Borussia traci punkty u siebie z beniaminkiem!

Borussia Dortmund miała się zrehabilitować po ostatniej wpadce w Bochum (remis). Niemniej jednak podopieczni Edina Terzicia wyglądają mocno średnio na początku sezonu. Piątkowy mecz z Heidenheim niestety potwierdził tę nijakość. Miały być łatwe trzy punkty, a wyszła strata dwóch… w dodatku przed własną publicznością przeciwko beniaminkowi.

REKLAMA

Dobry początek, nonszalancja i głupia końcówka, czyli Borussia Dortmund w pigułce

Goście osiągnęli wielki sukces, awansując poprzez zeszły sezon do Bundesligi. Teraz jednak większość upatruje w nich kandydatów do spadku, zdając sobie sprawę z ich ograniczeń. W teorii była to idealna drużyna na rozruch dla BVB. W praktyce ktoś tu kogoś nie potraktował na serio. Mogliśmy oczekiwać wielu bramek, kiedy po kwadransie na tablicy wyników było 2:0 dla gospodarzy. W pierwszej kolejności Julian Brandt popisał się golem z półobrotu na jednej nodze. Później Emre Can stanął na linii jedenastki i skutecznie wykorzystał okazję (ten ostatnio przy rzutach karnych się nie myli).

Mateusz Borek powiedział, że mogliśmy spodziewać się 5:0 do przerwy, a tymczasem Borussia zwolniła. Ciężko się nie zgodzić ze stwierdzeniem komentatora, bo BVB zrobiła coś typowego dla siebie przy takim wyniku — tzn. wrzuciła niższy bieg i powoli zmierzała do celu, jakim jest dowiezienie 3 punktów. A przecież w takich momentach powinniśmy oglądać ambicję sportową młodych i utalentowanych technicznie zawodników, jak Adeyemi czy Malen. Tego brakowało.

Odbiło się to czkawką w 61. minucie, kiedy padł gol kontaktowy. Mimo że Borussia już wcześniej dostawała głośne sygnały, nonszalancko je zignorowała. Heidenheim zasłużyło na tę bramkę i przynajmniej nadzieję, że może jeszcze utrzeć nosa wicemistrzom Niemiec.

Na 13 minut przed końcem Sebastien Haller przyjmował piłkę w swoim polu karnym, po czym sfaulował doskakującego zawodnika. Decyzja sędziego? Rzut karny. Co robili obrońcy w tej sytuacji? Na stojąco obserwowali. Wielkie zdziwienie, chwila przerwy… spalony. Po dużym zamieszaniu arbiter wrócił jednak do sytuacji poprzez VAR i wskazał na „wapno”. W końcówce meczu Tim Kleindienst (król strzelców 2. Bundesligi z zeszłego sezonu) wyrównał na 2:2 przed pełną publicznością na Signal Iduna Park, a ławka trenerska Borussii wstała, czując palące się pod nimi krzesełka. Rezultat się nie poprawił, więc to uczucie może im jeszcze towarzyszyć w tym tygodniu.

Borussia Dortmund 2:2 Heidenheim (7′ J. Brandt, 15′ E. Can, 61′ E. Dinkci, 82′ T. Kleindienst)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ