Pionierzy antyfutbolu – Estudiantes Osvaldo Zubeldii

Antyfutbol – to termin, który w piłce nożnej używamy po dziś dzień. Stosują go dziennikarze, którzy są zniesmaczeni grą danego zespołu. Mówią o tym trenerzy, gdy uważają, że ich przeciwnik utrudniał im grę w sposób niezgodny z zasadami fair-play. Jak w ogóle powstał antyfutbol? Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy cofnąć się w czasie o blisko 60 lat i przenieść się do Argentyny, gdzie za pionierów antyfutbolu uważane jest Estudiantes Osvaldo Zubeldii.

REKLAMA

Cyniczny trener

Zespół, który stał się synonimem słowa antyfutbol nie mógł być nijaki. Musiał odnosić sukcesy. Tak było właśnie z Estudiantes. Kiedy Osvaldo Zubeldia obejmował tą drużynę – poprzedni sezon skończyła ona na trzecim od końca miejscu. Pod wodzą nowego trenera zajęli najpierw szóstą, a potem siódmą lokatę, jednak przełomowy był trzeci sezon. W nim zostali pierwszym w historii mistrzem Argentyny spoza Buenos Aires. Dla całego kraju historia małego klubu, który wspiął się na szczyt była inspirująca. Estudiantes nie zrobiło tego w pięknym stylu. Było zespołem grającym agresywnie, twardo i na granicy przepisów. Osvaldo Zubeldia stworzył drużynę, która była lustrzanym odbiciej jego osoby w czasach, gdy był piłkarzem.

Aby zachować chronologię – kiedy Zubeldia podpisywał kontrakt z Estudiantes miał już w swoim CV pracę w Atlancie oraz posadę selekcjonera reprezentacji Argentyny. Na najbardziej renomowanym stanowisku w kraju poszło mu kiepsko. Słynął z tego, że dbał o perfekcyjne przygotowanie fizyczne swoich podopiecznych i mnótwo czasu poświęcał na szlifowanie stałych fragmentów gry, co prawdopodobnie świetnie sprawdzało się w klubie, ale nie działało w specyfice pracy z kadrą narodową. Jako piłkarz Zubeldia nie był ani szybki, ani silny, ani ponadprzeciętnie wyszkolony technicznie. Bazował na czytaniu gry i inteligencji, która również objawiała się w naginaniu zasad fair-play. – Nawet jako zawodnik autentycznie studiował grę i przepisy, balansując na ich granicy – mówił Antonio Ubaldo Rattín, który grał z Zubeldią w Boca Juniors. – Żeby pozbawić równowagi bramkarza rywali, potrafił niepostrzeżenie powiązać mu sznurówki – przytaczał z kolei przykład Silvio Marzolini.

Estudiantes grało bardzo brutalnie

Estudiantes Osvaldo Zubeldii było więc zespołem, który również nie stronił od mrocznej strony futbolu. „Droga do chwały nie prowadzi ścieżką usłaną różami” – mawiał Zubeldia. Carlos Bilardo – który, nawiasem mówiąc, zainspirowany metodami treningowymi Zubeldii został trenerem i zdobył z Argentyną mistrzostwo świata w 1986 roku – i kilku jego kolegów podobno zabierali ze sobą na boisko pinezki i kłuli nimi rywali. Stanowiska byłych piłkarzy Estudiantes są w tym temacie podzielone (Veron uważa to za mit, Rattin natomiast potwierdza prawdziwość tych oskarżeń). Udział samego Carlosa Bilardo w 2011 roku w kampanii reklamowej nawiązującej do tych działań chyba jednak jasno sugeruje jak było naprawdę.

Piłkarze Estudiantes starali się uzyskać nad rywalami przewagę psychologiczną. Przed meczem próbowali dowiedzieć się wszystkiego o piłkarzach, z którymi przyjdzie im się mierzyć – od ich nawyków, przez słabości, po życie prywatne. Wszystko oczywiście po to, aby wykorzystać to na boisku, wyprowadzić przeciwnika z równowagi i sprowokować do reakcji, która może skończyć się wykluczeniem z gry. – Korzystali z wiedzy psychologicznej w najgorszy możliwy sposób. Jeden z piłkarzy Independiente przykładowo zastrzelił kumpla podczas polowania. Kiedy grał przeciwko Estudiantes, piłkarze Zubeldii bez przerwy wołali za nim „morderca”. W Racingu z kolei występował pewien bramkarz, o którym wiedziano, że jest mocno uzależniony od matki. Kobieta nie chciała, żeby się ożenił, a gdy w końcu to zrobił, umarła pół roku później. Bilardo podszedł więc do niego w trakcie meczu i powiedział: „Moje gratulacje, słyszałem, że w końcu zabiłeś matkę” – opowiadał historyk Juan Presta.

Starcia przeciwko Europie

Oprócz tego Estudiantes było zespołem grającym po prostu bardzo brutalnie. Nie tylko agresywnie, ale właśnie przede wszystkim brutalnie. Cecha ta najbardziej uwidaczniała się w starciach z europejskimi rywalami. Po zdobyciu krajowego tytułu zespół Osvaldo Zubeldii wygrał Copa Libertadores pokonując w finale brazylijskie Palmeiras, tym samym zapewniając sobie grę w Pucharze Interkontynentalnym. Tam na Argentyńczyków czekał Manchester United. Pierwsze spotkanie, które stało pod znakiem ostrej gry rozegrano na La Bombonerze. Piłkarze Estudiantes popełnili 36 fauli (gracze Czerwonych Diabłów – 17), ale po bramce Marcosa Conigliaro z rzutu rożnego mistrzowie Ameryki Południowej zapewnili sobie zaliczkę przed rewanżem.

Piłkarze Man United wyjechali z Argentyny, jak po bitwie. Bobby Charlton potrzebował założenia szwów po wejściu Bilardo, George Best miał dostać łokciem w brzuch, Noby Stiles skończył z rozciętym łukiem brwiowym, a Denis Law uważał, że był ciągnięty za włosy. Mimo wszystko, Anglicy byli zadowoleni z takiego rezultatu żyjąc w przekonaniu, że u siebie bez problemu odrobią straty.

Nic bardziej mylnego. Estudiantes do Manchesteru również przyjechało z bojowym nastawieniem. W 7. minucie Veron wyprowadził gości na prowadzenie, więc zespół Osvaldo Zubeldii mógł skupić się na wybijaniu rywali z rytmu. Jose Hugo Medina poświęcił się i tak prowokował George’a Besta, że obaj wylecieli z boiska. Denis Law natomiast potrzebował szwów na nodze. Pomocnik Man United, Paddy Crerand określił Estudiantes „najbrudniejszym zespołem, przeciwko któremu grał”, a angielskie media były zniesmaczone postawą argentyńskiego zespołu. – Ich taktyka każe zadawać sobie pytanie, czy piłka nożna na najwyższym poziomie może przetrwać jako sport. Faule taktyczne stosowane wczoraj przez Estudiantes, podobnie jak te w wykonaniu Racingu przed rokiem i Argentyny w 1966 roku na Wembley, po prostu uniemożliwiają uprawianie tej dyscypliny – pisał „Sunday Times”.

Specyficzny czas argentyńskiej piłki

Angielscy dziennikarze wspominali spotkanie ich reprezentacji z Argentyną oraz pojedynek Racingu z Celtikiem w poprzedniej edycji Pucharu Interkontynentalnego, ponieważ Estudiantes nie było jedynym argentyńskim zespołem, który hołdował tego typu grze. Lata 60-te były specyficznym okresem w historii argentyńskiego futbolu. Po klęsce na Mistrzostwach Świata w 1958 roku, kiedy Argentyna żegnała się z mundialem już na etapie fazy grupowej po laniu 1:6 od Czechosłowacji w kraju rozpoczęła się narodowa debata na temat stylu gry. Argentyński futbol zawsze bazował na indywidualnych umiejętnościach i widowiskowej grze. Na MŚ w Szwecji taki styl gry został jednak brutalnie obnażony przez lepiej przygotowanych fizycznie i poukładanych taktycznie rywali z Europy. W Argentynie zamierzano więc zerwać z ideałami la nuestry i tworzyć zespoły grające mniej efektowną, ale bardziej efektywną piłkę.

Podręcznikowym przykładem zmiany spojrzenia na futbol Argentyńczyków było własnie Estudiantes. El Grafico pisało, że ich styl to „piłka opracowana ciężką pracą laboratoryjną”, natomiast w Juvenalu, gdy zespół Zubeldii był na drodze do trzeciego z rzędu zwycięstwa w Copa Libertadores chwalono ich za „ustawienie w obronie, dynamikę, temperament, poświęcenie, agresję w defensywie, ducha walki, myślenie zespołowe i organizację. Eliminujemy improwizację. Poprawiamy się i rozwijamy się w kierunku tego, co krytycy nazywali naszą największą słabością”. Estudiantes było więc całkowitym przeciwieństwiem la nuestry. Ale Argentyna wówczas tego potrzebowała. Klubu, który będzie odnosił sukcesy grając antyfutbol. Zespołu, który zaprzeczy, że w starciach z europejczykami brakuje im determinacji, siły fizycznej i organizacji zespołowej.

REKLAMA

Zmierzch Estudiantes

„Moda na Estudiantes” nie potrwała jednak długo. Pomiędzy drugim zwycięstwem w Copa Libertadores, a meczem o Puchar Interkontynentalny reprezentacja Argentyny położyła eliminacje do Mistrzostw Świata 1970 zajmując ostatnie miejsce w grupie z Peru i Boliwią. Tym samym w kraju znów zapanowała tęsknota za widowiskowym stylem gry. – Pragnienie zniwelowania naszych braków w szybkości i sile fizycznej w stosunku do Europejczyków doprowadziło nas do bezmyślnego naśladownictwa oraz pogardy dla umiejętności i inteligencji – diagnozowano w El Grafico.

Mecz w Pucharze Interkontynentalnym z Milanem dostarczył kolejnych argumentów dla przeciwników antyfutbolu. Podopieczni Osvaldo Zubeldii wrócili z Włoch z bagażem trzech bramek i nawet zwycięstwo 2:1 u siebie nie było dla kibiców pocieszeniem, ponieważ piłkarze Estudiantes znów „popisali się” nadmierną brutalnością. Aguirre Suarez (swoją drogą, piłkarz ten został wybrany w jednej z internetowych sond na najbrutalniejszego argentyńskiego zawodnika) złamał szczękę Nestorowi Combinowi po uderzeniu łokciem, natomiast Gianni Rivera przyjął uderzenie pięścią od bramkarza Alberto Polettiego, a później został skopany przez Eduardo Manerę. – W telewizyjnym przekazie ten mecz wyglądał jak transmisja z miejskich walk partyzanckich – podsumowało El Grafico. Cała trójka w/w piłkarzy Estudiantes została skazana na 30 dni aresztu za „hańbiące zachowanie podczas publicznego widowiska”. Co więcej, Polettiego dożywotnio zawieszono, a Suarez otrzymał 5-letni zakaz gry w reprezentacji.

Estudiantes to nie tylko antyfutbol

Estudiantes Osvaldo Zubeldii zostało zapamiętane przede wszystkim z brutalnej gry i naginania zasad, ale nie sposób pominąć innych wątków rozwoju tego zespołu. Koncepcja trenera nie bazowała tylko na antyfutbolu. Ba, był on szkoleniowcem bardzo nowatorskim jak na tamte czasy. W końcu w innym przypadku nie mógłby zrobić z tak skromnego klubu dominatora na kontynencie. Estudiantes jako pierwsze w Argentynie zaczęło stosować pułapki ofsajdowe, co dla rywali było czymś zupełnie nowym. Osvaldo Zubeldia hołdował także wysokiemu pressingowi, a swój zespół uczył tego elementu gry na materiałach video pokazując piłkarzom grę jednej drużyny z Europy Wschodniej (prawdopodobnie chodzi o Dynamo Kijów Wiktora Masłowa, ponieważ wówczas był to jedyny zespół z tamtego rejonu potrafiący grać pressingiem). Zaczęrpnięcie idei od innego klubu dziś jest normalnością, ale w tamtych czasach, kiedy „wymiana informacji” zachodziła dopiero, gdy oba zespoły spotkały się ze sobą było to podejście innowacyjne.

Osvaldo Zubledia wyróżniał się także na tle innych trenerów pod kątem analizy rywala i przygotowania planu na mecz w taki sposób, aby wykorzystać ich słabe punkty i ograniczyć zapędy najmocniejszych graczy. – Zubeldia wykonal świetną robotę przed rewanżem. Wszystko miał rozpracoawne z matematyczną precyzją: jak się ruszają po boisku, jakie charakterystyki mają poszczcególnie zawodnicy, kto kogo kryje. Mecz potoczył się dokładnie tak, jak zaplanował – opowiadał Veron o rewanżu z Manchesterem United. Zubeldia dbał dosłownie o każdy detal. – Wszystkie sytuacje do jakich mogło dojść w trakcie meczu mieliśmy omówione i przećwiczone – chwalił trenera Bilardo. – Rzuty rożne, rzuty wolne, wyrzuty piłki z autu, wszystko miało nam umożliwić osiągnięcie przewagi. Mieliśmy także ustalone znaki i sekretny język, których używaliśmy, żeby wciągnąć przeciwników w pułapkę.

Zubeldia nie bał się trudnych decyzji

Gdy przyszedł do klubu oglądał mecze pierwszej, drugiej i trzeciej drużyny. Kiedy uznał, że trzeci zespół gra lepiej od pierwszego, nie bał się zrobić potężnych czystek. Z pierwszej drużyny przetrwało tylko czterech zawodników, a miejsce reszty zajęli młodzi piłkarze, którzy chłonęli jak gąbka wiedzę przekazywaną przez trenera.

Estudiantes było więc połączeniem metodycznego podejścia trenera, nowinek, które w tamtych czasach nie były stosowane przez resztę zespołów oraz brutalnych sztuczek przekraczających granicę ducha sportowej rywalizacji. Gdyby odjąć któryś z czynników – Estudiantes zapewne nie byłoby jednym z najlepszych zespołów na świecie w drugiej połowie lat 60. XX wieku.

***

W przygotowaniu tekstu korzystałem z książek autorstwa Jonathana Wilsona „Odwrócona piramida” oraz „Aniołowie o brudnych twarzach”

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,608FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ