Simone i Filippo Inzaghi – bracia na dwóch piłkarskich biegunach

W rodzinie często bywa już tak, że dwójka rodzeństwa bardzo się od siebie różni. Podobnie jest w przypadku braci Inzaghi. Mają takich samych rodziców, nazwisko i pochodzenie. Nawet pasję mają podobną. Obaj grali w piłkę, a obecnie są szkoleniowcami. Jednak na tle piłki nożnej, która z hobby przerodziła się w pracę diametralnie się różnią. Na czym polega dysproporcja w zachowaniu oraz w osiąganych sukcesach u Filippo i Simone?

REKLAMA

Bycie znakomitym piłkarzem nie zawsze przekłada się na znakomite predyspozycje trenerskie

To zdanie idealnie podsumowuje Filippo Inzaghiego. „Pippo” nie do końca potrafi odnaleźć się w świecie trenerskim. Jak na razie jego kariera szkoleniowca nie jest usłana różami. To niemal równia pochyła, od której nie potrafi się odbić. Najpierw pracował w młodzieżowych zespołach Milanu. W końcu udało mu się wspiąć do seniorskiego zespołu. Milan poprowadził zaledwie w 40. spotkaniach – od czerwca 2014 do czerwca 2015 roku. W jego przygodzie menedżera wiele rzeczy zdecydowanie się nie zgadzało. Średnia punktowa 1.38 na mecz pokazywała jak daleko od optymalnego warsztatu znajduje się Włoch.

Jednak dzięki nazwisku dość szybko znalazł nowe zatrudnienie. Następnie pracował w takich klubach jak:

  • Venezia (95 spotkań – 1,83 pkt na mecz)
  • Bologna (24 spotkania – 0,83 pkt na mecz)
  • Benevento (78 spotkań – 1,53 pkt na mecz)
  • Brescia (32 spotkania – 1,69 pkt na mecz)
  • Reggina (40 spotkań – 1,38 na mecz)
  • Salernitana – obecnie (16 spotkań – 0,75 pkt na mecz)

Widząc same te wyniki można zauważyć duży rozstrzał i nieregularność. Najlepiej wyglądało to w Venezii i Brescii. Widoczna jest zależność, że Filippo lepiej sobie radził w klubach, które bronią się przed spadkiem z Serie A lub chcą do niej awansować. Mimo wszystko nigdzie nie był w stanie zagrzać na dłużej miejsca, już o braku większych sukcesów nie wspominając. Nie potrafił zbudować czegoś na stałe. Udowodnienia światu swojego kunsztu trenerskiego i sprawienia, że w przyszłości mówiłoby się o nim na ulicach. Aktualnie, a dokładniej od 10 października 2023 roku jest szkoleniowcem Salernitany. Próbuje utrzymać zespół z Salerno w lidze. A przynajmniej w takim celu został zatrudniony, gdyż jak dotąd jego działania w zespole „Koników Morskich” wskazują na kierunek zupełnie przeciwny.

Przed laty fenomenalny napastnik

Jest strzelcem dwóch goli w meczu finałowym Champions League. To właśnie w 2007 roku poprowadził „Rossonerich” do ostatniego jak na razie triumfu w tychże rozgrywkach. Często mówiono o Inzaghim jako o napastniku, który potrafi znaleźć się między obrońcami w odpowiednim miejscu i czasie. Miał niezwykły instynkt killera, z którym niejeden obrońca nie potrafił sobie poradzić. Dobrym tego przykładem był właśnie ten mecz.

Swoją karierę rozpoczął w rodzinnym mieście w zespole Piacenzy i od tego czasu występował w kilku klubach włoskiej Serie A. W 1996 roku kariera piłkarza zawisła na włosku, gdy w trakcie występów w drużynie Parmy doznał złamania prawej nogi. Rok później jako gracz Atalanty został królem strzelców włoskiej ekstraklasy z dorobkiem 24 goli.

Przez pewien czas był rekordzistą pod względem liczby strzelonych bramek w europejskich pucharach (70 goli). Inzaghi poinformował o zakończeniu przygody z Milanem w 2012 roku podczas meczu z Novarą. „Pippo” wszedł na boisko w 67 minucie i strzelił ostatniego gola w barwach Milanu. Łącznie dla „Rossonerich” zagrał w 300. spotkaniach, w których zdobył 126 bramek i zanotował 21 asyst.

źródło: Football Talk w serwisie X

Nie on sam jeden

Filippo to jeden z wielu przykładów na to, że nie każdy dobry piłkarz będzie świetnym trenerem. Można powiedzieć, że póki co dzieli losy swoich kolegów reprezentacyjnych czy gwiazd z tego pokolenia. Andrea Pirlo, Daniele De Rossi, Fabio Cannavaro, Massimo Oddo, Steven Gerrard czy Frank Lampard. Każdy z nich jest lub był trenerem wielkiego klubu i nie do końca potrafił to przełożyć na dobre wyniki. Najwidoczniej zrozumieli, że nie każdy świetny piłkarz sprawdza się równie dobrze w roli trenera.

Mają w sobie werwę jaką mieli, grając jeszcze w piłkę, lecz ewidentnie nie potrafią znaleźć złotego środka, który popchnąłby ich do sukcesu. Skoro mowa o energii to Filippo Inzaghi ma jej na ławce trenerskiej aż za wiele. Potrafi wzbudzić w piłkarzach wolę walki i sprawić, że zawodnicy mogą za nim pójść w ogień. Jednak w dzisiejszym futbolu to zdecydowanie za mało. Najważniejsze, że walczy i robi wszystko by nie wypaść na stałe z trenerskiej karuzeli, dając o sobie zapomnieć. „Pippo” może być jednak pewny, że świat nie zapomni o jego dokonaniach na boisku i pięknych golach.

Simone jest zupełnie inny?

Simone Inzaghi nie miał tak bogatej kariery piłkarskiej jak jego brat. Dla reprezentacji zagrał tylko w trzech spotkaniach, a kluby, w których grał niekoniecznie są powodem do dumy. Karierę klubową rozpoczął w 1993 roku w klubie Piacenzy ze swojego rodzinnego miasta. Rok później został wypożyczony do Carpi. Następnie przez trzy sezony był wypożyczany kolejno do: Novary Calcio, Lumezzane i Brescello. Wrócił do Piacenzy po to, by w kolejnym sezonie zostać zawodnikiem Lazio. Dla rzymian w pierwszym swoim sezonie zdobył mistrzostwo, puchar oraz superpuchar kraju. Jego zespół dotarł do ćwierćfinału Champions League. Na tym można sukcesy Simone zakończyć. Później grał jeszcze w Sampdorii i Atalancie po to by w 2010 roku zakończyć piłkarską karierę. Sukcesy brata w rozgrywkach Ligi Mistrzów oglądał w telewizorze. Jednak nie zamierzał się poddać.

REKLAMA

Po zakończeniu kariery jako zawodnik, Inzaghi rozpoczął szkolić młodzieżowe sekcje klubu Lazio. 3 kwietnia 2016, po zwolnieniu Stefano Piolego, został ogłoszony tymczasowym szkoleniowcem pierwszej drużyny. Po zakończeniu sezonu 2015/2016 został zastąpiony przez Marcelo Bielsę, ale ten po dwóch dniach od podpisania kontraktu podjął decyzję o rezygnacji ze stanowiska. Zarząd klubu zaproponował więc tę posadę Inzaghiemu, który przyjął ofertę.

Budowa imperium i swojej marki we Włoszech

Nazwisko Inzaghi to marka we Włoszech. Simone doskonale o tym wiedział i dlatego przystąpił od razu do działania. Zespół pod jego wodzą w pierwszym sezonie zajął 5. miejsce w ligowej tabeli i awansował do pucharu Włoch. W kolejnej kampanii zdobył swoje pierwsze trofeum jako szkoleniowiec Biancocelestich, triumfując w Superpucharze Włoch. Lazio znów zakończyło rozgrywki ligowe na piątym miejscu. W sezonie 2018/2019 wywalczył Puchar Włoch, a w tabeli ligowej jego zespół uplasował się na 8. pozycji. 22 grudnia ponownie zdobył Superpuchar Włoch, po raz drugi pokonując Juventus.

Z kolei Lazio w sezonie 2019/2020 włoskiej ligi uplasowało się na 4. pozycji z 78 punktami i tym samym po raz pierwszy od sezonu 2007/2008 awansowało do Ligi Mistrzów UEFA. Był to zdecydowanie największy sukces Inzaghiego na ławce trenerskiej Lazio. Przywrócił renomę klubu na arenie międzynarodowej. Sprawił, że Lazio stało się konkurencyjne zarówno w Champions League, jak i w rozgrywkach ligowych. Latem 2021 roku poinformowano, że Inzaghi przestanie pełnić funkcję szkoleniowca Biancocelestich.

Od sukcesu do sukcesu

Jednak chwilę po oficjalnym rozstaniu z Lazio poinformowano o przejściu Simone do Interu Mediolan. Zastąpił wtedy na tym stanowisku Antonio Conte. W styczniu 2022 roku zdobył z klubem Superpuchar Włoch. Następnie w tym samym sezonie wygrał puchar kraju, a rozgrywki ligowe jego zespół zakończył na drugiej pozycji. Na początku 2023 roku wygrał kolejny Superpuchar kraju, odnosząc zwycięstwo w tych rozgrywkach drugi raz z rzędu. W zeszłej kampanii dotarł z klubem do finału Champions League, w którym jego podopieczni nieznacznie przegrali z Manchesterem City. Nerazzurri w rozgrywkach ligowych zajęli trzecie miejsce, a do tego dołożyli jeszcze zwycięstwo w Pucharze Włoch.

W styczniu tego roku zajął 3. miejsce w głosowaniu na Trenera Roku FIFA, za zwycięzcą Pepem Guardiolą oraz Luciano Spallettim. Prowadzona przez niego drużyna wygrała pierwszą edycję Superpucharu Włoch rozgrywaną w Arabii Saudyjskiej. Był to trzeci z rzędu a piąty łącznie triumf Inzaghiego w tychże rozgrywkach. Tym samym został szkoleniowcem z największą liczbą zdobytych Superpucharów Włoch, bijąc rekord Fabio Capello i Marcello Lippiego.

źródło: Football Tweet w serwisie X

Simone Inzaghi wygrał 8 z 10 finałów w jakich brał udział. Na myśl o Superpucharze Włoch od razu przychodzi do głowy właśnie 47-latek. Jak dołączać do elity trenerskiej to właśnie poprzez takie dokonania. Niesamowitą renomę zbudował sobie włoski szkoleniowiec nie tylko w swoim kraju. Z pewnością po jego odejściu z Interu (szybko to nie nastąpi) będą zabijały się o niego największe europejskie kluby. Potrafi stworzyć zespół oparty na kolektywie. Harmonii, która jest nie do zdarcia. Zna słabości swoich zawodników i doskonale potrafi je przykrywać. U niego każdy piłkarz ma określone zadania na boisku. Oglądając Inter, można odnieść wrażenie, że spogląda się na maszynę, która wymienia między sobą piłkę.

Tacy sami, a jednak inni

Wniosek wydaje się dość oczywisty. Filippo Inzaghi był o wiele lepszym piłkarzem, a Simone jest znakomitym trenerem, którym „Pippo” nie jest i może nigdy nie będzie. Nic nie wskazuje, by ten pierwszy był w stanie doścignąć młodszego brata w osiągnięciach na ławce szkoleniowej. Może czerpać wzorce, lecz i tak wydaje się, że jest na to za późno. Z kolei obecny trener Interu już nigdy nie wygra rozgrywek Champions League jako piłkarz. Jest na to zwyczajnie za stary. Może to zrobić jako trener. Już raz był blisko. Poznał smak finału i następnym razem, gdy znowu dotrze do takiego etapu rozgrywek z pewnością nie przepuści obok nosa takiej okazji.

Wtedy to Filippo Inzaghi będzie obserwował radość brata w telewizji i poczuje jak czuł się Simone kilkanaście lat temu. Niby tacy sami, a jednak posiadają nieco inne umiejętności, przez które ich życia toczą się inaczej. Z pewnością jednak posiadają ogromną miłość do piłki nożnej. Nigdy się z niej nie wyleczą. Oby tak samo było z ich relacjami, które mogą być różne z racji osiąganych sukcesów. Byle ich to nie podzieliło. Na to jednak nie możemy mieć wpływu. Pozostaje im życzyć dalszych sukcesów i pasji, która jak na razie nie opuściła ich nawet na krok.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,607FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ