Gdybym miał szukać porównań do obecnej sytuacji RB Lipsk, wskazałbym na grupę studentów, którym wykładowca zleca ambitny projekt. Niby wszyscy mają sporą wiedzę i każdy z osobna powinien poradzić sobie z wyzwaniem, jednak wspólna praca kompletnie się nie klei. Termin rozliczenia zbliża się nieubłaganie, ale brakuje lidera, który zapanowałby nad grupą i zmotywował wszystkich do działania. Finalny efekt nie grzeszy jakością, a studenci uznają, że następnym razem muszą ambitniej podejść do tematu. Niestety, sytuacja powtarza się po raz kolejny i popełniane są te same błędy. Miało i powinno być fajnie, jest przeciętnie i po najmniejszej linii oporu. Wypisz – wymaluj, niczym w RB Lipsk.
RB Lipsk z 18. najcenniejszą kadrą na świecie
Wątpię, że na przestrzeni minionego roku znalazła się drużyna, którą krytykowałem częściej niż zespół prowadzony przez Marco Rose. W tym miejscu odsyłam do styczniowego tekstu, w którym dzieliłem się swoimi spostrzeżeniami związanymi z ówczesną sytuacją RB Lipsk. Po 10 miesiącach nie dostrzegam znaczącej poprawy. Paradoksalnie – wartość kadry niemieckiego klubu poprawiła się i według serwisu transfermarkt sięga 517.9 mln euro. To więcej niż kadry Atletico Madryt, Borussii Dortmund, Atalanty, Napoli, Benfiki Lizbona czy AS Romy. Owszem, latem drużynę opuścił Dani Olmo, jednak udało się dokonać kilku ciekawych wzmocnień jak Antonio Nusa, Lutsharel Geertruida, Maarten Vandevoordt, Arthur Vermeeren czy Assan Ouédraogo. Marco Rose miał dysponować zespołem gotowym do walki o mistrzostwo Niemiec i końcowe rundy Ligi Mistrzów. Tyle w teorii.
W praktyce mamy bowiem 8 punktów straty do Bayernu Monachium, co jasno pokazuje, że RB Lipsk nie ma perspektyw na rywalizację z Bawarczykami. No to może chociaż Champions League? Po pięciu kolejkach ekipa Marco Rose uzbierała… Zero punktów. 5 spotkań – 5 porażek. Atletico, Juventus, Liverpool, Celtic i Inter sprawiły, że wiosną Die Roten Bullen Ligę Mistrzów będą prawdopodobnie obserwować jedynie w telewizji. Nie będzie to jednak wielka niespodzianka, bowiem RB Lipsk w fazie pucharowej Champions League wygrało dotychczas… 3 mecze. Wszystkie trzy w rozgrywkach 2019/20, gdy doszli do półfinału.
Problemem RB Lipsk nie jest jednak 5 porażek w aktualnej edycji Champions League. Nie jest nawet niedawna klęska z Hoffenheim czy wstydliwe remisy z St. Pauli czy Unionem Berlin. Głównym grzechem niemieckiej drużyny jest brak jakiegokolwiek celu. Zawodnicy przychodzą i odchodzą. Objawiają się gwiazdy jak Josko Gvardiol, Dominik Szoboszlai, Christopher Nkunku, Dayot Upamecano czy Dani Olmo. Kiedy jednak nadarza się okazja, chętnie odchodzą do lepszych drużyn, w których mogą walczyć o trofea.
Jest słabo i… Nikt się tym nie przejmuje
Porażki Lipska nie generują złości, a trener Marco Rose i jego podopieczni zachowują się, jakby byli do nich przyzwyczajeni. Po porażce z Interem można więc było usłyszeć opowieści o „braku szczęścia„, „przyzwoitej grze” i „trudnym włoskim terenie, na którym ciężko zdobywa się punkty„. Zupełnie, jakby w Lipsku byli pogodzeni z faktem wyższości Nerazzurrich.
RB Lipsk to obecnie grupa ciekawych zawodników. Kieruje nimi trener, który niezbyt panuje nad drużyną. O tym, że w zespole jest ogromny potencjał może świadczyć chociażby prestiżowa wygrana nad Bayerem Leverkusen. Gdyby Lipsk w każdym meczu grał tak jak wtedy, z pewnością miałby nieporównywalnie więcej punktów w Champions League. Niestety, odnoszę wrażenie, że w klubie nie mają przekonania, że jest to możliwe. Zamiast wewnętrznej motywacji pojawiają się wymówki. Zabrakło szczęścia, ważni gracze są kontuzjowani. Owszem, Rose nie może korzystać z usług Xaviego Simonsa, Xavera Schlagera czy Davida Rauma. Ale czy wszyscy rywale mają pełne kadry? Oczywiście, że nie. Atak Benjamin Sesko – Loïs Openda powinien zachwycać, tymczasem obaj Panowie na przestrzeni minionego miesiąca zdobyli łącznie 1 gola dla RB. Zawsze coś.
Będę mocno zdziwiony, jeśli w Lipsku dojdzie do poważniejszych ruchów. 3. pozycja w tabeli Bundesligi i myśl, że przy braku absencji kilku graczy można było osiągnąć więcej punktów wystarczy, by Marco Rose mógł spać spokojnie. Brak jakiejkolwiek presji zabija szanse drużyny na rozwój. Niestety, sytuacja powtarza się po raz kolejny i popełniane są te same błędy. Miało i powinno być fajnie, jest przeciętnie i po najmniejszej linii oporu.
Jedyną nadzieją jest Jürgen Klopp
Piłkarze RB Lipsk grają dziś głównie po to, by odejść do lepszych drużyn. Zaliczają kapitalne mecze, by w kolejnych zbyt łatwo oddawać punkty. Efekt końcowy jest mizerny, bowiem drużyna nie sięga po trofea. Borussia Dortmund mogła dojść do finału Ligi Mistrzów. Bayer Leverkusen mógł zdobyć mistrzostwo, a VfB Stuttgart wicemistrzostwo Niemiec. RB Lipsk prawdopodobnie ponownie zajmie miejsce premiujące startem w Champions League, w którym odegra w niej rolę drugoplanową.
Nadzieją na wyjście z tego błędnego koła jest Jürgen Klopp. Jeden z najlepszych trenerów XXI wieku od 1 stycznia 2025 roku zostanie Globalnym Szefem ds. Piłki Nożnej w Red Bullu. Może właśnie to on będzie tą osobą, która wyrazi sprzeciw względem obecnej przeciętności RB Lipsk? Postawi jasny cel i będzie w stanie go sprawiedliwie rozliczyć? Trudno przewidzieć jak w praktyce będą wyglądały kompetencje byłego szkoleniowca Liverpoolu, ale grupa potrzebuje swojego lidera. Marco Rose takim nigdy nie był i nie będzie.