Lech w niekomfortowej sytuacji. Komplet punktów stracony w ostatniej chwili!

Lech Poznań pozostaje jednym z dwóch poważnych kandydatów do mistrzostwa Polski. Z tego wyścigu najprawdopodobniej wypisała się już Jagiellonia Białystok, która dziś przegrała w Kielcach z Koroną. Nie oznaczało to jednak, że poznaniacy mogli sobie odpuścić, bowiem musieli oni zgarnąć komplet punktów, aby dotrzymać kroku Rakowowi Częstochowa. Mimo kilku potknięć Kolejorz wrócił na właściwe tory i do Radomia przyjechał z serią 3 zwycięstw z rzędu. Gospodarz tego meczu, Radomiak, już chyba nie musi się martwić o utrzymanie, choć nie było to wcale takie pewne na początku rundy wiosennej. Na przełomie lutego i marca radomianie byli nie do zatrzymania, lecz od 3 spotkań nie są w stanie zapunktować za trzy. Dla Lecha, walczącego o 9. tytuł mistrza Polski, to była doskonała okazja.

2 strzały, 2 gole – czegoż Lech potrzebuje więcej?

Radomiak dobrze zaczął to spotkanie, sprawiając niemałe kłopoty przyjezdnym z Wielkopolski. Na nic im się to jednak nie zdało, bo równie szybko Maciej Kikolski musiał wyciągnąć piłkę z siatki. W 5. minucie Filip Jagiełło dostał fantastyczne podanie na dobieg, zgrał płasko do Mikaela Ishaka, a Szwed z zimną krwią wykorzystał tę akcję i otworzył wynik meczu. Kapitan Lecha po raz 18. w tym sezonie umieścił piłkę w siatce, bijąc swój osobisty rekord w Lechu z sezonu 2021/22. Jagiełło zaś może świętować zarówno tę efektowną asystę, jak i narodziny dziecka. Podwójne gratulacje!

REKLAMA

Lech może i nieco gorzej wszedł w ten mecz, ale jak się rozkręcił, to porządnie. Gol Ishaka był punktem zwrotnym i to poznaniacy przejęli kontrolę nad tym meczem. Podopieczni Nielsa Frederiksena zamknęli gospodarzy na ich własnej połowie, dominując i w posiadaniu piłki, i w ilości strzałów. Tak było przynajmniej do 15. minuty, wtedy to obraz gry nieco się zmienił. Radomiak częściej dochodził do głosu, lecz nie zagrażał szczególnie wiceliderom Ekstraklasy. Miał okazje, jak Renat Dadaszow w 17. minucie, którą Azer jednak koszmarnie zmarnował. Starcie w Radomiu było zdecydowanie bardziej wyrównane od tego momentu. Lech kontrolował wynik, lecz musiał się mieć na baczności, bo Radomiak tylko czekał na chwilę rozluźnienia w zespole z Poznania.

Kolejorz na około kwadrans przed końcem pierwszej połowy wyglądał dość blado w ofensywie na tle gospodarzy. Ale to nic, bo Lechitom wystarczył jeden, groźniejszy wypad i już było 2:0. W 34. minucie Jagiełło wbił głową piłkę do siatki po podaniu Joela Pereiry, lecz ten gol może być zapisany na konto Marco Burcha. W tej sytuacji Szwajcar fatalnie się zachował, nie powinien był dopuścić do tej sytuacji, a w szczególności asystować Jagielle. A świeżo upieczony tata zdecydowanie może być z siebie zadowolony, nawet mimo tego, że do końca została niecała godzina.

Bicie głową w mur na niewiele się zdaje

Radomiak upatrywał swojej szansy w stałych fragmentach gry, których w pierwszej połowie niemało sobie wywalczyli. Byli w stanie wywołać nieco zamieszania w polu karnym Lecha, lecz kończyło się co najwyżej na strzałach niedających zupełnie nic. Przez 45 minut zespół z Mazowsza oddał 7 strzałów, lecz mimo to Bartosz Mrozek tymczasowo zawyżał stopę bezrobocia w Polsce. Aż 6 z nich zostało bowiem zablokowanych przez obronę Kolejorza. Lech natomiast nie błyszczał szczególnie z przodu, lecz solidną defensywą i zabójczą skutecznością w ofensywie zdecydowanie prowadził w Radomiu. Bo po co oddawać kilkanaście strzałów, które lecą wszędzie, byle nie w bramkę, jak można oddać 2 celne i zamienić je na bramki?

Druga połowa zaczęła się brutalnie. Zdecydowanie częściej piłkarze kładli się z bólu na murawie, niż próbowali zagrozić przeciwnikom, w inny sposób niż fizyczną walką. Tylko kwestią czasu było, aż ktoś zejdzie z boiska. Padło na Bartosza Salamona, który kilka minut po bezpardonowym wejściu Dadaszowa musiał opuścić murawę stadionu w Radomiu. Z kolei na płaszczyźnie czysto sportowej Radomiak wyglądał znacznie lepiej od Kolejorza. Lech grał pod słońce i to mógł być dla poznaniaków problem, nawet jeśli to brzmi jak tania wymówka. Podopieczni trenera Henriquesa skrupulatnie szukali dobrej sposobności na nawiązanie kontaktu. Jednakże utrudnienie Lechitom wyjście z własnej połowy było jedynym, na co było stać radomian. Gospodarze, choć atakowali często, byli rozczarowująco nieskuteczni i Mrozek wciąż miał mało pracy.

Radomiak się przełamał… i to wystarczyło!

8-krotny mistrz Polski zaktywizował się z przodu dopiero na około 20 minut przed końcem spotkania. Już wydawało się, że może kandydat do końcowego tryumfu przebudzi się i odrze gospodarzy z wszelkich nadziei, lecz to był tylko chwilowy przebłysk. Radomiak szybko wrócił do ofensywy, niestety dla kibiców na zielono, tej kompletnie nieskutecznej. No, nieskutecznej do 78. minuty. Jednakże tutaj Capita Capemba powinien był uścisnąć rękę Wojciechowi Mońce i Antoniemu Kozubalowi. Mońka chciał zagrać nieprzewidywalnie – zagrał tak „dobrze”, że oszukał nawet własnego kolegę, który nie spodziewał się od niego podania. Do bezpańskiej piłki dopadł Angolczyk, huknął z całej siły w okienko i Radomiak wciąż był w grze. 4 minuty później z przewagi Lecha mogło już nic nie zostać, lecz na ich szczęście Rafael Barbosa pomylił się o centymetry.

Kwestię ustalenia końcowych rozstrzygnięć mógł w 86. minucie zamknąć szwedzki duet w Lechu. Patrik Wålemark świetnie zagrał do Ishaka, a snajper Kolejorza pewnie ograł golkipera Radomiaka. Ishak jednak nieznacznie się pośpieszył i gol nie został uznany. Kolejorz wciąż był w korzystniejszej pozycji, lecz mógł wtedy zapewnić już sobie komfort psychiczny. A tu jak na złość poznaniakom, Radomiak wyrównał! W doliczonym czasie Abdoul Tapsoba wbił piłkę z kilkunastu centymetrów do bramki i Lech stracił potencjalny komplet punktów.

Pierwotnie tytuł tego tekstu miał brzmieć „3 punkty zarobić, a się nie narobić. Lech dotrzymuje kroku Rakowowi!”, lecz wiadomo, z powodu gola Tapsoby trafił do kosza. Faktem jest, że Kolejorz z przodu to się nie napracował, bowiem oddał jedynie 4 strzały w całym meczu. Skuteczności odmówić im nie można. Okazało się jednak, że warto częściej atakować, co potwierdziła również postawa Radomiaka. Przez długi czas gospodarze bezskutecznie bili głową w mur, choć oddali aż 4 razy więcej strzałów od przyjezdnych. Jednakże koniec końców dopiął swego i zdołał wywalczyć ten jeden punkt. Przez to potknięcie Raków jest teraz samodzielnym liderem PKO BP Ekstraklasy i to Medaliki są w korzystniejszej pozycji w walce o mistrzostwo.

Radomiak Radom – Lech Poznań 2:2 (Capita 78′, Tapsoba 90’+1 – Ishak 5′, Jagiełło 34′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,886FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ