Imponująca seria Śląska przerwana po golu w 90+4. minucie!

Śląsk Wrocław w tym sezonie Ekstraklasy nie przestaje zadziwiać. Zespół z Dolnego Śląska w poprzedniej kolejce w meczu z Wartą Poznań odniósł swoje siódme zwycięstwo z rzędu w lidze i wrócił na pozycję lidera Ekstraklasy. Potencjalne ósme zwycięstwo z rzędu będzie nie tylko ustanowieniem klubowego rekordu, ale także pierwszą taką serią jakiegokolwiek klubu w Ekstraklasie od 2016 roku. Rywalem, który stanął na drodze do dokonania tego przez podopiecznych Jacka Magiery był Górnik Zabrze. Zespół Jana Urbana nie błyszczy w ostatnim czasie formą. Mało tego ostatnia porażka z Zagłębiem Lubin zepchnęła ich do strefy spadkowej. Śląsk jest na fali, Górnik szukał cennych punktów, aby odbić się od dna. Faworytem spotkania byli gospodarze, lecz zabrzanie tanio skóry nigdy nie sprzedają.

REKLAMA

Wyrachowana gra gospodarzy

Pierwszy kwadrans gry to zdecydowana przewaga gości. To podopieczni Jana Urbana ruszyli na swoich rywali i stwarzali sobie z minuty na minutę coraz to groźniejsze sytuacje. Śląsk w pewnym momencie się bronił i zamknął się w swoim polu karnym. Zabrzanie wręcz katowali przeciwników licznymi wrzutkami, z którymi nie do końca potrafiła sobie poradzić obrona Śląska. Jednak udało im się przetrwać burzę, którą zagwarantowali im goście i po chwili ruszyli z odsieczą. Głównym gwiazdorem dzisiaj na boisku był Erik Exposito. Hiszpan był po prostu wszędzie. Potrafił znakomicie dyrygować grą swojej drużyny. Cofał się po piłkę do rozegrania. Z łatwością omijał rywali i stwarzał przewagę, z którą coraz mniej potrafiła sobie poradzić obrona gości.

Aż wreszcie w 33. minucie Hiszpan zrobił to co umie robić najlepiej. Zakręcił obrońcami Górnika i strzelił w samo okienko. Gospodarze niczym wytrawny bokser. Podpuścili swoich rywali i później ich skasowali. Dali się wyszaleć gościom, a następnie gdy zauważyli, że nie są oni w stanie zrobić czegoś pożytecznego ze swoich ataków, to wzięli sprawę w swoje własne ręce. A dokładniej zrobił to jeden piłkarz – Erik Exposito. One man show Hiszpana w pierwszej połowie. Oczywiście to nie tak, że tylko hiszpański snajper był tylko na boisku, lecz po prostu swoją grą robił gigantyczną różnicę, z którą obrona gości nie potrafiła sobie poradzić. Kogoś takiego brakowało w szeregach Górnika, dlatego goście schodzili na przerwę przegrywając.

Kontrola i spokój naruszone w ostatniej akcji meczu

Piłkarze Śląska wyglądali na takich, których nic w tym meczu już nie zaszkodzi. Co jakiś czas stwarzali sobie dogodne sytuacje i dążyli do strzelenia gola na 2:0. Kiedy mieli tylko ochotę wrzucali wyższy bieg. To oni dyktowali warunki gry, a Górnicy tak naprawdę tylko się przyglądali. W żadnym stopniu nie przypominali zespołu z pierwszego kwadransa tego spotkania. Zamknęli się pod swoim polem karnym i jedyne na co liczyli to na kontrataki, których de facto nie miał kto przeprowadzić.

Brakowało werwy w drużynie Jana Urbana. Kogoś kto weźmie na siebie ciężar gry i ruszy na swojego rywala. Śląska to tylko nakręcało i sprawiało, że dążyli do strzelenia kolejnego gola, który najprawdopodobniej zamknąłby to spotkanie. Podopieczni Jacka Magiery wiedzieli co chcą grać. Byli zorganizowani w swoich działaniach i sprawiali wrażenie piłkarzy pewnych siebie i przekonanych o swojej sile. Nic w tym dziwnego skoro grali z tak słabo grającą drużyną Górnika. Tak naprawdę goście pokazali się tylko w pierwszych piętnastu minutach. Tylko na tyle było ich stać. Śląsk przetrwał ten napór i dalsza część meczu rozgrywała się pod ich dyktando.

Tak gra drużyna, która jest aktualnym liderem Ekstraklasy. Widać w tej ekipie głód sukcesu oraz lidera, którym bez wątpienia jest Erik Exposito. Los chciał jednak, że znakomita seria Śląska zostanie przerwana przez Szymona Czyża. Pomocnik Górnika uratował punkt swojemu zespołowi poprzez gol w 90+4. minucie. Tym samym, Trójkolorowi nie zdołali dowieźć ósmego zwycięstwa z rzędu.

Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 1:1 (Exposito 33′ – Czyż 90+4)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ