Tylko remis w meczu Brentford – Aston Villa. Niedosyt w drużynie Thomasa Franka

Na Gtech Community Stadium przyjechała niezwykle trudna do pokonania w ostatnim czasie Aston Villa Unaia Emery’ego. „Pszczoły” przed meczem miały nadzieję na przełamanie passy bez zwycięstwa w Premier League oraz na zmniejszenie siedmiopunktowej straty do „The Villans” w tabeli. Porażka z Newcastle była ich pierwszą domową porażką od 11. spotkań, natomiast Aston Villa nie przegrała meczu wyjazdowego od początku listopada (porażka z Manchesterem City). Obie drużyny chciały wygrać i obie drużyny miały na to papiery.

REKLAMA

Godni siebie rywale

Oglądając spotkanie, nie można było odnieść wrażenia, że spotkały się drużyny, o dwóch różnych formach i wynikach w ostatnich meczach. Jedna nie przegrała meczu od ośmiu spotkań, druga natomiast nie wygrała od pięciu. Czy to źle? Oczywiście, że nie. Gracze obu drużyn dostarczali świetnego, żywiołowego i otwartego widowiska. Goście próbowali swoich sił przede wszystkim próbami dominacji środka pola, a największe zagrożenie stwarzał Emilliano Buendia. Z kolei gospodarze swoją grą pokazywali, że na swoim stadionie nie są byle jaką drużyną i należy się z nimi liczyć. Tworzyli sobie więcej okazji, a wyróżniającą się postacią był Bryan Mbeumo. Swoje jak zawsze dokładał Ivan Toney. Dobrze również obrońcy „Pszczółek” odcinali od podań Olliego Watkinsa, czyli największe zagrożenie drużyny Unaia Emery’ego w ostatnim czasie. Jeśli trzeba było by wskazać lepszego w pierwszej połowie, to była to drużyna Thomasa Franka. Bardziej chcieli i potrafili, lecz określenie ich przewagi dominacją byłoby grubą przesadą. Jedyne czego brakowało w pierwszej części spotkania to goli.

Niedosyt gospodarzy  

Niesamowicie agresywnie wyszli na drugą połowę „Pszczoły”. Grali bardzo odważnie i nie było minuty bez żadnej akcji ofensywnej z ich strony. Działo się dużo pod bramką Robina Olsena, który w przerwie zmienił Emilliano Martineza. Aż w końcu drużyna Thomasa Franka po wielu atakach dopięła swego. Na prowadzenie w 65. minucie swoją drużynę wyprowadził Ivan Toney. Doskok i agresja. To cechowało drużynę gospodarzy. Widać, że im bardziej zależało, oraz że działa na nich magia swojego stadionu. „The Villans” niezbyt przypominali drużynę, do której nas w ostatnim czasie przyzwyczaili. Niekoniecznie to wynikało z tego, że grali słabo. To Brentford grało tak dobrze, a ponoć gra się na tyle, na ile rywal pozwala. A gospodarze w drugiej połowie nie pozwalali na zbyt wiele. Po golu ruszyła Aston Villa na bramkę rywali, lecz w całym spotkaniu drużyna Unaia Emery’ego oddała zaledwie jeden celny strzał. Nie był to dzień drużyny prowadzonej przez Francuza. Swoją grą nie zasługiwali na zbyt wiele. Aż wreszcie udało im się wyrównać. Ruszyli na bramkę, oddali drugi celny strzał w spotkaniu, a dokładniej oddał go w 88. minucie Douglas Luiz, wyrównując stan spotkania. Remis to wynik, który rzecz jasna nie satysfakcjonuje żadnej ze stron, ale jeśli już kogoś ma cieszyć to przyjezdnych. Gospodarze mogą sobie psuć w brodę, bo na przestrzeni całego meczu prezentowali się o wiele lepiej, ale zmarnowane okazje się zemściły i Aston Villa dopięła swego, wywożąc cenny punkt z Londynu.

Brentford – Aston Villa 1:1 (Toney 65′ – Luiz 87′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,605FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ