Z taką grą Raków nigdy nie wygra z Cracovią na wyjeździe…

Po wczorajszym zwycięstwie Lecha Poznań Raków Częstochowa chciał odpowiedzieć tym samym, by nie zwiększyć straty punktowej do Kolejorza. Zespół Marka Papszuna w pierwszym meczu po przerwie zimowej walczył o 3 punkty z groźną Cracovią. Ta nie była jednak skazana na porażkę i nie chciała podporządkować się wiceliderowi Ekstraklasy. Usiłowała więc uniemożliwić przeciwnikom odniesienie pierwszego zwycięstwa w rywalizacji między tymi zespołami w Krakowie. Do tej pory w takich starciach zawsze wygrywała Cracovia lub był remis.

Mecz od początku był wyrównany

Obie ekipy od początku starały się namieszać pod bramką przeciwników, z obu stron brakowało jednak konkretów. Od początku jedną z aktywniejszych postaci po stronie Rakowa był Fran Tudor, który miał dużo zadań defensywnych. Nie był jednak ściśle przywiązany do prawego skrzydła, dzięki czemu mógł sobie pozwolić na przemieszczenie się nieco bliżej środka boiska. Na niewiele się to jednak zdawało, gdyż Tudor już w pierwszych minutach nie uniknął prostych błędów. Uniemożliwiały mu one udane przyjęcie piłki i sprawiały, że Tudor – choć włączał się w akcje – nie mógł być do końca zadowolony ze swojej gry.

REKLAMA

Z kolei Cracovia bardzo skutecznie utrudniała życie ekipie przyjezdnych, która nie mogła liczyć ani na chwilę spokoju. Była pod ciągłym naporem krakowian, którzy starali się szybko odebrać jej piłkę i doskakiwali do przeciwników. Dzięki temu Raków miał problemy z przedostaniem się pod przeciwną bramkę, nie mówiąc już o jej realnemu zagrożeniu. Nie oznacza to jednak, że oglądaliśmy najlepszą możliwą wersję Cracovii. Drużynie Dawida Kroczka można było zarzucić chociażby słabe rozgrywanie stałych fragmentów gry, a także niewymuszone, wynikające z niechlujności straty.

Cracovia wciąż jednak próbowała otworzyć wynik, co mogło udać się w doliczonym czasie pierwszej połowy. Wtedy to Benjamin Källman podał do ustawionego w polu karnym Kacpra Śmiglewskiego, który przyjął piłkę i oddał strzał. Na szczęście dla Rakowa uderzenie udało się przyblokować, dzięki czemu piłka zmieniła kierunek, a Cracovia miała tylko rzut rożny. Ta akcja była jednak ostrzeżeniem dla częstochowian, którzy w pierwszych 45 minutach pozwalali gospodarzom na zbyt wiele i wprost prosili się o kłopoty.

Co działo się w drugiej połowie?

Cracovii wreszcie zaczęły wychodzić stałe fragmenty gry. W nich najaktywniejszy był Ajdin Hasić, który najpierw główkował po centrze ze stojącej piłki, a nieco później sam uderzał z rzutu wolnego. Daleka odległość od bramki nie zniechęciła go, a strzał przeleciał nieznacznie ponad bramką. Pasy mogły wyjść na prowadzenie również w końcówce. Wtedy zabrakło jednak odrobiny precyzji, a Mick van Buren z bliskiej odległości kopnął wprost w golkipera Rakowa, Kacpra Trelowskiego.

Działo się także po przeciwnej stronie pola gry, ale i tu nie miało to efektów w postaci goli. Najbliżej był Władysław Koczerhin, który minął kilku rywali i zaskakująco przedarł się tuż pod bramkę. Gdyby nie został zatrzymany przez ostatniego z defensorów na jego drodze, mógłby dosłownie wbiec z piłką w bramkę. Szansę na debiutancką bramkę miał też Luis Rocha, lecz także jego strzał w końcówce został zablokowany. Bezbramkowy remis utrzymał się więc do końca meczu, co nie może cieszyć żadnej z drużyn. Dla drużyny o mistrzowskich aspiracjach, takiej jak Raków, każdy remis to bowiem raczej strata 2 punktów, a nie zysk jednego „oczka”. Z kolei Cracovia może ubolewać, że nie zdołała przełożyć drobnej optycznej przewagi na korzystniejszy rezultat. Krakowskiej drużynie pozostaje tylko wierzyć, że wygrać uda się za tydzień, gdy kolejnym ekstraklasowym rywalem będzie łódzki Widzew.

Cracovia 0:0 Raków Częstochowa

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,790FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ