Jak Raków (z pomocą przepisu) blokuje rozwój młodzieżowców 

W ostatnich dniach Ekstraklasa SA oficjalnie potwierdziła modyfikację przepisu o młodzieżowcu. Od teraz kluby nie mają obowiązku przez cały czas trzymać na boisku jednego zawodnika o takim statusie, ale w całym sezonie muszą wypełnić limit 2700 minut (co odpowiada 30 pełnym meczom). Pętla zaciśnięta na szyi klubom Ekstraklasy została odrobinę zluzowana, ale nadal jest. A to oznacza nie tylko dalsze okazje młodych zawodników, ale też potencjalne problemy. Raków Częstochowa jest dobrym przykładem, aby je wytłumaczyć. 

REKLAMA

Raków blokuje rozwój młodzieżowców 

Wprowadzenie przepisu o młodzieżowcu – co jasne – miało na celu dać więcej okazji młodzieży do gry i w konsekwencji wypromowania się. Dla wielu klubów jest to oczywiście utrudnienie, trenerzy często nie mogą wystawiać najsilniejszej jedenastki, bo muszą znaleźć miejsce dla zawodnika, który ma literkę “M” obok nazwiska. W lutym ubiegłego roku w wywiadzie dla portalu “Weszło” Waldemar Fornalik zwrócił jednak uwagę, że wielu młodzieżowców przez ten przepis nie zyskuje, a traci. – Chcę tylko zwrócić uwagę na to, ilu młodych zawodników na tym przepisie wręcz ucierpiało. Ktoś się wypromował, oczywiście, bo taka jest prawda. Ale normalnie w pierwszej drużynie byłoby dwóch, może trzech najbardziej utalentowanych zawodników, a ci trzeciego czy czwartego wyboru graliby w pierwszej albo drugiej lidze. Jeśli klub nie ma rezerw na poziomie drugiej ligi, ci zawodnicy cierpią. A trzeba mieć ich pięciu-sześciu – tłumaczył trener Piasta Gliwice. 

Fornalik trafił w sam środek tarczy. Większość klubów ma podstawowego młodzieżowca, jednego-dwóch, którzy grają od czasu do czasu, a reszta jest w odwodzie na wypadek, gdyby któryś z młodzieżowców w kolejce przed nimi złapał kontuzję lub dostał zawieszenie. Kluby muszą mieć w kadrze kilka zawodników o takim statusie na wszelki wypadek, przez co część z nich traci czas. Grają w rezerwach zamiast ogrywać się na szczeblu centralnym w I lub II lidze. Najwyraźniej widać to w Rakowie. Spójrzmy na losy młodzieżowców, których ściągali po awansie do Ekstraklasy. 

Daniel Mikołajewski 

Sprowadzony z Lechii Gdańsk w zimowym okienku transferowym, gdzie był “młodzieżowcem na wszelki wypadek”. Po transferze do Rakowa zagrał w 8 meczach sezonu 2019/20 i w 3 spotkaniach w następnych rozgrywkach ligowych. Krótko mówiąc – u Marka Papszuna nie odgrywał ważnej roli. Kiedy skończył mu się status młodzieżowca został wypożyczony do Podbeskidzia Bielsko-Biała, czyli zespołu, którego jest wychowankiem. Na drugim szczeblu rozgrywkowym w Polsce w minionym sezonie grał regularnie i klub wykupił go po sezonie. Choć Mikołajewski trafił do Lechii zanim wprowadzono przepis o młodzieżowcu i w biało-zielonych barwach nie zagrał w Ekstraklasie ani razu to i tak można zakładać, że gdyby nie wymóg gry zawodnika do lat 21 to dziś miałby większe doświadczenie na poziomie 1. Ligi. 

Daniel Szelągowski 

Na poziomie Ekstraklasy debiutował w Koronie Kielce, kiedy ta pod koniec sezonu 2019/20 odważniej postawiła na młodzież. Dobrymi występami zwrócił uwagę skautów Rakowa, którzy po spadku Korony zwietrzyli szansę na zakup utalentowanego nastolatka. Choć zapamiętany zostanie głównie z indywidualnej akcji w końcówce spotkania z Lechem to tak naprawdę jego pobyt w Rakowie nie był udany. W sezonie 2020/21 Szelągowski tylko dwukrotnie wyszedł w podstawowym składzie w Ekstraklasie i łącznie zebrał niezbyt imponujące 259 minut. W następnym sezonie ligowym w wyjściowej jedenastce pojawił się 4 razy – dwukrotnie w rundzie jesiennej w barwach Rakowa i dwukrotnie na wiosnę po wypożyczeniu do Warty Poznań. Mimo, że przy nazwisku Szelągowskiego jeszcze przez dwa lata będzie dopisywana literka “M” to częstochowianie nie zamierzają kontynuować z nim współpracy. 19-latek miał wrócić do Korony, ale nie przeszedł testów medycznych.

Iwo Kaczmarski 

Kolejny zawodnik pozyskany z Korony. Debiutował w Ekstraklasie pod koniec sezonu 2019/20 w wieku 16 lat. Po spadku złocisto-krwistych był podstawowym zawodnikiem zespołu w 1. Lidze, więc zimą zgłosił się po niego Raków Częstochowa. U Marka Papszuna nie dostawał jednak zbyt wiele szans. W debiutanckim sezonie zagrał w dwóch spotkaniach. W obu w wyjściowym składzie i w obu swój udział kończył po pierwszej połowie. Następna kampania to natomiast 71 minut w spotkaniu z Jagiellonią, gdzie Papszun wystawił rezerwy, ponieważ Raków walczył w eliminacjach europejskich pucharów. Mimo, że Kaczmarski grał bardzo rzadko to ubiegłego lata zgłosiło się po niego Empoli, gdzie trafił do drużyny do lat 19. 

Wiktor Długosz 

Do Rakowa przyszedł w tym samym okienku, co Iwo Kaczmarski, również z Korony Kielce. Długosz również debiutował w Ekstraklasie w sezonie 2019/20, a po spadku był ważnym ogniwem zespołu. Na początku w Rakowie grzał ławę lub – co najwyżej – wchodził na kilka minut, ale pod koniec sezonu dostał kilka szans w dłuższym wymiarze czasowym. Minionego lata miał swój moment, ponieważ przez problemy kadrowe Fran Tudor został cofnięty na środek obrony, a on dość często zajmował jego miejsce na prawym wahadle. Niemniej jednak, liczba 699 minut rozegranych w Ekstraklasie dużego wrażenia nie robi. W nadchodzącym sezonie nie będzie już młodzieżowcem, więc będziemy mogli ocenić jego prawdziwą przydatność dla zespołu. W meczu o Superpuchar Papszun dał mu zaledwie 6 minut. 

Szymon Czyż 

W Rakowie jest na razie tylko jedną rundę, więc ciężko jednoznacznie oceniać ten transfer. Niemniej jednak, ponad 1000 minut, jakie rozegrał w Warcie w rundzie jesiennej stopniało do 154 na wiosnę w Częstochowie. Oczywiście, pierwsze pół roku możemy traktować jako czas szeroko pojętej aklimatyzacji – poznawanie zespołu, metod treningowych Marka Papszuna i wypracowywanie automatyzmów w treningu. O Szymonie Czyżu zdecydowanie więcej powie nam nadchodzący sezon – ostatni, w którym będzie miał status młodzieżowca.

Raków sprowadził Dziekońskiego – co z nim? 

Ten tekst powstaje głównie dlatego, że Raków potwierdził transfer 18-letniego bramkarza Xaviera Dziekońskiego. Biorąc pod uwagę, że niedawno przedłużyli kontrakt z jednym z najlepszych golkiperów w lidze, Vladanem Kovaceviciem, a w odwodzie jest jeszcze rówieśnik Dziekońskiego – Kacper Trelowski, który nie zawodzi. Dziekoński musiał zmienić otoczenie, bo minioną wiosnę w Jagiellonii spędził grając dla 3-ligowych rezerw, jednak w Częstochowie jego szanse na grę wcale nie wzrosną. Przynajmniej w rundzie jesiennej w nadchodzącym sezonie. 

Wracając do pierwszego akapitu tego tekstu – Raków (ale nie tylko, bo pozostałe w pozostałych klubach też możemy znaleźć podobne przykłady) oczywiście trzeba zrozumieć. Kierują się oni bowiem swoim dobrem, a nie zawodników. Budują kadrę możliwie najlepiej, jak się tylko da. I muszą uwzględnić w tym przepis o młodzieżowcu. To nie ich wina, że zabezpieczając się na ewentualne losowe zdarzenia mogą przyhamować rozwój niektórych młodych, utalentowanych zawodników. To efekt przepisu z góry narzuconego przez Polski Związek Piłki Nożnej. 

REKLAMA

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,554FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ