Co się dzieje z Lechem? 5 wniosków po 5. kolejce Ekstraklasy

W 5. kolejce Ekstraklasy wreszcie żaden z pucharowiczów nie przełożył swojego spotkania i mogliśmy się delektować kompletem dziewięciu meczów: od godzny 18:00 w piątek do 21:00 w poniedziałek. Jakie tematy naszym zdaniem warto wziąć na tapet po minionej serii gier? Zapraszamy do podsumowania 5. kolejki.

REKLAMA

Ofensywa Radomiaka nie opiera się już na jednym zawodniku

W poprzedniej rundzie Radomiak był zespołem nijakim, na którego grę ciężko się patrzyło. W ofensywie tak naprawdę wszystko zależało od jednego zawodnika – Leonardo Rochy. Portugalski napastnik strzelił 6 z 9 goli zespołu na wiosnę zanim złapał kontuzję. Bez niego zespół w 4 meczach tylko 2-krotnie trafił do siatki. Constantin Galca oraz działacze musieli latem zrobić wszystko, aby uniezależnić ofensywę od Leonardo Rochy i jednocześnie zwiększyć iczbę strzelanych goli.

To się udało. Choć w meczu z Wartą (3:2) to właśnie Leonardo Rocha zdobył gola na wagę 3 punktów w doliczonym czasie gry to sam fakt, że Portugalczyk wszedł tylko z ławki, a zespół pod jego nieobecność radzi sobie dobrze sugeruje, że Radomiak usprawnił ofensywę. Choć 7 goli w 5 meczach nie robi wielkiego wrażenia, tak zespół Constantina Galci ma o wiele więcej argumentów z przodu. Nowy napastnik Pedro Henrique na razie obija słupki i poprzeczki, ale grą w powietrzu sporo daje zespołowi. Rafał Wolski ma momenty, kiedy udowadnia, że jest piłkarzem nietuzinkowym. Lisandro Semedo – cytując klasyka – przeskoczyło coś w głowie i stał się wartościowym piłkarzem, a Edi Semedo po wejściach z ławki pokazał, że potrafi zrobić przewagę indywidualną dryblingiem.

Radomiak 3:2 Warta

Gra ofensywna Puszczy Niepołomice jest ewenementem

Kiedy niedowierzanie i zachwycanie się historią klubu z 12-tysięcznego miasteczka po awansie do Ekstraklasy opadło zewsząd nadchodziły sygnały dla ligowców – uważajcie na stałe fragmenty gry Puszczy Niepołomice. W poprzednim sezonie Fortuna 1. Ligi zespół Tomasza Tułacza strzelił w ten sposób aż 36 (27 wyłączając rzuty karne) z 49 goli. To więcej niż jeden na mecz. Ekstraklasę Puszcza próbuje podbijać w taki sam sposób. Przed tygodniem przekonała się o tym Legia, która straciła gola po wrzucie z autu, a w konsekwencji także punkty, a w miniony weekend bliskie tego było Zagłębie Lubin.

Puszcza przez cały mecz nie stwarzała niemal żadnego zagrożenia z gry, natomiast gdy mieli okazję dośrodkować ze stojącej piłki to robiło się gorąco pod bramką Miedziowych. W skrócie przygotowanym przez Canal+ pokazane zostały trzy sytuacje beniaminka. Dwa rzuty rożne i jedna akcja po wrzucie z autu. Nawet gdy zespołowi broniącemu uda się oddalić zagrożenie bezpośrednio po dośrodkowaniu to piłka często wraca z powrotem w pole karne. Puszcza ma wiele rozwiązań stałych fragmentów gry i to zdecydowanie ich najmocniejszy argument w walce o utrzymanie.

Zagłębie 1:0 Puszcza

Lech zlekceważył początek sezonu

Do czwartku Lech Poznań sprawiał wrażenie zespołu, który dobrze przygotował się do sezonu i ten rok będzie kolejnym, w którym zanotują postęp. W europejskich pucharach miał być już pewny awansu do 4. rundy eliminacji Ligi Konferencji, co było celem minimum, a ligę rozpoczęli od dwóch zwycięstw i remisu. Czar prysł, jednak w Trnawie, gdzie Lech na własne życzenie przegrał 1:3 i zakończył przygodę z europejskimi pucharami. Porażka w takich samych rozmiarach ze Śląskiem w minionej kolejce Ekstraklasy pokazała natomiast, że spotkanie w eliminacjach Ligi Konferencji nie było wypadkiem przy pracy.

Kolejorz od początku sezonu nie gra jednak na miarę swoich możliwości. Jeśli wcześniej wygrywał to często działo się to za sprawą indywidualnych umiejętności któregoś z zawodników. Raz błysnął Marchwiński, potem Hotic, innym razem Velde. Pod względem współczynniku xG (goli oczekiwanych) i liczby strzałów na mecz Lech jest dopiero 11. w lidze. Przełożenie meczu z Jagiellonią – po wcześniejszych słowach van den Broma o dochodzeniu do optymalnej formy meczami – oraz informacje o wysokich wskaźnikach zmęczeniowych sugerują, że Lech nie był dobrze przygotowany do sezonu. Odnosimy wrażenie, że John van den Brom zastosował przygotowania, które sprawdzały się w zespołach, które prowadził wcześniej, bazując na tym, że zespół potrzebuje trochę czasu na wejście w rytm (rok temu też formę zyskali dopiero na początku września), jednak w przypadku tegorocznego Lecha początek miał zdefiniować cały sezon.

Kazimierz Moskal wyciągnął wnioski z ostatniej przygody w Ekstraklasie

Fani Ekstraklasy dobrze pamiętają jak prezentował się ŁKS w ostatnim podejściu do Ekstraklasy w sezonie 2019/20. Początkowo byli powiewem świeżości w lidze, ale z czasem romantyczne, optymistyczne podejście Kazimierza Moskala do futbolu okazało się gwoździem do trumny i pod względem punktów ŁKS został jednym z najgorszych zespołów Ekstraklasy w ostatnich latach. Po pierwszych dwóch meczach tego sezonu, porażkach z Legią i Ruchem, w których stracili 5 goli wydawało się, że ŁKS po raz kolejny robi to samo, a oczekuje innych rezultatów.

REKLAMA
źródło: Canal+ Sport/Twitter

Kazimierz Moskal zmienił jednak nieco priorytety w stylu gry zespołu. Zwycięstwo z Koroną (2:1) było odniesione w bardzo pragmatyczny sposób, mecz z Widzewem (przegrany 0:1) był dość zamknięty, a w niedzielnym starciu z Pogonią Kazimierz Moskal wrzucił do składu dodatkowego obrońcę, przeszedł na ustawienie z trójką/piątką z tyłu i zespół zachował pierwsze czyste konto. Choć Pogoń miała swoje sytuacje to największe zagrożenie tworzyła po rzutach rożnych… ŁKS-u. Poza tym zespół Kazimierza Moskala był dobrze zorganizowany w defensywie.

ŁKS 1:0 Pogoń

Sebastian Madejski jest jednym z największych odkryć początku sezonu Ekstraklasy

Cracovia była o włos od kolejnego zwycięstwa, którego bohaterem znowu zostałby bramkarz zespołu, Sebastian Madejski. Piast w doliczonym czasie gry zdobył jednak bramkę na 1:1 z rzutu karnego, ale gdyby nie Madejski to Cracovia mogłaby skończyć mecz bez punktów. Swoje umiejętności 26-latek zaprezentował fanom Ekstraklasy w meczu z Radomiakiem, gdy świetnie wybronił kilka strzałów rywali z bardzo bliskiej odległości. Takie interwencje to jego znak charakterystyczny, ponieważ we wczorajszym meczu z Piastem ponownie się nimi popisał. Madejski potrafi bardzo szybko skorygować swoje ustawienie wychodząc z bramki, doskakując do rywala i zmniejszając mu obszar do strzału.

źródło: Canal+ Sport/Twitter

Wydawało się, że po stracie Karola Niemczyckiego, który nie przedłużył kontraktu z klubem Cracovia może mieć problem z obsadją tej pozycji, jednak Sebastian Madejski, który w poprzednim sezonie tylko raz znalazł się w kadrze na mecz Ekstraklasy, a głównie bronił w 3-ligowych rezerwach Pasów na razie staje na wysokości zadania. 26-latek, który nigdy nie grał wyżej niż w 2. Lidze nagle stał się jednym z najlepszych bramkarzy Ekstraklasy na początku sezonu. To przykład jak ważne w futbolu jest szczęście i otrzymanie szansy.

Co jeszcze wydarzyło się w 5. kolejce Ekstraklasy?

  • Blisko utrzymania kolejnego czystego konta był Górnik Zabrze, jednak w doliczonym czasie gry bramkę na remis dla Widzewa zdobył Jordi Sanchez. Dla Hiszpana było to trafienie w drugim meczu z rzędu.
  • Po sukcesie, jaki Raków osiągnął na Cyprze eliminując Aris Limassol w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów mistrzowie Polski pewnie i spokojnie pokonali Stal Mielec (2:0).
  • Drugi zespół, który nadal gra w europejskich pucharach, czyli Legia Warszawa również wygrała swój mecz (1:0 z Koroną), ale nie obyło się bez nerwów w końcówce po czerwonej kartce dla Artura Jędrzejczyka.
  • Bardzo dobrze na starcie sezonu punktuje Jagiellonia Białystok. Zespół Adriana Siemieńca wygrywając 1:0 z Ruchem zaliczył trzecie zwycięstwo z rzędu powiększając dorobek do 9 punktów po 4 meczach. Gra jednak nie jest aż tak dobra jak sugeruje tabela.
  • Pierwszy mecz w tym sezonie wygrał Śląsk Wrocław. Zespół Jacka Magiery wydostał się nad strefę spadkową, a bohaterem meczu z Lechem (3:1) był Erik Exposito, który strzelił dwa gole i zaliczył asystę.
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,608FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ