Nie myli się ten, kto nic nie robi. W obronie Piotra Zielińskiego

W meczu z Mołdawią Piotr Zieliński stracił piłkę 40 razy. Na temat jego użyteczności w reprezentacji Polski dyskusja toczy się już od wielu, wielu lat, a ciągle nie możemy dojść do punktu wspólnego. Czy pomocnik Napoli dusi się w ekosystemie kadry narodowej i nie jest w stanie pokazać swoich największych atutów ze względu na okoliczności czy też problem leży wyłącznie w nim samym? Mi bliżej zdecydowanie do pierwszego obozu – Zieliński jest ostatnim zawodnikiem, na którym powinna skupiać się krytyka.

REKLAMA

Za dużo strat

Wróćmy ponownie do statystyki przytoczonej na samym początku. Jak wyliczył portal SofaScore – w meczu z Mołdawią przez Piotra Zielińskiego straciliśmy posiadanie piłki aż 40 razy. Informacja ta nie przebiła się do polskich mediów, więc ominęło nas czytanie wielu negatywnych komentarzy pod adresem „Zielka” za występ w niedzielnym spotkaniu. Jakkolwiek źle nie brzmi ta statystyka – jest ona sygnałem dla calej reprezentacji. Pomocnik Napoli jest naszym głównym kreatorem. Od niego oczekujemy podań, które rozmontują obronę rywali. A żeby to zrobić – trzeba ryzykować. A gdy się ryzykuje to siłą rzeczy prawdopodobieństwo straty futbolówki jest większe. Nie zamierzamy usprawiedliwiać Zielińskiego. Stać go na lepsze występy niż ten z Mołdawią i powinniśmy od niego oczekiwać, że w takich spotkaniach zrobi większą różnicę niż to, co zaproponował w niedzielny wieczór na Stadionie Narodowym.

Niemniej jednak, nie możemy oczekiwać, że sam „Zielu” odwali całą robotę za resztę. Że tylko on jest w tej kadrze odpowiedzialny za kreowanie sytuacji kolegom. W meczu z Mołdawią 29-latek wykonał 101 podań, najwięcej spośród wszystkich zawodników w biało-czerwonej koszulce. 40 strat to nawet przy tak częstym oferowaniu się do gry zbyt duża liczba, ale Paweł Wszołek, Sebastian Szymański, Arkadiusz Milik i Karol Świderski (wszyscy grali od początku) nie wykonali nawet tylu podań.

Piotr Zieliński nie boi się brać gry na siebie

W naszej kadrze cała gra do pola karnego przeciwnika spoczywa na barkach Piotrka Zielińskiego. I owszem, ma on największe umiejętności techniczne, świetną wizję gry, jakość podania. Ale to nie jest głównym powodem, dla którego wszystko kręci się wokół niego. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że cała reszta w trudnych momentach (a ostatnio w meczach kadry innych nie ma) boi się wziąć na siebie odpowiedzialność, wyjść do podania. Gra na alibi, aby niczego nie zepsuć. Zieliński jest jedynym piłkarzem, który w reprezentacji strachu pokazuje się do gry i mówi: „dajcie mi piłkę”. Zachowanie całej reszty stwarza też problemy 29-latkowi. Jeśli większość zawodników unika gry to proces decyzyjny Piotrka, gdy znajduje się przy piłce jest utrudniony, a to prowadzi do większej liczby strat.

W efekcie kolejni selekcjonerzy wskakują na błędne koło. Jeśli ustawią Zielińskiego na „10-tce” wówczas nasza reprezentacja ma ogromny problem, aby minąć podaniem drugą linię przeciwnika i zagrać między linie, gdzie właśnie ustawiony jest „Zielek”. Sfrustrowany brakiem podań 29-latek cofa się więc głębiej po piłkę, często nawet wcielając się w rolę głeboko cofniętego rozgrywającego, ale wówczas brakuje kogoś, kto po otrzymaniu piłki między liniami przeciwnika potrafiłby zrobić z tego pożytek. Podczas wrześniowych meczów eliminacji do Mistrzostw Europy pomocnik Napoli był 10-tym zawodnikiem w liczbie rajdów, dryblingów i podań w kierunku ostatniej tercji boiska. Aby nasza reprezentacja zaczęła skutecznie grać przez środek trzeba by sklonować Zielińskiego.

Opaska kapitana

Od czerwca coraz głośniejszy robił się temat opaski kapitana w reprezentacji Polski. Choć chyba wszyscy wiemy, że odebranie tego zaszczytu Robertowi Lewandowskiemu oznaczałoby pójście na otwartą wojnę z najlepszym piłkarzem tej kadry, co raczej nie skończyłoby się dobrze, tak pod jego nieobecność na październikowym zgrupowaniu ktoś musiał przejąć miano kapitana. Padło na Piotra Zielińskiego, w którym Michał Probierz dostrzegł boiskowego lidera tej kadry (przez cechy, które opisywaliśmy wyżej).

Z postawy Zielińskiego jako kapitana wielu nie było zadowolonych, w tym Tomasz Kłos. – Rozkładanie rąk Piotra Zielińskiego dla mnie było bardzo słabe. Traci piłkę po raz pierwszy, potem drugi i trzeci, a później rozkłada ręce w kierunku sędziego. Nie możesz się tak zachowywać jako kapitan! Nie może tak reagować piłkarz, od którego zależy dzisiaj zawiązywanie akcji, bo od gry Zielińskiego uzależnieni są jego partnerzymówił były reprezentant Polski w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego Onet”.

Rozkładanie rąk przez Piotrka to naturalna reakcja na brak ruchu do podania jego kolegów. Wszystkich nas frustruje zbiorowy strach reprezentantów Polski, którzy panikują nawet pod wysokim pressingiem Mołdawii. Z przekąsem komentujemy słowa Michała Probierza, który starał się tłumaczyć słabszy występ Patryka Dziczka presją spowodowaną grą przed tak wielką publicznością. W tej całej reprezentacji strachu mamy jednego piłkarza, który zawsze chce mieć piłkę i nie boi się wziąć na swoje barki odpowiedzialności. To oczywiście Piotr Zieliński. Nie rozliczajmy go więc z liczby strat, ponieważ jest on jedyną osobą, która próbuje zmienić nastawienie drużyny. Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Jeśli inni pójdą za przykładem tymczasowego kapitana pokazując chęci do gry, odwagę i brak strachu przed popełnieniem błędu to i sam „Zielek”, i cała kadra tylko zyska.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,624FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ