Podcinania skrzydeł ciąg dalszy, czyli polscy pływacy w Tokio

W naszym kraju widziałem już wiele absurdów, zarówno w sporcie, jak i poza nim. Ale to, co dotknęło polskich pływaków w Tokio, po prostu przerasta ludzkie pojęcie.

REKLAMA

Sytuacja prezentuje się następująco. Wyobraźcie sobie, że poświęcacie całe swoje dotychczasowe lata życia, by zacząć robić profesjonalnie to, co kochacie. W tym przypadku — pływanie. Treningi, treningi i jeszcze raz treningi. W końcu tylko ciężką pracą można to osiągnąć, nie ma dróg na skróty. Dochodzicie do takiego momentu, w którym Wam się to udaje i macie okazję, by pojechać na wymarzone Igrzyska Olimpijskie. Powtarzam — Igrzyska Olimpijskie. To nie jest żaden turniej o Puchar Tymbarka, a najbardziej prestiżowa impreza sportowa na świecie od niepamiętnych lat. Kosztowało to tony wylanego potu, miliona wyrzeczeń, a przede wszystkim wiele cennego czasu. Najprawdopodobniej robiliście wszystko, by znaleźć się w tym miejscu, a nie innym. Natomiast Wasze rodziny (i przyjaciele) wspierali Was w tym procesie non stop. Wszystko po to, by spełnić marzenia. Niby wszystko, co złe, już jest za Wami, a przynajmniej tak się mogło wydawać. Nawet jeśli nie powiedzie się pod względem sportowym, to zostaną wspomnienia i fakt, że w ogóle się udało tam dotrzeć. Jak to mówią — to nie wstyd przegrać, wstydem jest poddać się bez walki. Najzwyczajniej w świecie. To, co w tym momencie ma powiedzieć sześć osób z Polski, które poleciały na drugi koniec świata (8688 km), a na miejscu okazało się, że muszą wracać do domu przez nieudolność Związku, który przecież deklarował im wsparcie i profesjonalne podejście. Nawet jeżeli mielibyście wytatuowane gwiazdy na rękach, to by Wam zwyczajnie opadły w takiej sytuacji.

Szczegóły całego zajścia możecie znaleźć tutaj:

Natomiast Związek wystosował następujące słowa…

W związku z zakończeniem procesu zatwierdzania przez FINA, Komitet Organizacyjny MKOl oraz PKOl składu naszej reprezentacji na IO w Tokio informujemy, że ostatecznie nasz zespół liczyć będzie 17 zawodników (9 z normą A do konkurencji indywidualnych i 7 z normą B wyłącznie do sztafet oraz 1 zawodnika z normą B, na zaproszenie FINA, z możliwością startu zarówno indywidulanie jak i w sztafetach). W zawodach olimpijskich wystartują 4 zespoły sztafetowe. W dniu jutrzejszym Prezes PZP opublikuje oficjalny komunikat zawierający wszelkie informacje odnoszące się do zaistniałej sytuacji, działań Związku związanych z zatwierdzaniem składu oraz podjętych decyzji.

– napisał Polski Związek Pływacki (PZP)

O tyle dobrze, że sprawa bardzo szybko zyskała rozgłosu i dzisiaj, praktycznie każdemu w tym kraju, przynajmniej obije się o uszy historia o nieszczęściu polskich sportowców w Tokio. I to jedyny „pozytyw” jaki można wyciągnąć z tego bagna. Co więcej, Alicja Tchórz (jedna z poszkodowanych pływaczek) na swoim Instagramie przybliżyła całą sprawę oraz udostępniła List Otwarty do Prezesa PZP.

+ 10 kolejnych nazwisk…

Nie dziwmy się, że młodzi i zdolni Polacy (niezależnie w jakim sporcie) będą coraz częściej wyjeżdżać za granicę, by tam trenować i próbować swoich sił, skoro u siebie w kraju bardziej podcina im się skrzydła, niżeli pomaga. Mam to szczęście, że swoim otoczeniu posiadam bardzo dobrych przyjaciół, którzy są pływakami, lub robili to w przeszłości. I naprawdę mi ich szkoda, bo nie raz słyszałem od nich, w jaki sposób są kierowani. Z prywatnej rozmowy dowiedziałem się, że wszystko w Związku już od dłuższego czasu robione było po tzw. łebkach. Przykładowo — Pływacy przed IO polecieli do Takasaki na parę dni, by przyzwyczaić się do warunków i atmosfery panującej w Japonii. Normalna sprawa. Tymczasem PZP załatwił im basen otwarty, gdzie Igrzyska odbywać się będą na basenie zamkniętym. Warunki są, mówiąc lekko, słabe. Sama Alicja na swoim Instastory przyznała, że jest to „lekki PRL”. Jakby tego było mało, basen, na którym przyszło im trenować, ma 1,4 metra, przez co nie idzie na nim wykonać skoków startowych ze słupka, ponieważ inaczej ktoś mógłby nawet sobie złamać kręgosłup. To są tylko jedne z wielu przykładów, wypisz wymaluj.

Dramat, bo inaczej tego nazwać nie można, sześciu polskich pływaków będzie ikoniczny. Idealnie pokazuje, jak łatwo inne osoby mogą zepsuć to, na co ktoś inny pracuje latami. Pomyłka związku automatycznie odkryje resztę ich błędów, które do dnia dzisiejszego były chowane pod dywan. Wiecie, nie jest to najpopularniejszy sport w Polsce. Jeśli byłaby mowa o piłce, to takie coś już dawno by nie przeszło. Tymczasem w polskim pływactwie musiało dojść do tak absurdalnej i przykrej sytuacji, żeby o czymkolwiek zacząć głośno mówić. Jedynie pozostaje mieć nadzieję, że przez to wszystko coś się w końcu zmieni na lepsze.

Zdjęcie: Dick Thomas Johnson/Flickr

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,651FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ