Jude Bellingham w Realu Madryt – właściwy człowiek we właściwym miejscu

Po blisko trzech miesiącach od startu sezonu w czołowych europejskich ligach chyba nikt nie ma wąptliwości, kto jest najlepszym transferem minionego lata. Ba, gdybyśmy przeprowadzili ankietę wśród fanów piłki nożnej na najlepszego piłkarza trwającego sezonu większość zapewne bez wahania odpowiedziałaby: „Jude Bellingham”. Świeżo upieczony piłkarz Królewskich robi furorę w La Liga i zdaje się być piłkarzem idealne skrojonym pod DNA Realu Madryt.

REKLAMA

Królewska tożsamość

Kluby piłkarskie na przestrzeni lat kształtują swoją tożsamość. Przez wiele różnych momentów, porażek, chwil chwały oraz decyzji osób zarządzających kreślą swoje postrzeganie w oczach fanów. Do niektórych przykleja się łatka „przegrywów”, inni zaś stereotypowo są kojarzeni z konkretnym stylem gry. Real Madryt to jeden z tych klubów, który ma najbardziej wyraziste DNA. Comebacki w Lidze Mistrzów w ostatnich latach tylko umacniały nas w przekonaniu, że to najmocniejszy mentalnie zespół na świecie. Że w drużynie grają gwiazdy, które dźwigają presję najważniejszych meczów, dlatego kiedy Real dochodzi już do finałów to ich nie przegrywa.

Real Madryt zawsze był też klubem piłkarzy. Nie trenerów, a właśnie piłkarzy. To zawodnicy mają być największymi gwiazdami, a zadaniem menedżera jest znalezienie sposobu, aby pomiescić ich wszystkich na boisku i zadowolić każdego z nich nie przypisując komuś roli, w której będzie się źle czuł. To nie szkoleniowiec ściąga piłkarzy pod swoją filozofię gry, a musi dostosować ją do stanu kadrowego i największych gwiazd. W obecnym futbolu tego typu trenerów na najwyższym poziomie jest coraz mniej, ale Real w osobie Carlo Ancelottiego ma kandydata idealnie dobranego pod swoje DNA. Włoch lubi schować się w cieniu i wynieść piłkarzy na piedestał, a przy tym jest świetny w zarządzaniu grupą i potrafi słuchać zawodników. W takim środowisku presja na piłkarzu, za którego płaci się 100 mln euro jest więc jeszcze większa. Ale do Realu mają trafiać piłkarze, na których presja działa tylko i wyłącznie mobilizująco. Taki właśnie jest Jude Bellingham.

Jude Bellingham to wciąż 20-latek

Anglik cztery miesiące temu skończył dopiero 20 lat. W europejskim futbolu na wysokim poziomie jest już od dość długiego czasu, ale przede wszystkim to jego prezencja na boisku i naturalna charyzma sprawiają, że łatwo zapomnieć, że on wciąż jest młodym piłkarzem. Na wielu zawodników w zbliżonym do niego wieku, nawet gdy mają już spore doświadczenie w seniorskim futbolu, patrzymy przez różowe okulary i jesteśmy gotowi wybaczyć im nieregularność, bo przecież młodość rządzi się swoimi prawami. Bellingham jest inny. Wysoko zawiesił sobie poprzeczkę i nie schodzi poniżej tego poziomu.

Pierwsze znaki o tym, że mamy do czynienia nie ze zwykłym, młodym obiecującym piłkarzem, a wybitną jednostką i osobowością dotarły do nas z Birmingham. Mimo że Bellingham rozegrał dla zespołu z Championship tylko 44 mecze to w klubie postanowili zastrzec jego numer. Takich praktyk nie robi się dla zwykłych piłkarzy. O mocnym charakterze Bellinghama wiedzą także w Dortmundzie, a dokładniej rzecz ujmując – przekonał się o tym Nico Schulz. Lewy obrońca został zrugany przez 18-letniego wówczas Bellinghama za słabą grę. – Nawet nie potrafisz zagrać jednego pier******** podania, jesteś gównem. Za każdym jeb**** razem – krzyczał w stronę 10 lat starszego kolegi. Choć liderów powinna cechować pozytywna motywacja, to takie podejście, aby nie wylewać swojej frustracji na kolegach z zespołu często przychodzi dopiero z wiekiem. Stawiamy dolary przeciwko orzechom, że teraz Bellingham już by się tak nie zachował, a zamiast tego zmotytowałby kolegę w inny sposób.

Królewska mentalność

Jude Bellingham wszedł do Realu bez żadnych problemów, od początku przejął rolę lidera i największej gwiazdy zespołu. Królewscy właśnie stracili Karima Benzemę i brakuje im bramkostrzelnego napastnika? Nie ma problemu, Bellingham zrekompensuje jego gole, oczywiście nie zapominając o wywiązywaniu się z obowiązków środkowego pomocnika. W 13 meczach w koszulce Los Blancos były piłkarz BVB strzelił 13 goli i zaliczył 3 asysty. Trafiał do siatki najpierw w debiucie w La Liga, później w pierwszym meczu w Champions League dla Realu, a w końcu także w debiutanckim El Clasico. Okoliczności pierwszego gola przeciwko Barcelonie były wyjątkowe. 68. minuta, bramka wyrównująca na 1:1 po pięknym uderzeniu z dystansu. Wielu zawodników w jego wieku oszalałoby z radości, natomiast Bellingham… nawet niespecjalnie świętował tego gola, dając do zrozumienia, że remis go nie zadowala. Że Real musi strzelić w tym meczu jeszcze jednego gola.

Canal+ Sport w serwisie X

Jude Bellingham jest piłkarzem, który idealnie pasuje do mentalności zwycięzców Realu Madryt. Thomas Muller powiedział kiedyś, że w Bayernie nie wygrywa się po to, aby świętować, a po to aby mieć spokój. Królewskich to zdanie tyczy się chyba jeszcze bardziej, a Jude Bellingham jest najlepszym przykładem zawodnika, który kieruje się tą zasadą. Anglik i Real Madryt, najbardziej utytułowany klub w Europie od początku byli na siebie skazani i dziś obserwujemy jak obie strony wzajemnie korzystają na tej współpracy. Jude Bellingham to „Galactico z urodzenia”. Bycie gwiazdą Realu Madryt było mu wręcz pisane.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,609FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ