach jednej ręki, ale jak już wzięli się za strzelanie goli, to zrobili to z przytupem i bardzo szybko. Już w 10. minucie Mielczan na prowadzenie wyprowadził Bartłomiej Ciepiela. Widzew po stracie bramki ruszył, lecz bez żadnych konkretów. Wszystko, co dobre i groźniejsze gospodarze tworzyli głównie za sprawą Bartłomieja Pawłowskiego. Kolejny mecz i po raz kolejny ten sam problem, czyli gra uzależniona od jednego zawodnika.

Mimo wszystko z biegiem czasu Widzew próbował nie tylko umiejętnościami Polaka, lecz brakowało w tym wszystkim werwy, zaangażowania i czegoś więcej, co mogłoby bramce gości zagrozić. Drużyna Janusza Niedźwiedzia może i grała lepiej, jednak na tablicy wyników to wyglądało zupełnie inaczej. Stal po strzeleniu gola mądrze się cofnęła na własną połowę i próbowała gry z kontrataków, jednocześnie dobrze zamykając dostęp do własnej bramki swoją zorganizowaną bramką.

Spokojna i konkretna Stal

Druga połowa i drugi cios na początku drugiej części spotkania. Po rzucie rożnym, dobrym strzałem z obrębu jedenastki w 52. minucie, prowadzenie podwyższył Mateusz Mak. Znakomicie drużyna Kamila Kieresia zamykała środek pola Widzewa, zmuszając ich do długich piłek do Jordiego Sancheza. Poza tym wiedzieli, po co do Łodzi przyjechali. Z planem, który wykonali wzorcowo. Strzelić szybko gola bądź dwa i „zaryglować” się pod własną bramką i liczyć na coś więcej. Bardzo słabo Widzew też grał w obronie. Obie bramki padły po błędach obrońców. Stal może i zasłużyła na co najmniej jednego gola, lecz w pewnym stopniu obrona Widzewa w tym wszystkim im bardziej pomagała niż przeszkadzała.

Drużyna Janusza Niedźwiedzia wyglądała tak, jakby wszyscy sobie nawzajem przeszkadzali. Wszyscy piłkarze bardzo chaotyczni, niepewni siebie i często bez pomysłu. Tak meczu wygrać nie można. Trzeba mieć pomysł niekoniecznie lepszych piłkarzy. Ten pomysł dzisiaj Stal miała lepszy, wykorzystała swoje okazje i dopisała sobie pierwszy raz na wiosnę trzy punkty.

Z Widzewa zorganizowanego, świetnie grającego w obronie i takiego, który dosyć łatwo wykorzystywał swoje okazje, czyli takiego, który widzieliśmy jesienią, nie zostało nic. Widzewiacy kolejny sezon na wiosnę słabną, są zupełnie inną drużyną pokazującą, że jeszcze wiele pracy przed nimi. Wygląda to tak, że wszystkie siły zostały rzucone na pierwszą część sezonu, zapominając, że sezon trwa nieco dłużej. Tak jakby uchodziła z nich energia. Kibice to nie wszystko.

Widzew – Stal 0:2 (Ciepiela 10′, Mak 52′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,600FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ