Jerzy Brzęczek i Wisła Kraków — jaka piękna katastrofa

Jerzy Brzęczek podał się do dymisji i skończył pracować w Wiśle Kraków. Tym samym zakończył się kompletnie nieudany mariaż pomiędzy Białą Gwiazdą i byłym selekcjonerem reprezentacji Polski. Kto jest odpowiedzialny za kompletną katastrofę, jaką okazał się czas spędzony przez Brzęczka jako trenera Białej Gwiazdy? Zapraszam do lektury, gdyż ciężko o jednoznaczne odpowiedzi.

REKLAMA

Spadanie z wysokiego konia

Zacznijmy od tego, iż nie uważam Jerzego Brzęczka za głównego winowajcę sytuacji, w jakiej obecnie znajduje się krakowska Wisła. A jest to sytuacja iście beznadziejna, tworząca ze stołka trenera Wisły obecnie najcięższe miejsce pracy na piłkarskiej mapie Polski. O tym jednak później.

Jerzy Brzęczek trafił do Wisły w burzliwym okresie. Drużyna rozpoczęła rundę wiosenną z ogromnymi problemami i po dwóch kolejkach od okresu przygotowawczego postanowiono pozbyć się Adriana Gul’i i przekazać stery Brzęczkowi. Sytuacja w tabeli nie była obiecująca, ale Wisła była jeszcze wtedy nad strefą spadkową. Do czasu…

Zarówno Wisła, jak i Brzęczek potrzebowali wtedy odbicia. Biała Gwiazda blakła z każdym meczem sezonu 21/22, trener Brzęczek miał udowodnić wszystkim że jest po prostu dobry w swoim fachu. Dochodzimy tu do pierwszej kwestii – skali oczekiwań.

Nad Jerzym Brzęczkiem już zawsze będzie wisieć angaż w reprezentacji Polski. Powiedzmy sobie szczerze — Brzęczek na tamtym etapie swojej kariery nie był odpowiednim kandydatem na selekcjonera. Taką posadę zaproponował mu jednak Zbigniew Boniek i ciężko mieć do trenera Brzęczka pretensje, że tak hojną ofertę przyjął. Jednocześnie jednak jego trenerskie życie zostało napiętnowane przez tamtą decyzję. Od Brzęczka zawsze będzie wymagać się więcej, bo przecież piastował najważniejsze trenerskie stanowisko w tym kraju. Nawet jeśli te oczekiwania nie mają pokrycia w rzeczywistości.

Brak szczęścia i pomysłu

No dobrze, ale praca w Wiśle nie powinna być tak wymagająca jak prowadzenie narodowej kadry, czyż nie? Okazało się jednak, że Brzęczek nie potrafił zahamować marszu Wisły do spadku z ligi. Mało tego, w pewnym sensie trener Brzęczek sam dyktował tempo tego marszu. Jedno zwycięstwo w 14 kolejkach brzmi jak nieśmieszny żart. Jednocześnie jednak Wiślakom niejednokrotnie brakowało w poszczególnych spotkaniach szczęścia i między innymi stąd liczba 7 remisów w tym okresie. Za przykład można tu podać choćby stracone dwa punkty w samej końcówce spotkania z poznańskim Lechem.

No ale dobrze, Brzęczek nie został uznany głównym sprawcą katastrofy, jaką dla Wisły był spadek do 1. ligi. Trener z Truskolasów nie miał przecież szansy przepracowania z drużyną zimowego okresu przygotowawczego, a w zimowym okienku drużyna była budowana nieco na wariackich papierach (co zresztą w Krakowie jest normą). W zimowym okienku sprzedano również dwóch najlepszych piłkarzy Białej Gwiazdy: Aschrafa i Yeboacha. Trener został na stanowisku i miał pokazać swój autorski projekt już w Fortuna 1. lidze.

Gra na dwa uda

Na początku wszystko się zgadzało, przynajmniej w tabeli. Cztery zwycięstwa w pięciu kolejkach, pozycja lidera, szczelna defensywa. Wyniki zakłamywały jednak rzeczywistość, bo gra Wisły od początku nie była specjalnie przekonująca. Opierała się raczej na zrywach poszczególnych zawodników, niż na widocznym pomyśle na grę. Kibice Wisły mogli mieć jednak nadzieję, że w trakcie trwania sezonu do wyników dojdzie bardziej przekonujący styl.

Następne mecze zweryfikowały jednak brutalnie ten pogląd. Kolejni ligowi rywale znajdowali receptę na Białą Gwiazdę i skrzętnie z niej korzystali. Po porażce z Chojniczanką krytykowany ze wszystkich stron Brzęczek podał się do dymisji przyjętej przez zarząd Wisły.

Ryba psuje się od głowy

A no właśnie, zarząd Wisły. Ciężko o nim zapomnieć oceniając pracę Jerzego Brzęczka. Odpowiedzmy sobie na dwa pytania. Czy Jerzy Brzęczek zawiódł na stanowisku trenera Wisły? Nie ulega wątpliwości, że tak. Czy zatem jest on głównym winowajcą obecnie beznadziejnej sytuacji krakowskiej drużyny. Moim zdaniem odpowiedź jest przecząca.

REKLAMA

Głównym scenarzystą tragedii, jaką obecnie przeżywa Wisła Kraków są jej właścieciele. Którzy najpierw wybrali na stanowisko trenera właśnie Jerzego Brzęczka. Skąd taki wybór? Bo trenował reprezentację? Tak, na pewno zebrał tam niemało doświadczeń, ale praca trenera klubowego diametralnie różni się od pracy selekcjonera. Skąd zatem pomysł, że akurat Brzęczek najlepiej nadawał się do walki o uniknięcie spadku?

Mało tego, nie dość że sam wybór szkoleniowca był wątpliwy, to jeszcze została mu przekazana drużyna pozbawiona kręgosłupa po sprzedaniu zimą najlepszych piłkarzy. Drużyna rozbita, z wieloma graczami którzy dopiero uczyli się, do jakiego klubu trafili.

Dobrze, no więc po spadku trener Brzęczek miał za zadanie zbudować ekipę, która wróci do Ekstraklasy. Dostał sporą dowolność w budowie składu, zarząd liczył się z jego zdaniem? Ja zapytam: skąd się wzięło przekonanie władz Wisły, że to Jerzy Brzęczek jest właściwą osobą do takiej roboty? Jakie autorskie projekty byłego selekcjonera przekonały włodarzy Białej Gwiazdy, że mają właściwego człowieka na właściwym miejscu?

Stabilny nieład

Wisła od kilku lat prowadzona jest wedle tego samego schematu. Tu ktoś kogoś zna, tu ktoś o kimś słyszał, tutaj komuś się coś wydaje. Doprowadziło to do obecnej sytuacji, w której klub posiadający ogromną grupę oddanych ale i wymagających kibiców, stał się średniakiem drugiego poziomu rozgrywkowego w Polsce. Nie mam do osób decyzyjnych w Wiśle pretensji, że średnio znają się na prowadzeniu klubu. Wierzę w to, że chcą dla Wisły jak najlepiej. Mam do nich pretensje, że od lat nie potrafią jednak zdać sobie sprawy z własnych błędów i nie chcą oddać części władzy w ręce bardziej kompetentnych osób. Nie da się od lat prowadzić dużego klubu w przekonaniu, że jakoś to będzie. Krytykowałem zarządzanie Wisłą w momencie zatrudnienia Jerzego Brzęczka i cóż, niestety krytykuję je dalej, w momencie gdy trener ten zostaje zwolniony.

Współczuję trenerowi, który będzie musiał zmierzyć się z obecną sytuację w Wiśle. Dostanie pod opiekę drużynę, nad którą ciążą ogromne oczekiwania. Jednocześnie będzie musiał odnaleźć się w klubie od lat zarządzanym w sposób chaotyczny, bez wielkiej nadziei na stabilne jutro. Ktokolwiek podejmie się tej pracy, wypada mu życzeń powodzenia. Czeka na niego niezwykle wymagające wyzwanie.

Jeszcze słówko o Jerzym Brzęczku: jego trenerska kariera jest jak dotąd przedziwna i zasługuje na książkę. Jej tytuł nie brzmiałby jednak „W grze”, byłoby to raczej „Jaka piękna katastrofa”.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,608FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ