Porto zrobiło wszystko co w ich mocy, ale na awans nie wystarczyło. Arsenal wygrywa po karnych!

Zespoły, którym bukmacherzy dają największe szanse na wygraną Ligi Mistrzów dotychczas albo już awansowały do ćwierćfinału tych rozgrywek (Real, PSG, Bayern, Manchester City), albo są na dobrej drodze do tego (Inter). Wyjątek stanowił jedynie Arsenal, który w pierwszym meczu przegrał z Porto na Estadio do Dragao i w rewanżu musiał odrobić jednobramkową stratę. Biorąc pod uwagę, że Kanonierzy wygrali wszystkie 8 ostatnich meczów w Premier League to oni byli stawiani w roli faworyta do awansu.

REKLAMA

Portugalski zespół ponownie postawił jednak bardzo trudne warunki

W pierwszym spotkaniu zespół Mikela Artety nie oddał ani jednego celnego strzału. Dziś zmusił Diogo Costę do interwencji znacznie szybciej, ale generalnie nie grało im się łatwo. Zespół Sergio Conceicao był świetnie zorganizowany w defensywie. Podchodził do wysokiego pressingu w momentach, kiedy Arsenal tego nie chciał. Zostawał w średnim bloku, gdy rywale chcieli wyciągnąć ich ze strefy. Kanonierzy są mistrzami w spychaniu rywali we własne pole karne, a z Porto – już po raz drugi – mieli problemy, aby to zrobić.

Portugalczycy przez długi czas skutecznie realizowali plan nakreślony przez ich trenera. Nie oddali Arsenalowi kontroli nad meczem. Potrafili przenieść grę na połowę rywala, wywalczyć stały fragment, zabrać trochę czasu. Generalnie rzecz ujmując – frustrować Arsenal. Porto dawało bardzo dobry wykład z gry na utrzymanie wyniku przeciwko silniejszemu zespołowi. Gospodarze potrzebowali coś zmienić albo liczyć na błysk któregoś z piłkarzy. Pod koniec pierwszej połowy objawił się geniusz Martina Odegaarda. Norweg znalazł mysią dziurę w głęboko ustawionej defensywie Porto, a Trossard wykończył akcję. To była 40. minuta i chyba pierwsza groźna akcja Arsenalu lewą stroną.

Polsat Sport w serwisie X

W drugiej połowie niewiele się zmieniło

Jednobramkowe prowadzenie Arsenalu oznaczało, że nadal potrzebowali gola do awansu, ale utrzymanie takiego stanu prowadziło do dogrywki. Zespół Mikela Artety nie rzucał się do ataku, ale ciągle miał problemy ze zdominowaniem przeciwnika i utrzymaniem się przy piłce. Gra stała się jeszcze bardziej chaotyczna niż przed przerwą. Bardzo dużo było faz przejściowych, w której bardzo przydałby się Arsenalowi nieobecny dzisiaj przez kontuzję Gabriel Martinelli. Gospodarze dopiero pod sam koniec podstawowego czasu gry dokręcili śrubę, stworzyli sobie dwie klarowne okazje, ale nie udało im się trafić do siatki i do rozstrzygnięcia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.

Zespół Mikela Artety kontynuował dobrze zakończone 90 minut, zepchnął rywali do głębokiej defensywy i wydawało się, że zaczyna ich sobie przygotowywać do zadania ostatecznego ciosu, ale Porto przetrwało ten krótki moment i gra wróciła do pierwotnego obrazu. Wszystko powoli zmierzało do rzutów karnych i tak też się stało. W nich lepszy okazał się Arsenal. Jedenastek dla Porto nie strzelili Wendell oraz Galeno. Porto robiło co w ich mocy, ale na Kanonierów nie wystarczyło.

Arsenal 1:0 (dwumecz 1:1) Porto k. 4:3 (41′ Trossard)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ