Kings bezlitośni dla Mavericks, kolejne kontuzje w Dallas!

Spotkanie pomiędzy Sacramento Kings a Dallas Mavericks miało niebagatelne znaczenie dla układu tabeli Konferencji Zachodniej. Królowie od zmiany trenera grają zdecydowanie lepiej i śmiało pukają w drzwi z napisem „play-offs”. Dallas natomiast dalej nie pozbierało się po niedawnej wymianie, a plaga kontuzji mocno uprzykrza im życie. Przed meczem drużyny znajdowały się w tabeli obok siebie, więc stawka była wysoka.

Nieustanna dominacja Sacramento

Od pierwszej kwarty widać było, która z ekip będzie rozdawać dziś karty. Goście mocno weszli w mecz, nie pozwalając gospodarzom rozwinąć skrzydeł w ofensywie. Dużo pomagały tu również rzuty zza łuku, bo Sac było w tym aspekcie dziś skuteczniejsze a co ważniejsze, znacznie bardziej odważne. W samej pierwszej połowie Kings rzucili 15 trójek (7/15) przy tylko 9 rywali (4/9).

REKLAMA

Mimo absencji niezawodnego Sabonisa bardzo dobrze działała dziś defensywa ekipy z Kalifornii. Valanciunas miał trochę problemów ze skutecznością, ale nieźle radził sobie ze zbieraniem i rozdysponowywaniem piłek. Nawet bez niego na parkiecie Dallas mieli ogromne problemy, by rozmontować szyki obronne rywali. Wszystko popsuło się jeszcze bardziej, gdy po niefortunnym dwutakcie zakończonym faulem boisko opuścić musiał Irwing. Kontuzje nie oszczędzają Daviesa i spółki, a ta strata może okazać się bardzo bolesna w kontekście walki o play-offy.

Na trzy minuty przed końcem drugiej kwarty gospodarze zbliżyli się nawet na 5 punktów, ale szybki run 7-0 w wykonaniu Sacramento rozwiał wątpliwości, kto lepiej poradził sobie w pierwszych 24 minutach. Na przerwę przyjezdni schodzili z dziesięciopunktowym prowadzeniem. Przy kolejnej kontuzji i bardzo dużej ilości niepotrzebnych strat (10-4 „dla” Dallas) fani gospodarzy mieli dużo powodów do obaw przed rozpoczęciem trzeciej kwarty.

Postawić kropkę nad „i”

Trzecia kwarta to prawdziwy masterpiece w wykonaniu Sacramento. Królowie całkowicie zdominowali swoich przeciwników, rozpoczynając ją od imponującego runa 19-4. W tym momencie ciężko było uwierzyć, że Mavericks mają jeszcze jakąkolwiek szansę, by powrócić do tego meczu. Trzecia kwarta nie miała historii i zakończyła się wynikiem 34-16 dla gości. Z Dallas nie było co zbierać.

Ostatnia część meczu to spokojne zarządzanie siłami i wynikiem. Widać było, że obie ekipy chcą jedynie dograć ten pojedynek do końca. W pewnym momencie gospodarze zaliczyli imponującą serię (11-4), ale przewaga gości była zbyt duża. Sacramento osiągnęło bardzo ważny cel i przedłużyło swoją passę zwycięstw. Przy wymagającym terminarzu triumfy nad Houston i Dallas mogą cieszyć fanów ekipy z Kalifornii.

LaVine znów błyszczy

Zac LaVine ma za sobą fantastyczny czas. W ostatnich czterech meczach zdobywał on średnio ponad 24 punkty na mecz. Dziś znów błyszczał, wykręcając imponującą linijkę (22pkt, 3zb, 2a). Oprócz niego niezły występ zanotowali DeRozan (20/2/4) oraz… Jones! Reprezentant Bahamów pobił znacząco swój najlepszy wynik w karierze, popisując się aż 19 punktami (19-8-0).

Mecz, który nie miał zbyt dużo historii. Sacramento wygrało w tym sezonie wszystkie trzy pojedynki z Dallas, ale to zwycięstwo było najprawdopodobniej najważniejsze. Przy fatalnej formie Suns, problemach dzisiejszych rywali i nieprzewidywalnych Timberwolves, Kings głośno pukają do pierwszej szóstki!

Dallas Mavericks 98:122 Sacramento Kings

MVP: Zach LaVine (22-3-2)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,791FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ