105 dni bez porażki. Passa Cracovii to już przeszłość!

Cracovia do meczu z Radomiakiem miała, mogłoby się wydawać, imponującą serię w PKO BP Ekstraklasie. Pasy nie przegrały bowiem ani jednego meczu ligowego od 23 listopada. Szkoda tylko, że od tamtego czasu dopiero w poprzedniej kolejce zespół z Małopolski zgarnął komplet punktów. Zajmował przed tym starciem 6. miejsce, mając szansę wyprzedzić Pogoń. Jednakże gra przy Kałuży nie jest w tym sezonie najmocniejszą stroną podopiecznych Dawida Kroczka – gdyby liczyły się punkty zdobyte tylko u siebie, to Cracovia byłaby 14. w lidze. Wiele wskazywało na to, że ten dorobek poprawi. Radomiak to rywal wyjątkowo wygodny dla Pasów. Przed własną publicznością od 2022 roku krakowianie nie stracili ani jednej bramki, strzelając ich w tym czasie aż 10. Warchoły grają obecnie w kratkę – ograli Legię, lecz tracą punkty ze słabszymi.

Ładny gol i… nic poza tym

Spotkanie w stolicy Małopolski zaczęło się dość spokojnie, zachowawczo, bez szaleńczych szarż. Swoje na pewno robiła też pogoda, przypominająca o zbliżającej się wiośnie. Bezchmurne, słoneczne niebo mogło sprawiać pewne problemy z widocznością. W 6. minucie Radomiak miał niezłą szansę. Abdoul Tapsoba przechwycił piłkę, zagrał do Bruno Jordão, a Brazylijczyk uderzył, jakby w ogóle nie miał zamiaru trafić do siatki. Od tego momentu gospodarze zaczęli się powoli rozkręcać. Z przodu mocno uaktywnił się Otar Kakabadze, lecz to nie Gruzin otworzył wynik tego meczu. W 12. minucie Virgil Ghiță wrzucił piłkę z autu głęboko w pole karne. Jeden z obrońców Radomiaka wybił, ale prosto pod nogi Mikkela Maigaarda, który bez dłuższego namysłu huknął zza szesnastki. Maciej Kikolski, mając ograniczone pole widzenia, miał niewiele do powiedzenia, a jeszcze tor lotu piłki zmienił się przez rykoszet.

REKLAMA

Po strzeleniu gola Pasy przejęły kontrolę nad spotkaniem. Radomiak co prawda stawiał opór gospodarzom, jednak wyglądało to niemrawo, to też niewiele z tego wyniknęło. Dobrym obyczajem jest to, że to gość dostosowuje się do gospodarza. Oczywiście w futbolu to nie jest reguła, jednak w tym przypadku ta podstawowa zasada savoir-vivre’u znalazła swoje zastosowanie. Choć Cracovia zadomowiła się na połowie przeciwników, to na nadmiar emocji kibice przy Kałuży nie mogli narzekać. Po 30 minutach padł tylko jeden strzał – autorstwa Maigaarda, który dał prowadzenie. Podopieczni trenera Kroczka grali dość oszczędnie, na niskim biegu chciałoby się rzec. Pod koniec pierwszej połowy Radomiak atakował, ale nie miał szans tak kiepską grą w ataku pozycyjnym odwrócić losów tego meczu. Najbardziej szkoda tych, dla których wyjście na mecz było prezentem na Dzień Kobiet. Czasami jednak klasyczne, czy wręcz oklepane podarunki, jak kwiaty czy czekoladki, są po prostu najlepsze…

Co za drybling Wolskiego!

Ledwo druga połowa się zaczęła, a już mogło być 2:0 dla Cracovii. Ale nie w wyniku świetnie wyprowadzonego ataku, a gapiostwa Kikolskiego. Golkiper Radomiaka podjął duże ryzyko, bardzo długo przytrzymując piłkę przy swoich nogach. Zwlekał z wybiciem i niby miał wszystko pod kontrolą, lecz nie zauważył nadbiegającego Ajdina Hasicia. To cud, że Bośniak nie umieścił piłki w siatce – ona, szczęśliwie dla Kikolskiego, odbiła się od nóg bramkarza. Radomiak skorzystał z tego przypadku, doprowadzając kilka minut później do remisu. Rafał Wolski mijał z piłką przeciwników jak tyczki na treningu. Uczestnik Euro 2012 indywidualną akcję zwieńczył płaskim strzałem, który okazał się być za trudny dla Sebastiana Madejskiego. Cracovia grała zbyt małym nakładem sił, to też została skarcona przez przyjezdnych z Mazowsza. 2 minuty później Pasy mogłyby być wirtualne bez ani jednego punktu, ale jak Jordão nie zamienił akcji na gola po podaniu Marco Burcha, to pewnie on sam nawet nie wie.

Radomiak jednak wygrywa!

Piłkarze Cracovii najwidoczniej zrozumieli, że pasywna gra nie jest receptą na sukces. Ekipa spod Wawelu ponownie znalazła się w posiadaniu piłki i częściej atakowała od rywali. Przed nią stała doskonała szansa na awans w tabeli, to też nie mogła sobie pozwolić na stratę punktów, i to z zespołem walczącym o dalszy byt w Ekstraklasie. Rywal Pasów został zepchnięty do defensywy, inicjatywa była po stronie gospodarzy. Mimo to nie pachniało golem ani trochę. Do 70. minuty strzał Duńczyka wciąż pozostawał jedynym, celnym uderzeniem. W 71. minucie były już 2(!) w światło bramki. Jednakże Kikolski musiałby pójść do sklepiku po giętą, żeby Hasić strzelił gola – dla 21-latka to nie było żadne zaskoczenie. Końcówka meczu zrobiła się chaotyczna, ale to było zdecydowanie za mało, by zgarnąć pełną pulę. Cracovia zatem musiała zadowolić się jedynie remisem. A pod sam koniec meczu nie było nawet i tego. W doliczonym czasie gry Wolski wrzucił w kierunku Renata Dadashova, a Azer zdobył głową złotą bramkę.

Cracovia mogła wygrać ten mecz. Mogła, gdyby nie jej pasywność i niefrasobliwość. Miała swoje szanse, niewiele co prawda, ale wciąż. Radomiak nie był zespołem nie do pokonania. Jednakże według statystyk to Warchoły zagrały lepsze spotkanie. Więcej strzałów, wyższe posiadanie piłki, większy łączny wskaźnik xG. Mimo wszystko nie był to najciekawszy mecz do oglądania dla przeciętnego widza, dobrych akcji było tu jak na lekarstwo. Cracovia zaprzepaściła szansę na awans na 4. miejsce i ugrzęzła na 6. pozycji, Radomiak zaś dogonił Widzewa i zajmuje obecnie 12. lokatę w tabeli Ekstraklasy.

Cracovia – Radomiak Radom 1:2 (Maigaard 12′ – Wolski 51′, Dadashov 90’+1)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,791FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ