Mistrzostwo Polski na stulecie klubu? O co gra Lech Poznań?

W 2022 roku Lech Poznań będzie obchodził stulecie klubu. Sezon 2021/22 ma być tym jubileuszowym. Pytanie, czy odbędzie się on na ich warunkach?

REKLAMA

Atmosfera po nieudanym sezonie

O poprzednim sezonie w wykonaniu Kolejorza nie muszę się zbytnio rozwodzić, ponieważ temat był już wałkowany milion razy, przez co na samą myśl o nim może dojść do odruchów wymiotnych. Jednak to dalej ciągnie się za Lechem. Jak to mówią — kibic nie zapomina. I tak właśnie jest w tym przypadku. Gdyby Lech zakończył poprzednie rozgrywki na (załóżmy) 3. miejscu w lidze, teraz nie byłoby aż takiej nagonki. Ale możemy gdybać.

Prawda jest taka, że Kolejorz kompletnie schrzanił poprzedni sezon, a początek (w Europie) miał przecież wyśmienity. Ba! Wymarzony wręcz. Ale no kto inny miał to zaprzepaścić, jak nie Leszek z Poznania. Nawarzyłeś sobie piwa, to je teraz wypij, nawet jeśli to przeterminowany Lech. Z całego tego chaosu wynika, że w stolicy Wielkopolski mamy aktualnie grobową atmosferę. A kibice? Nie gryzą się w język i nie szczędzą też mocnych słów. Nieważne czy na Facebook’owym profilu klubu pojawi się informacja o nowym sponsorze, czy słowa wypowiedziane przez jednego z wychowanków, skutek jest taki sam — lawina złości.

Ruchy transferowe

Śmiem twierdzić, że najprostszym sposobem, by załagodzić sytuację, jest dobra gra przed sezonem. Lecz paradoksalnie nie na boisku, a na rynku transferowym. I z tego co mi wiadomo, taki w Poznaniu mieli plan. Piotr Rutkowski apelował, że Kolejorz wyda na transfery w tym okienku najwięcej pieniędzy ze wszystkich klubów w Polsce. Tymczasem do Poznania zawitały cztery osoby, którym najzwyczajniej w świecie skończył się dotychczasowy kontrakt z poprzednim pracodawcom. Radosław Murawski, Joel Pereira, Artur Sobiech i Barry Douglas — tak prezentuje się lista. I o ile te transfery nie wyglądają na papierze źle, to ich ilość wygląda blado w momencie, w którym spojrzymy sobie na ligowe miejsce Lecha z minionego sezonu.

Co prawda, Maciej Skorża jest trenerem, który nikogo nie skreśla z góry, czego potwierdzeniem jest fakt, że każdemu chciał dać szansę w okresie przygotowawczym. Nawet tym, którzy w ostatnim czasie przebywali na wypożyczeniu, a w Poznaniu wydawali się być już dawno skreśleni. No prawie wszystkim, bo szansy nie dostał Julek Letniowski, ale to temat rzeka i rozmowa, którą z pewnością jeszcze poruszymy.

Joao Amaral, Mateusz Skrzypczak, Karlo Muhar czy Djordje Crnomarković — To jedni z tych, którzy wrócili do klubu po zakończonym wypożyczeniu. Najbardziej intryguje Amaral, który miał świetne wejście do drużyny Lecha, ale jego sytuacja bardzo szybko i płynnie się zmieniała, niekoniecznie na dobre. Niezbyt dogadywał się z ex szkoleniowcem, przez co na dwa lata wrócił do swojego ojczystego kraju. Nikt nie spodziewał się, że jeszcze zawita do Poznania na stałe. Tymczasem dostał szansę od Skorży, pokazał się z dobrej strony w okresie przygotowawczym, a w sezonie ma walczyć o miejsce w składzie z Danim Ramirezem. Mateusz Skrzypczak? To chyba ostatni z ekipy Tymka Puchacza, Kuby Modera itp., który ma jeszcze coś do udowodnienia w Lechu. Są dwie drogi — to będzie jego sezon i zaraz będziemy mówić w jego przypadku o kolejnym młodym, który ma wyjechać za granicę, albo podzieli los Huberta Sobola i najzwyczajniej w świecie będzie musiał wiązać swoją przyszłość z innym klubem. Krótka piłka. Osobiście trzymam kciuki, by zrealizował się ten pierwszy scenariusz. No i wisienka na torcie, a raczej dwie — Karlo Muhar i „Czarny” (chociaż w obecnych czasach z pewnością nie jest to zbyt poprawne określenie, to tak na niego mówią koledzy, spokojnie!). Panowie dostali swoje szanse, ale najprawdopodobniej ich drogi z klubem się rozejdą, ponieważ nie przekonali do siebie nowego szkoleniowca. Chociaż paradoksalnie Djordje został zgłoszony do najnowszej odsłony rozgrywek PKO Ekstraklasy, trochę rozbieżność w zeznaniach.

Jeśli już mówimy o transferach, to nie mogę pominąć wątku Damiana Kądziora. Transfer wydawał się już przyklepany (tak jak kilka lat temu, gdy odchodził Bjelica), a tymczasem sprawa obrała zupełnie inny kierunek, przez co były reprezentant Polski zagra w Gliwicach, zamiast w Poznaniu. Damian udzielił niedawno dość obszernego wywiadu dla portalu Weszło.com, przez co sprawa „w miarę” się wyjaśniła, a przynajmniej znamy jego wersję wydarzeń.

Powiem szczerze – nie wiem. Jestem człowiekiem, który nigdy o nikim nie będzie mówił źle. Rozmawiałem raz z trenerem Skorżą i podczas tamtej rozmowy mówił, że chciał mnie w drużynie. Może się coś zmieniło. Mój menedżer rozmawiał z Lechem i negocjacje nie były takie konkretne jak w Piaście. Może w Lechu inaczej na to spojrzeli i stwierdzili, że nie jestem zawodnikiem, który może im pomóc. I to jest ich prawo. Wiadomo – trener wybiera skład do drużyny, ja się skupiam na tym, że trener Fornalik chciał mnie u siebie. Piast spełnił wszystkie warunki. Może Lech tylko mnie sondował, chciał się dowiedzieć, na ile może sobie pozwolić? Żadnych konkretów z ich strony nie było i długo to trwało, dlatego w ogóle nie ma tematu. (…) Jestem w szoku, że można działać tak konkretnie jak Piast. Było podobnie do tego, jak odchodziłem z Górnika do Dinama. Była podana kwota, którą trzeba zapłacić, OK, płacimy. Potem warunki dogadaliśmy w pół godziny. To mi się podoba, taki konkret. A ze strony Lecha, widocznie nie pasowałem dla trenera, więc zwlekali. Ciężko mi się odnieść do tego. Nie lubię się zagłębiać w to, co się dzieje w środku klubu. To jest ich decyzja i tyle. Ja jestem zadowolony z tego, że przyszedłem do Piasta i teraz będę robił wszystko, by osiągać tu jak najlepsze wyniki. A o Lechu w ogóle nie myślę, nie przeżywam tej sytuacji.

– Damian Kądzior

Maciej Skorża co prawda na najnowszej konferencji prasowej potwierdził, że oczekiwałby kilku wzmocnień. Zawodników, którzy rzeczywiście stanowiliby o sile zespołu i potrafiliby z miejsca wskoczyć do podstawowej jedenastki. Tylko liga rusza już dzisiaj, więc… jest trochę za późno? Sprawa z Kądziorem została zawalona koncertowo, z Makana Baku podobnie (a tutaj ostatecznie klub pozyskujący wyłożył jedynie 350 tys. euro).

Trener Lecha Poznań wypowiedział się o tej sytuacji w wywiadzie z Interią:

Damian to dobry zawodnik i był na naszej liście. Poważnie rozważałem jego kandydaturę i pojawiły się także pierwsze rozmowy w sprawie pozyskania go. W tym samym momencie zaczęły się jednak pojawiać inne, alternatywne rozwiązania. Zawodnicy o innej specyfice, o innym profilu – tacy, którzy mogą nam dać inne opcje w grze ofensywnej. Uznałem zatem, że warto poczekać i spróbować pozyskać właśnie tych piłkarzy.

– Maciej Skorża

I może na tym skończymy ten wątek. Kibice oczekują konkretnych wzmocnień i sięgnięcia głęboko do kieszeni przez Właścicieli. Tymczasem Lech na rynku czasi się przez bardzo długi okres, by na końcu nie zaatakować upatrzonej „zwierzyny”. Gdzie tu sens i logika takiego „polowania”? No właśnie. Ostatnie lata przypominają istną żyłę złota w dorobku Lecha Poznań, ale najwidoczniej nie chcą tego zdobytego „złota” przekuć. Zamiast tego, zostało ono schowane do skarbca, a drzwi do niego zamknięte. Gdzie jest klucz?

REKLAMA

Przedsezonowe przygotowania

Jeśli chodzi o aspekty sportowe, to Lech Poznań rozegrał 5 spotkań w okresie przygotowawczym przed sezonem. Bilans? 3 wygrane, 2 porażki – 10 goli strzelonych, 6 goli straconych. Poszczególnie…

  • 3:1 z Zagłębiem Lubin
    • 0:1 z Lechią
  • 3:2 z Midtjylland
    • 0:2 z Arką
  • 4:0 z Miedzią

Wydaje się, że taktyka stawiania na młodzież się nie zmieni w nowym sezonie. Zdecydowanie ważniejszą rolę powinni odgrywać tacy zawodnicy jak Kozubal, czy Karbownik, którzy wskoczyli z akademii do 1. drużyny. Natomiast bardziej nam znani, jak np. Jakub Kamiński, będą powoli szykowani do wyjazdu za granicę. W dalszym ciągu występuje wizja „spolszczania” kadry, stąd ani trochę nie dziwi mnie sprowadzenie Radka Murawskiego, czy np. Artura Sobiecha. Co do tego drugiego, czas pokaże, czy Maciej Skorża zdecyduje się na wariant gry dwójką napastników, czy jednak pozostanie przy osamotnionej „9”. Jedno jest pewne, w ataku ma do wyboru, do koloru — Ishak, Sobiech, Johannsson, młody Filip Wilak. Z tym dodatkiem, że Mikael Ishak dostał opaskę kapitana, więc to raczej do niego będą dobierani pozostali napastnicy, a nie na odwrót.

Co do reszty pozycji, to z pewnością zaskakuje brak zmian wśród środkowych obrońców względem poprzedniego sezonu. Zważając na to, że Lech tracił dość sporo bramek, decyzja ta może dziwić. Paradoksalnie jednak niekoniecznie musimy pisać pesymistyczny scenariusz. Lubomir Satka raczej będzie pewniakiem do gry od 1. minuty. W końcu to piłkarz, który wybiegł w pierwszym składzie reprezentacji Słowacji na Euro 2020. W duecie z Bartkiem Salamonem mogą stworzyć ciekawą parę stoperów. Jest jeszcze Thomas Rogne, ale tutaj największy problem odgrywają jego kontuzje. W tym aspekcie nic się nie zmienia od dłuższego czasu. Jeśli chodzi o wybór bramkarza numer 1, padło na Filipa Bednarka. Najprawdopodobniej w takiej sytuacji Mickey nie przedłuży swojego kontraktu i zimą Lech będzie musiał oglądać się za nowym bramkarzem.

„Otoczka”

Wspominałem już o tym, że jest dość spora (lekko mówiąc) nagonka na działaczy Lecha. Brak oczekiwanych transferów i wyników odbija się teraz czkawką. Aż do tego stopnia, że ostatnio największym tematem w mediach społecznościowych była „afera” z głównym sponsorem — bukmacherem STS. Lech wydał specjalne stroje na stulecie klubu, takie ze złotymi wstawkami. Wszystko okej, gdyby nie fakt, że STS wbił ze swoim pomarańczowym, totalnie niepasującym, ogromnym logiem na samym środku.

Twitter zapłonął, inne firmy konkurencyjne podłapały temat i robiły sobie z tego niezłą polewę. Autentycznie, więcej mówiło się o koszulkach, niż o czymkolwiek innym związanego z klubem. Ale jeśli mam ruszać temat, to powiem tylko, że o ile to STS się uparł i postawił na swoim — to zarząd Lecha wie już, jak czują się kibice ich klubu praktycznie co roku. Swoją drogą, mam wrażenie, że Lech robi wszystko, co w ostatnim mistrzowskim sezonie 14/15. Wraca ten sam trener, który ściąga jednego z lepszych wówczas zawodników (Douglasa), klub ponownie z tym samym sponsorem, co wtedy. Kto chce im powiedzieć, że nic dwa razy się nie zdarza?

Jakby tego było mało, kibice ogłosili bojkot. Kocioł, czyli główna trybuna kibicowska, będzie pusta. Przynajmniej w najbliższym czasie. Ale chyba nikomu wyżej postawionemu nie zależy, bo rzucone zostało kilka populizmów na konferencji, że każdemu zależy na ich wsparciu i w sumie tyle. Z drugiej strony — co mieli powiedzieć? Mam wrażenie, że występuje bardzo duży chaos i niewiadoma w szeregach poznańskiego zespołu.

Każdy oczekuje Mistrzostwa Polski na stulecie istnienia klubu, ale w dalszym ciągu jest to temat tabu w Poznaniu. Naprawdę nie wiem, co z tego będzie. Równie dobrze Lech może wygrać kilka pierwszych kolejek pod rząd, kibice wrócą na stadion i wszystko zmieni się diametralnie. Nie proście o wizję przyszłości, bo w przypadku Lecha Poznań nigdy nic jest pewne. Natomiast padły słowa i deklaracje. Na stulecie klubu Lech ma zdobyć Mistrzostwo Polski i Superpuchar Polski. Skoro mówią o tym sami piłkarze, sztab trenerski, właściciele — to nie dziwmy się, że właśnie tego wszyscy będą oczekiwać w najważniejszym sezonie Lecha Poznań.

Mamy stulecie klubu i dobrze wiemy, jaki obowiązek mamy w tym sezonie. Każdy mecz ma być jak finał, w każdym musimy zagrać o wszystko, bo tylko tak osiągniemy cel, czyli mistrzostwo Polski. Nie boję się tego powiedzieć, bo tylko to nas w tym sezonie interesuje. Liczę na to, że już od pierwszego meczu pokażemy, że będziemy się w tym sezonie mocno bić o mistrzowski tytuł.

– Jakub Kamiński

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,602FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ