Real Madryt — sezon rozczarowań, czy na miarę możliwości kadry?

Real Madryt zakończył sezon 2022/23 jako wicemistrz Hiszpanii, w Lidze Mistrzów zatrzymał się na etapie półfinału, przegrał też w finale Superpucharu Hiszpanii. Nie skończył jednak z pustymi rękami. Do gabloty dołożył trofea za Superpuchar UEFA, Klubowe Mistrzostwo Świata i pod sam koniec Puchar Króla. Z jednej więc strony można uznać, że Królewscy rozczarowali i w kluczowych rozgrywkach zawiedli. Patrząc jednak głębiej, można dojść do wniosku, że Carlo Ancelotti wycisnął z kadry, jaką posiadał, i tak bardzo dużo.

REKLAMA

Transfery, albo raczej ich brak

Za Realem Madryt przez całe okienko transferowe ciągnęła się gorycz po nieudanym sprowadzeniu Kyliana Mbappe. I jest to coś, o czym nie można nie wspomnieć przy podsumowaniu sezonu. Francuz był marzeniem Florentino Pereza, ale przez masę różnych czynników ostatecznie do Madrytu nie trafił. Galaktyczny transfer trzeba było odłożyć na później i podjąć się budowania kadry o inne nazwiska. Kwestia jednak w tym, że po wygraniu Ligi Mistrzów i rozgrywek LaLiga w sezonie 2021/22 w klubie chyba uznano, że skład nie potrzebuje odświeżenia. Zaufano graczom, którzy byli w zespole, a transfery ograniczono do całkowitego minimum. Po sezonie należy jednak stwierdzić, że nawet to minimum nie zostało odpowiednio spełnione.

Solidne wzmocnienia

Do zespołu dołączył utalentowany Aurelien Tchouameni za około 80 milionów, oraz Antonio Rüdiger, któremu wygasła umowa z Chelsea. Francuz ostatecznie okazał się być teoretycznym zastępstwem dla Casemiro, który w końcówce okienka przeszedł do Manchesteru United. Niemiec natomiast był okazją rynkową i niemal doskonałym poszerzeniem konkurencji w defensywie.

Tchouameni dobrze spisywał się do czasu Mistrzostw Świata, ale po powrocie z Kataru jego forma spadła. O ile początkowo uważano, że z miejsca wszedł on w buty Casemiro, tak po całym sezonie opinie są mieszane. Całościowo jednak uważam, że był to dobry sezon w jego wykonaniu. Francuz został rzucony na głęboką wodę i niemal nie miał czasu na aklimatyzację, a mimo to podołał wyzwaniu. W drugiej połowie sezonu odczuł skutki Mistrzostw Świata rozgrywanych w grudniu, ale to nie powód, aby stawiać przy nim minus.

Rüdiger również nie prezentował się źle. Miał momenty lepsze i gorsze, ale całościowo spełnił swoją rolę. Jak na pierwszy sezon w nowym otoczeniu, i całkowicie nowym kraju trudno oceniać go negatywnie. Jedyne czego nie rozumiem, to próby wystawiania go na lewej stronie defensywy, do czego nie było niemal żadnych przesłanek. I to najlepiej pokazuje, że w budowaniu kadry i samym zarządzaniu nią, coś poszło nie tak.

…i kilka niedociągnięć

Jako pierwsze spójrzmy na pozycję właśnie lewego obrońcy. Po poprzednim sezonie z klubem pożegnał się Marcelo, więc jedynym nominalnym zawodnikiem na tę pozycję był Ferland Mendy. W trakcie sezonu wypłynęło, że David Alaba miał przekazać sztabowi, że nie chce grać na pozycji lewego defensora. To tłumaczy, dlaczego w przypadku kontuzji Mendy’ego na tej pozycji ustawiany był Rüdiger, Nacho, czy nawet Eduardo Camavinga. Francuz dobrze spisywał się w nowej roli, ale to nie oznacza, że powinien być w klubie rezerwowym lewym obrońcą. Rok temu podjęto decyzję o niesprowadzaniu Frana Garcii, chociaż sam Ancelotti miał sam prosić o nowego zawodnika na tę pozycję. Skończyło się na tym, że Garcia dołączy do Realu Madryt, ale dopiero na kolejny sezon. Można to uznać jako przyznanie się do błędu.

Innym problemem były pozycje ofensywne. Operacja Mbappe skończyła się fiaskiem, a klub nie zakontraktował żadnego nowego napastnika. W związku z tym Karim Benzema nie miał zmiennika z prawdziwego zdarzenia. Sytuacja na prawym skrzydle była taka, że początkowo grał na nim Fede Valverde. Mariano i Eden Hazard robili w klubie jedynie za statystów i trudno powiedzieć, aby przydawali się chociaż w treningu. Rodrygo natomiast rzucany był po wszystkich pozycjach w ataku. Realnie więc, nie licząc drugiego bramkarza, Ancelotti korzystał w trakcie sezonu z 18 zawodników. Reszta zaliczała tylko okazjonalne wejścia na boisko.

Florentino Perez i Real Madryt byli więźniami własnych decyzji z poprzednich lat. Kilku niepotrzebnych piłkarzy miało wciąż ważne kontrakty i ani myślało o opuszczeniu klubu. Zarabiali pieniądze nieproporcjonalne do swojego wkładu w grę drużyny. W niektórych przypadkach można powiedzieć, że klub opłacał zawodnikom siedzenie na ławce i codzienny jogging na obiektach klubu. Real na własnej skórze przekonał się, jak trudno jest pozbyć się niechcianych piłkarzy.

Start z wysokiego C, a później powolny spadek

Real mimo problemów w defensywie (zachowanie pierwszego czystego konta w lidze dopiero w 8. kolejce) zanotował fenomenalny początek sezonu. Delikatne załamanie przyszło tuż przed przerwą na Mundial. Wznowienie rozgrywek po turnieju nie przebiegło jednak po myśli Realu. Najpierw ligowa porażka z Villarrealem, a następnie słaby występ w finale Superpucharu Hiszpanii, w którym Królewscy musieli uznać wyższość Barcelony. Problemy zaczynały się niebezpiecznie piętrzyć.

W marcu po 25. rozegranych kolejkach Real miał 56 punktów. W tamtym momencie oznaczało to aż 9 punktów straty do pierwszej Barcelony, ale jednocześnie był to tylko 1 punkt mniej niż na tym samym etapie sezon wcześniej. Narracja była jednak zgoła inna. Rok wcześniej Real Madryt pewnie zmierzał po mistrzostwo, nie musząc oglądać się za siebie. W tym roku strata do Barcelony stworzyła narrację, jakoby Królewscy nie byli wystarczająco dobrzy w lidze. Powinno się jednak na to spojrzeć inaczej. To nie Real Madryt był tak zły, tylko Barcelona nieprawdopodobnie wręcz dobra, by nie powiedzieć doskonała.

REKLAMA

Porównując dalej, po 30. kolejkach Real miał 4 punkty mniej niż w sezonie 2021/22, ale jednocześnie więcej strzelonych, a mniej straconych goli. Równocześnie jednak strata do Barcelony wynosiła już 11. punktów. W tym momencie przyszedł spadek formy, który znacząco zmienił postrzeganie końcówki sezonu. Real przegrał 2 z 5 spotkań (z Gironą i Realem Sociedad), i strata do Barcy urosła do 14 punktów. Największym problemem było jednak to, że Królewscy spadli w tabeli na 3. miejsce. W krótkim okresie czasu Real z próby dogonienia liderującej Blaugrany przeszedł do zażartej walki o wicemistrzostwo.

Chwile warte zapamiętania

W grupie Ligi Mistrzów zdarzyły się drobne wpadki, ale już w fazę pucharową Real wszedł doskonale. Demolka, jaką piłkarze Los Blancos urządzili Liverpoolowi na Anfield zostanie zapamiętana na bardzo długo. Był to jeden z najbardziej wyrazistych momentów tego sezonu, być może na równi z rewanżowym starciem z Barceloną w półfinale Pucharu Króla na Camp Nou wygranym 4:0. Następnie w Champions League przyszła formalność, jaką było przejście Chelsea w ćwierćfinale. Półfinał z Manchesterem City pokazał jednak, że nic dwa razy się nie zdarza.

Nie taki sezon zły, jak próbują go przedstawiać

Końcówki sezonu nie można zaliczyć do kategorii „wymarzonych”. W lidze Real do ostatnich minut był zaangażowany w walkę o drugie miejsce. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że to nie Królewscy je wywalczyli, a Atletico przegrało, tracąc gola w doliczonym czasie gry ostatniego meczu. Porównując wyniki Realu do tych z sezonu mistrzowskiego, w oczy rzuca się jedna rzecz: dwa razy więcej porażek. W sezonie 2021/22 było ich 4, a Królewscy skończyli z 86. punktami. Tym razem już było ich 8, przy dwóch mniej zwycięstwach i dwóch mniej remisach. Dało to finalnie 78 punktów i drugie miejsce.

Jednak nawet gdyby Real powtórzył wyniki z poprzedniej kampanii, to jego pozycja by się nie zmieniła. Barcelona uzbierała 88 oczek, wyraźnie odpuszczając po zagwarantowaniu sobie mistrzostwa. Do tego momentu była niemal bezbłędna. Real musiałby poczynić krok w przód w rozwoju, aby móc konkurować w tym sezonie z Barcą. Już przed sezonem wybrano jednak „stabilizację”, żeby nie powiedzieć „stagnację”. Być może wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie te wścibs… gdyby nie niesamowity sezon w wykonaniu Barcelony. Na pocieszenie został wygrany Puchar Króla, co przecież Realowi nie zdarza się aż tak często.

Wszystkie problemy w jednym

Podobnie półfinał Ligi Mistrzów pokazał, że w piłce nożnej nie ma ani chwili na postój. Jeżeli nie robisz postępu z sezonu na sezon, to ktoś inny zrobi go za ciebie. O ile mecz na Santiago Bernabeu z Manchesterem City możemy nazwać wyrównanym, tak już rewanż na Etihad absolutnie nie. Real został wręcz ośmieszony przez drużynę Pepa Guardioli, a przez pierwszy kwadrans zawodnicy Los Blancos przypominali tyczki na treningu. Był to mecz, który z perspektywy Realu Madryt nie miał prawa się wydarzyć. Skończyło się na wstydliwej porażce 0:4, ale z drugiej strony może wyjdzie to na dobre. Mecz ten bowiem pokazał zarządowi Realu, że zmiany są potrzebne natychmiast. A pierwszych działań w tym kierunku byliśmy już świadkami wraz z informacjami o odejściu kilku zawodników. Był wstrząs, teraz przychodzi czas na reakcję.

Kto musiał ciągnąć ten wózek?

Jeżeli chodzi o indywidualne osiągnięcia zawodników, to co najmniej kilku warto wyróżnić. Vinicius Junior przypieczętował pozycję niekwestionowanego lidera ofensywy zespołu. 23 gole i 21 asyst w 55 występach to wynik ekstremalnie wręcz dobry. Sporo w tym sezonie było wokół Brazylijczyka szumu okołopiłkarskiego, co skutecznie zepchnęło na dalszy plan zachwyty nad jego piłkarskimi dokonaniami. Momentami swoim zachowaniem na boisku irytował nawet kibiców Realu, ale taki też już ma charakter. To też pokazuje, że Vini nadal ma elementy, nad którymi musi popracować, aby być jeszcze lepszym.

Nie sposób nie wspomnieć też o Karimie Benzemie. To nadal był dobry, albo nawet bardzo dobry sezon Francuza, z 31 golami i 6 asystami w 43 spotkaniach. Coraz wyraźniej jednak było widać u niego problemy związane z wiekiem. Regularne mniejsze lub większe urazy skutecznie wytrącały go z rytmu meczowego. Potrafił zachwycać, ale coraz częściej była to zasługa boiskowej inteligencji. Zwłaszcza w drugiej połowie sezonu dało się dostrzec u niego spadek formy i regularności. Bez niego jednak zespół wyglądał na wybrakowany i poszukujący swojej tożsamości.

Inne ważne postacie

Ogromny rozwój zanotował Rodrygo. Drugi z Brazylijczyków w ataku Królewskich pokazał, że jest w stanie wprowadzić na murawę sporo jakości. 19 goli i 11 asyst to wynik, który pozwala umiejscawiać go już jako zawodnika wyjściowej jedenastki, a nie tylko rezerwowego. Fede Valverde natomiast zachwycał przed Mistrzostwami Świata, ale później jego forma wyraźnie spadła. Przed Mundialem było to 8 bramek i 4 asysty, po: 4 gole (z czego 3 w Klubowych Mistrzostwach Świata) i 3 asysty. Urugwajczyk pokazał, że ma spore możliwości. Na jego formę jednak z pewnością wpływ miały wydarzenia z życia prywatnego.

Mimo nie najlepszej postawy defensywy na przestrzeni całego sezonu, tak z pewnością nie można niczego zarzucić bramkarzowi. Thibaut Courtois zrobił swoje, wielokrotnie ratując zespół. Może nie był to sezon, po którym będzie mógł walczyć o Złotą Piłkę, ale i tak warto go wyróżnić. Podobnie Eduardo Camavinga, który dzielnie znosił rolę lewego obrońcy. Francuz otwarcie mówił, że chce rozwijać się jako środkowy pomocnik, ale mimo to nie miał problemów z grą na lewej stronie defensywy, kiedy zespół tego potrzebował. Nadal widać u niego młodzieńcze podejście i czasami proste błędy (np. łapanie żółtych kartek), ale i tak można go uznać za cichego bohatera tego sezonu.

W skali szkolnej sezon na solidną 4

Zdecydowanie nie był to sezon, który napawa dumą. Nie udało się powtórzyć fenomenalnej kampanii sprzed roku, co jednak nie powinno nikogo dziwić. Nie uważam jednak, aby był to fatalny rok. Ancelotti i większość zawodników robili, co mogli, ale zwyczajnie tym razem poprzeczka była zawieszona zbyt wysoko. Zdarzyły się wstydliwe porażki, ale były też piękne zwycięstwa. Finalnie Real Madryt i tak zakończył zmagania na podium LaLiga, a do tego był w najlepszej czwórce Europy, jeżeli chodzi o rozgrywki Ligi Mistrzów. To wyniki, po których przeciętny kibic Realu Madryt może delikatnie się uśmiechnąć, a nie pokazać grymas niezadowolenia. Teraz pora na wyciągnięcie wniosków i wdrożenie ich w życie. A jeżeli wierzyć mediom, to Real Madryt już działa, aby kolejny sezon był lepszy.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ