Jest jednym z najlepszych trenerów w Europie. Kiedy zgłosi się po niego topowy klub?

Ma niespełna 40 lat, a w tę niedzielę poprowadził lizboński Sporting już po raz 200. Punktuje z zawrotną średnią 2,25 pkt na mecz i zdobył już 5 trofeów, w tym mistrzostwo Portugalii. Ma swój określony styl gry, doskonale rozumie się z piłkarzami, umiejętnie wprowadza i rozwija młodzież. Dlaczego Ruben Amorim to jeden z najlepszych trenerów nowej generacji i jak to możliwe, że jeszcze nie dostał poważnej oferty z topowego klubu?

REKLAMA

Skromność i pokora podstawami sukcesu

Zanim przejdziemy do omawiania suchych liczb i statystyk, warto bliżej przyjrzeć się samej osobowości Rubena Amorima. W tekście napisanym nieco ponad dwa lata temu, porównywałem Portugalczyka do Juliana Nagelsmanna. Byłego szkoleniowca Bayernu i RB Lipska miał on przypominać pod kątem przebojowości, inteligencji taktycznej, czy perfekcjonizmu. Na przestrzeni czasu można zaobserwować jednak, że 39-latek posiada jeszcze większą charyzmę i potrafi znaleźć wspólny język z każdą osobą z którą pracuje.

W końcu zaczynał pracę w Sportingu jako były piłkarz derbowego rywala – Benfiki, a dziś jest jednym z ulubieńców fanów Verde e Branco. Znakomicie dogaduje się zarówno z doświadczonymi liderami drużyny pokroju Sebastiana Coatesa czy Nuno Santosa, jak i młodymi prospektami i gwiazdami. Na konferencjach prasowych nie szuka wymówek. Nie osiada na laurach kiedy jego zespół notuje znakomite serie ani nie ucieka od krytyki kiedy ta jest uzasadniona. Po jednym z meczów Ligi Europy ktoś porównał go do Jose Mourinho, u którego w 2018 roku Amorim ukończył trenerski staż. Ruben odpowiedział dosadnie: Nie porównujcie mnie do Mourinho. Ostatnio napisał do mnie, że nowy i stary Mourinho przechodzą na kolejny etap (śmiech). Nigdy nie będzie kolejnego Mourinho.

Poławiacz i czyściciel pereł

Wspomniałem już, że Ruben Amorim ma doskonały kontakt z zawodnikami, szczególnie młodymi. Efekty tych relacji i wspólnej pracy widać jak na dłoni. Tak prezentuje się lista wybranych piłkarzy sprzedanych przez Sporting w dwóch ostatnich letnich okienkach transferowych:

  • Nuno Mendes -> PSG (38 mln euro)
  • Matheus Nunes -> Wolverhampton (45 mln euro)
  • Joao Palhinha -> Fulham (21 mln euro)
  • Manuel Ugarte -> PSG (60 mln euro)
  • Pedro Porro -> Tottenham (40 mln euro)

A to tylko najbardziej znane nazwiska. Sporting wraz Amorimem wyławiają perełki na rynku (bądź we własnej akademii) i co roku szlifują kolejne młode gwiazdy. Obecnie do takich graczy można zaliczyć Goncalo Inacio (22 lata – obrońca), Mortena Hjulmanda (24 lata – pomocnik) i Pedro Goncalvesa (25 lat – pomocnik), czy Viktora Gyokeresa (25 lat – napastnik). Spośród tej grupy szczególną uwagę przyciąga oczywiście główne źródło bramek Zielono-Białych w tym sezonie, a więc szwedzki snajper. Gyokeres który trafił do Lizbony z Coventry City, ma w tym sezonie już 33 gole i 12 asyst we wszystkich rozgrywkach. To zwiastuje nic innego jak ciekawą sagę transferową z jego udziałem już tego lata. Podobnie może być również z samym Amorimem.

Bardzo owocna współpraca

Aby lepiej zrozumieć funkcjonowanie Sportingu za kadencji Portugalczyka, pozwolę sobie zacytować fragment mojego poprzedniego tekstu:

Gra zespołów Amorima przeciwko ekipom z topu nigdy nie opierała się na murowaniu bramki i korzystaniu z najprostszych możliwych środków. Portugalczyk praktycznie w każdym spotkaniu stawia na formację 1-3-4-3, która zakłada odważną grę w środku pola, szybki doskok i wysoki pressing. Jego Braga i obecny Sporting nie zawsze dominują pod kątem posiadania piłki, ale odpowiedni poziom agresji i intensywności gry pozwala na bardzo dynamiczne rozegranie i często zabójcze kontry.

W szeregach Sportingu znajdują się gracze o wybitnych umiejętnościach technicznych. Mają posługiwać się wachlarzem zróżnicowanych cech, takich jak skuteczny drybling, precyzja podań, doskonały balans ciała i finezja. Kluczem do efektywnego wykorzystania takich graczy i ich poszczególnych atutów jest inteligentne zarządzanie tym ludzkim kapitałem. Amorim z jednej strony nie pozwala na zbyt dużą swobodę i rozluźnienie swoim podopiecznym – każde zagrania ma mieć jak największą wartość, a podania zdecydowanie częściej wędrują wzdłuż niż wszerz boiska. Z drugiej strony, Ruben nie chce zupełnie zamykać swoich graczy na kreatywne rozwiązania, więc pozostawia im pewną furtkę do improwizacji i zabawy piłką. W ten sposób Sporting Amorima tworzy dobrze wyważoną mieszankę dyscypliny i wypracowanych schematów, która w odpowiednich momentach potrafi skorzystać z różnic indywidualnych i przekuć to na własną korzyść.

Dodajmy do tego, że na 217 spotkań w roli menedżera wygrał 143, zremisował 31 i przegrał 33, co daje mu wspomnianą na początku niesamowitą średnią 2,25 pkt na mecz. Trzykrotnie sięgał po Puchar Ligi Portugalskiej, raz po Superpuchar, a w sezonie 20/21 sięgnął po pierwsze od 19 lat mistrzostwo kraju. W poprzedniej edycji Ligi Europy udało mu się wyeliminować Arsenal w dwumeczu 1/8 fazy pucharowej. Podsumowując, CV Rubena Amorima już może imponować, a istnieje duże prawdopodobieństwo że Sporting sięgnie po kolejny tytuł mistrzowski i wciąż jest w grze o tytuł na arenie europejskiej.

Latem powinny bić się o niego topowe kluby

Czy tylko mnie dziwi fakt, że jak dotąd fachowiec pokroju Amorima nie dostał jeszcze ani jednej poważnej oferty z mocnego klubu wchodzącego w skład top 5 lig w Europie? Miejmy nadzieję, że coś w tej materii się wreszcie zmieni. Jakby nie patrzeć, lista klubów do których potencjalnie mógłby trafić 39-latek jest naprawdę spora.

REKLAMA

Zacznijmy od opcji z najwyższej półki. Wiemy już na pewno, że pod koniec sezonu trenerów pożegnają FC Barcelona, Liverpool oraz Bayern Monachium. Główne „ALE”, które pojawia się w perspektywie zatrudnienia Portugalczyka do któregoś z tych klubów jest oczywiście brak doświadczenia w pracy z gwiazdorskim środowiskiem. Barca prawdopodobnie odpada ze względu na klauzulę odstępnego w postaci 30 mln euro, jaką należałoby zapłacić Sportingowi. Natomiast poza tym… tak naprawdę nie ma się do czego za bardzo przyczepić. No może poza przywiązaniem do formacji z trójką obrońców. Chodź to akurat moim zdaniem najmniejszy problem, bo to ustawienie w Sportingu wynika z posiadanych zasobów ludzkich. Amorim to trener nowoczesny, elastyczny i posiadający gen perfekcjonisty. Jeśli szukać kogoś do budowy projektu o solidnych podstawach z perspektywą na dłuższy okres, to miałoby to ręce i nogi.

Niezbyt pewny swojej posady może być Erik ten Hag. Im dłużej Holender przebywa na Old Trafford, tym mniej zaufania i sympatii żywią do niego kibice Manchesteru United. Nie sprawdził się jeden wizjoner, więc chyba nie zaszkodzi sięgnąć po drugiego prawda? Nowy właściciel, nowi gracze, nowy trener – nowy Manchester.

Pójdźmy teraz nieco inną ścieżką. Klub nie topowy, a jedynie aspirujący do tego miana, bądź odnoszący jedynie sukcesy tymczasowe. Bayer Leverkusen i BVB w przypadku odejścia Xabiego Alonso, czy Edina Terzicia. AC Milan, którego fani zgodnie chcieliby się pozbyć Stefano Piolego. A może Brighton, gdyż Roberto De Zerbi jest na celowniku FC Barcelony? Opcji jest multum, a kąsek jest więcej niż łakomy. A jeśli żaden z tych ruchów się nie ziści? Cóż, wtedy Ruben Amorim dalej będzie robił swoje w Sportingu i cierpliwie czekał na odpowiedni moment. Jak dotąd idzie mu to doskonale.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ