Atletico z mistrzowskim występem – Podsumowanie 12. Kolejki La Liga

Atletico Madryt w znakomitym stylu pokonuje Real Betis, Barca gubi punkty z Alaves, Vinicius w pojedynkę rozstrzyga wynik meczu dla Realu. Do tego pierwsze zwycięstwo Getafe w tym sezonie, zaskakujący tryumf Valencii oraz podział punktów w derbach Baskonii. Serdecznie zapraszamy do lektury podsumowania 12. kolejki La Liga!

REKLAMA

Atletico w końcu z występem godnym mistrza

Na taki występ drużyny Diego Simeone, kibice Atletico czekali od startu tegorocznych rozgrywek. Wszyscy czekaliśmy. Zastanawialiśmy się, gdzie zniknęło mistrzowskie Atleti, które w znacznej mierze nie zachwycało swoją dotychczasową grą. Brakowało konsekwencji, konkretnego stylu, często również wyników. Ale w końcu otrzymaliśmy Los Colchoneros w najlepszym możliwym wydaniu. Grające piłką, nie murujące bramki po zdobyciu jednego gola. To był zespół „Materacy” pełen kreatywności w ataku, stwarzający sobie multum korzystnych sytuacji. Fenomenalny w rywalizacji z Betisem był Yannick Carrasco, eksponujący swoje największe walory, kolejne trafienie w tym sezonie dołożył również Felix.

Wszystko miało tu ręce i nogi, a wynik 3:0 z wymagającym Betisem był zasłużoną nagrodą, za świetnie wykonaną pracę na boisku. Jeśli Atletico byłoby w stanie grać tak dobrze w każdej kolejce, obrona tytułu stałaby się zapewne jedynie kwestią czasu. Czy stać ich na to, aby utrzymać wysoki i stabilny poziom na dłuższą metę? Myślę że tak, lecz oni sami też muszą sobie uświadomić własny potencjał. To wszystko zweryfikuje boisko. Jak zawsze z resztą.

Barca traci punkty – tym razem z Alaves

FC Barcelona tracąca punkty ze słabszymi na papierze rywalami? To już coraz częstszy widok, do którego trzeba się na chwilę obecną przyzwyczaić. Barca wygrała swój ostatni mecz ligowy 17.10. Było to zwycięstwo 3:1 z Valencią, naprawdę dobre spotkanie Blaugrany, dające nadzieję na coś więcej niż mizerną wegetację. Niestety, był to jedynie wyjątek od reguły, wg której Duma Katalonii najwyraźniej musi odpokutować swoje błędy z przeszłości. Co łączy Barcelonę z Legią? W tej chwili przede wszystkim fakt, że zmiana trenera na tymczasowego szkoleniowca niewiele zmieniła. A na pewno nie zmieniła niczego na lepsze.

80% posiadania piłki, ponad 800 podań o skuteczności na poziomie 90%. W teorii totalna dominacja, w praktyce remis 1:1 z 17 zespołem tabeli. To trochę tak, jakby zdać egzamin z hiszpańskiego z bardzo dobrym rezultatem, ale nie być w stanie wymienić kilku składnych zdań w tym języku. W przypadku Barcy zdarza się to już coraz częściej i robi się nie tyle nudne, co zwyczajnie męczące. Oglądanie takiej gry, która nie przynosi praktycznie żadnych efektów jest mega niesatysfakcjonujące i irytujące. Mam nadzieję, że piłkarze Dumy Katalonii w końcu przełożą tę wyniszczającą frustrację i niemoc na gniew, agresję i piłkarski zapał do walki. Istnieje szansa, że dzięki temu nareszcie zespół choć trochę się odblokuje i zacznie grać na poziomie, który będzie zdatny do oglądania.

PS: Warto obejrzeć skrót tego spotkania dla samego gola Deportivo – genialna akcja i wykończenie, wizytówka hiszpańskiej techniki i fantazji.

Derby Baskonii na remis

To były derby z prawdziwego zdarzenia. Krew, pot i łzy zostawione na murawie przez zawodników Realu Sociedad oraz Athleticu Bilbao były widoczne przez całe 90 minut. Nikt nie zamierzał tutaj łatwo oddać piłki i przewagi rywalowi. I mimo, że to RSS za sprawą trafienia Isaka z rzutu karnego utrzymywał w drugiej połowie korzystny wynik niemalże do końca spotkania, to mecz ostatecznie zakończył się remisem. Bilbao grające przez ostatnie minuty w dziesiątkę (czerwoną kartkę ujrzał Inigo Martinez) zdołało odnaleźć drogę do siatki w doliczonym czasie gry. Gola wyrównującego dla Athletiku zdobył nie kto inny jak Iker Muniain – kapitan i żywa legenda klubu. Ten gol to kolejna cegiełka budująca niezwykłą historię i karierę Muniaina. Real Sociedad z kolei pozostaje po tym spotkaniu liderem, ale zwycięstwo Sevilli bądź Realu w zaległych meczach może doprowadzić do zmiany na czele.

Vinicius w pojedynkę zwycięża mecz Realowi

Vinicius, Vinicius, Vinicius. Brazylijczyk jest w tym sezonie wręcz nie do poznania. 7 goli i 2 asysty w 11 spotkaniach ligi hiszpańskiej. Nie ma Karima Benzemy? Vini bierze odpowiedzialność za zdobywanie bramek na siebie. Trzeba powiedzieć wprost – gdyby nie Vinicius Junior, Real prawdopodobnie po raz kolejny straciłby punkty z rywalem, którego ogranie powinno być dla Królewskich formalnością. Mentalność Brazylijczyka, jego charakter, chęć do gry i niespożyte siły sprawiają, że 21 latek powoli wyrasta na jednego z liderów zespołu Carletto. Coraz rzadziej widzimy Viniego marnującego dogodne sytuacje, mającego problemy z podjęciem właściwej decyzji. Vinicius regularnie punktuje, dodaje kolejne liczby do swojego dorobku, zauważalnie się rozwija. Jeszcze kilka miesięcy temu scenariusz nie do pomyślenia. Obecnie źródło wielkiej pociechy dla fanów Realu.

Zabójcza skuteczność Valencii

„Bordalasologia stosowana” – spotkaliście się kiedyś z takim terminem? Jeśli nie, to jego definicją było ostatnie starcie Valencii z Villarrealem. 25% posiadania piłki, 3 celne strzały, 19 fauli i marne 57% celności podań w ciągu 90 minut rywalizacji. Nie brzmi najlepiej prawda? Ale efekt w postaci wygranej 2:0 ze zwycięzcami poprzedniej edycji Ligi Europy już chyba nieco lepiej. To jest właśnie cały Jose Bordalas w pełnej krasie. Proste środki i skuteczność. Nie ma kombinowania, koronkowych akcji, tiki taki itd. Tu jest 100% dyscypliny, walka, uprzykrzanie życia rywalowi na wszelkie możliwe sposoby.

A kiedy już trafi się dogodna sytuacja do zaatakowania, to mamy do czynienia z szybką i zabójczą kontrą, bądź pewną egzekucją stałego fragmentu gry. „Nietoperze” Bordalasa to bardzo nieprzyjemny rywal, który rzadko kiedy pozwala przeciwnikowi na swobodę. I o tym w sobotę przekonał się na własnej skórze Unai Emery. Albo strzelasz gola, albo sam płacisz wysoką cenę za własne błędy. Diego Simeone byłby dumny.

REKLAMA

Sevilla po cichu wkrada się do czołówki

Zazwyczaj mówi się o Barcy, Realu i Atletico, a pomija się taki zespół jak Sevilla. Kiedyś można było przymknąć na to oko, teraz jest to niedopuszczalne. Może Los Nervionenses nie mają takiej marki jak pozostała trójka, ale poziom gry jaki prezentują od dłuższego czas zasługuje na uznanie. W zeszłym sezonie zespół prowadzony przez Julena Lopeteguiego zajął 4 miejsce z rekordową w historii klubu sumą 77 punktów. Obecnie Andaluzyjczycy zajmują 3 miejsce w tabeli z takim samym dorobkiem (24 pkt) jak Real Madryt. Posiadają drugi najlepszy bilans bramkowy i są drużyną, która straciła najmniej goli w lidze (na równi z Bilbao). Jasne, może w Lidze Mistrzów nie zachwycają, grają poniżej swoich możliwości, ale są na tyle poukładaną, sprawnie funkcjonującą i jakościową piłkarsko ekipą, że mogą rywalizować praktycznie z każdym. Mają dobrze obsadzoną właściwie każdą pozycję, są elastyczni taktycznie oraz znakomicie przygotowani fizycznie.

I tak właśnie bez większego rozgłosu, robiąc swoje, po cichu przebijają się do ligowej czołówki. Może to i dobrze? W momencie kiedy Sevilla sięgnie po mistrzostwo Hiszpanii, ludzie zdadzą sobie sprawę, że w Hiszpanii jest ktoś poza Barceloną, Realem i Atletico.

Getafe w końcu zwycięskie!

Na koniec nic nie znaczące dla większości z was info. Otóż Getafe wygrało 2:1 z Espanyolem, smakując po raz pierwszy w tym sezonie zwycięstwa :). Nie wiem jak wy, ale ja z wielkim zainteresowaniem śledziłem wyścig Levante i Getafe, zastanawiając się kto pierwszy zdobędzie upragnione 3 pkt. No i padło na Getafe. I trzeba powiedzieć, że była to wygrana w pełni zasłużona. Gospodarze mieli więcej klarownych sytuacji, Enes Unal zaliczył dublet, w tym genialną bramkę z przewrotki (obejrzyjcie koniecznie!). Można? Pewnie że można, trzeba tylko chcieć. I z tym pozytywnym akcentem zostawiam was do naszego kolejnego spotkania. Hasta luego amigos!

Grafika: Zuzanna Twardosz/ZT Graphics

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,577FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ