Legia Warszawa do pojedynku z Omonią Nikozja przystępowały z wymarzonej pozycji. Do tej pory Legioniści zgromadzili na swoim koncie komplet punktów, nie tracąc przy tym żadnej bramki. Mimo wszystko wyjazd na Cypr wydawał się wymagającym wyzwaniem, przy którym nie można było lekceważyć rywala.
Cudowny początek meczu
Goście od pierwszej minuty postanowili narzucić swoje zasady gry. Wojskowi zamknęli rywali na swojej połowie, chociaż nie ustrzegli się błędów. Pierwsza zaskoczyć mogła Omonia, ale na szczęście dla przyjezdnych napastnik rywali nie trafił ze stosunkowo bliskiej odległości. Gdyby piłka leciała w światło bramki, to Kobylak byłby całkowicie bez szans.
W siedemnastej minucie udało się wreszcie przełamać cypryjski mur. Morishita dobrze odnalazł się po lekkim bałaganie przed polem karnym, dopadł do piłki i mocnym uderzeniem po dalekim słupku nie dał golkiperowi rywali żadnych szans. Legia prowadziła i mogła w mądry sposób zarządzać meczem.
𝐌𝐎𝐑𝐈𝐒𝐇𝐈𝐓𝐀 🚨⚽
— Polsat Sport (@polsatsport) November 28, 2024
Legia na prowadzeniu w Nikozji 💪
📺 Polsat Sport 1, PS Premium 2
📲 Polsat Box Go#UECL #OmoniaLegia pic.twitter.com/GpW9JunJhO
Chwilę później w polu karnym upadł Wszołek. Wahadłowy ewidentnie był zahaczany przez rywala, jednakże sędzia nie podyktował rzutu karnego. Co więcej, mimo konsultacji z wozem VAR, arbiter nie zdecydował się podyktować karnego. Decyzja co najmniej kontrowersyjna, jednak czasu nie da się cofnąć. Na przerwę Legia schodziła z cennym, jednobramkowym prowadzeniem, ale również poczuciem lekkiego niedosytu.
Ustrzec się błędów i uspokoić mecz
Plan na drugą połowę dla gości był bardzo prosty. Przede wszystkim, Legia chciała ustrzec się błędów, w miarę możliwości próbując zagrozić swoim rywalom z kontry. Omonia zdecydowanie bardziej chciała strzelić gola, jednak brakowało jej precyzji w ofensywnie. Gospodarze nie potrafili znaleźć żadnego sposobu na defensywę wojskowych, którzy zwinnie unikali wszelkich niepotrzebnych zagrożeń.
Mimo wielu dobrze zapowiadających się kontr Legioniści koncertowo niweczyli swoje własne ofensywne plany. Każda kolejna groźnie zapowiadająca się akcja była wieńczona wrzutką, która nie docierała do celu. To zmieniło się dopiero w 78. minucie meczu.
Po znakomitej wrzutce Augustyniaka, gola na 2:0 zdobył… wprowadzony dwie minuty wcześniej Mateusz Szczepaniak! Siedemnastolatek z najbliższej odległości nie dał golkiperowi rywala żadnej szansy. W tym momencie niemal jasne było, że na Cyprze nic złego się już nie wydarzy.
⚽⚽⚽
— Polsat Sport (@polsatsport) November 28, 2024
Mateusz Szczepaniak podwyższył prowadzenie Legii 🚨
📺 Polsat Sport 1, PS Premium 2
📲 Polsat Box Go#UECL #OmoniaLegia pic.twitter.com/b8MaXAOB7M
W 86. minucie piłkarze gości postawili kropkę nad „i”. Po uderzeniu Pawła Wszołka Kakoullis wpakował piłkę do własnej bramki. Trafienie zostało zapisane na konto Polaka, a kolejny triumf stał się faktem.
Zadanie ponownie wykonane na 5+!
Legia Warszawa po raz kolejny zrobiła dokładnie to, co powinna. Po czterech rozegranych meczach mają na swoim koncie komplet zdobytych punktów. Warszawiacy kolejny raz zagrali na własnych warunkach i mimo lekkich problemów w jednej, bądź dwóch sytuacji, wszystko poszło zgodnie z planem. Możemy być dumni, że nasze kluby w Europie wreszcie stają na wysokości zadania! Prowokacje ze strony cypryjskich kibiców? Skandaliczny transparent, wskazujący, że Armia Czerwona wyzwoliła Warszawę? Legia odpowiedziała w najlepszym możliwym stylu. Rozbijając Omonię na murawie.