Lechu, coś Ty odwalił!? Czy to już koniec van den Broma w Poznaniu?

Radomiak Radom do meczu z Lechem Poznań przystępował jako drużyna, która z ostatnich sześciu ligowych spotkań zdołała wygrać tylko jedno. Kolejorz na przestrzeni ośmiu minionych spotkań PKO BP Ekstraklasy, zaliczył jedynie dwie wygrane. Obie ekipy miały więc wielką potrzebą dopisania na swoje konto trzech punktów. Oczywiście, dużo większa presja znajdowała się na barkach Johna van den Broma. Był to zarazem szczególny mecz dla Macieja Kędziorka, który do 1 grudnia był asystentem holenderskiego trenera w Lechu Poznań.

REKLAMA

Bezproduktywność w ataku?

Na potwierdzenie słów, że John van den Brom nie czuje się zbyt pewnie, niech świadczy fakt, że w pierwszym składzie Lecha na ten mecz wyszedł nieobecny od ośmiu miesięcy Bartosz Salamon. Tonący brzytwy się chwyta, bowiem forma 32-latka była ogromną niewiadomą. Gra Lecha dalej wyglądała jednak bardzo przeciętnie. Dawali dość często Radomiakowi spychać się pod swoją bramkę. Dodatkowo nie zawsze radzili sobie z pressingiem swojego przeciwnika. Kolejorz gubił się, gdy miał wymienić dwa dokładniejsze podania. Wskazują też na to trzy żółte kartki, które obejrzeli piłkarze Johna van den Broma. To pokazuje, że nie za dużo układało się w szeregach poznańskiego zespołu. Dalej dominowała bezproduktywność i przewidywalność w ataku. Granie po obwodzie i staranie się o jak najdłuższe utrzymanie się przy piłce to zdecydowanie za mało.

Grunt to skuteczność

Mimo tego to Poznaniacy jako pierwsi w tym spotkaniu objęli prowadzenie. Bardzo składną akcję swojego zespołu w 30. minucie na gola zamienił Nika Kvekveskiri. W tej akcji zagrało dosłownie wszystko. Szkoda, że była to tylko jedna akcja i chwilowy przebłysk geniuszu podopiecznych Johna van den Broma. Kibice Lecha od takich piłkarzy wymagają nieco więcej. Martwiące też jest to, że po strzeleniu gola Lechici nie ruszyli po kolejne gole. Znowu dali się zepchnąć do obrony i oddali piłkę piłkarzom Radomiaka. A ci tworzyli coraz to groźniejsze okazje i starali się jak najszybciej doprowadzić do wyrównania.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Sami prosili się o kłopoty piłkarze Kolejorza. Brakowało pójścia za ciosem i chęci dążenia do kolejnych goli, z której jeszcze w niedawnym czasie słynął Lech Poznań. Jedna dobra akcja to zdecydowanie za mało. Na Radomiaka w pierwszej połowie to wystarczyło. Jednak pod koniec pierwszej części spotkania gospodarze pokazali, że nie zamierzają odpuszczać i jednobramkowe prowadzenie to zdecydowanie może być za mało.

Poznaniacy wciąż pozwalali swoim rywalom na wiele. Jednak potrafili w tym wszystkim znaleźć złoty środek i także z minuty na minutę tworzyć coraz więcej sytuacji. Lech dzisiaj był po prostu skuteczniejszy i konkretniejszy. Z ataków gospodarzy nie specjalnie dużo wynikało, dlatego piłkarze Johna van den Broma postanowili wziąć sprawę w swoje ręce.

W 50. minucie do asysty gola dołożył Joel Pereira. Był to drugi celny strzał Kolejorza w tym spotkaniu. Oba znalazły drogę do bramki. Bezlitosny i wyrachowany był dzisiaj Lech. Ruch z Bartoszem Salamonem wprowadził spokój w szeregach obronnych. Trafienia nie przychodziły same. Bazowały one na zrywach poszczególnych piłkarzy. Niepotrzebnie się Lechici dali wciągnąć w grę swojego przeciwnika. Łapali kartkę za kartką za faule. Na końcu przecież liczą się gole, a te dzisiaj Lech potrafił zdobywać w przeciwieństwie do podopiecznych Macieja Kędziorka.

Proszenie się o kłopoty

Można śmiało powiedzieć, że piłkarze Radomiaka dzisiaj odczytywali zamiary swoich przeciwników. Nic w tym dziwnego, bo wcześniej wspominany szkoleniowiec radomskiego klubu pracował w poznańskim klubie. Jednak ta wiedza swojego przeciwnika na nic się nie zdawała. Okazje były, lecz w tym wszystkim brakowało jakości, doświadczenia i spokoju. To wszystko miał dzisiaj Lech. Zasłużenie czy nie, ale prowadził w tym meczu i zmierzał po drugie z rzędu wyjazdowe ligowe zwycięstwo.

Tak jak już wspominałem, Lech Poznań wdał się w grę Radomiaka Radom. Do 64. minuty czterech zawodników Kolejorza obejrzało żółte kartki. W tej samej minucie drugie ostrzeżenie otrzymał Jesper Karlstrom i Szwed musiał opuścić boisko. Pół godziny miał Radomiak, by odrobić dwubramkową stratę. Lech sobie sam narobił problemów. Od momentu czerwonej kartki dla Karlstroma piłkarze Johna van den Broma skupili się na bronieniu wyniku i na próbie przeprowadzania kontrataków. Jednak Radomiak nacierał z minuty na minutę coraz bardziej, aż wreszcie dopiął swego. Gola kontaktowego w 79. minucie strzelił Dawid Abramowicz.

Lech Poznań miał jedno zadanie. Wymęczyć wygraną. Sięgnąć po 3 punkty, dać sobie spokój przed przerwą zimową. Wszyscy znamy polski futbol i wiemy, jak to się musiało skończyć. W 5. minucie doliczonego czasu gry, Leonardo Rocha wyrównał.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Dla Radomiaka remis nie ma większego zysku, to nie jest drużyna, dla której różnica 10 czy 9 miejsce w ligowej tabeli ma większe znaczenie. A Kolejorz? Chyba podpisał dzisiaj papier ze zwolnieniem Johna van den Broma…

Radomiak Radom — Lech Poznań 2:2 (Abramowicz 79′, Rocha 90+5′ – Kvekveskiri 30′, Pereira 50′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ