RB nie dodaje skrzydeł. Czy Lipsk jest skazany na rolę drugoplanową?

Sezon 2023/24 jest ósmym, w którym RB Lipsk występuje na poziomie Bundesligi. Klub mający za sobą giganta w postaci spółki Red Bull GmbH już w debiutanckich rozgrywkach 2016/17 świętował wicemistrzostwo Niemiec. Ambitne plany zakładały stworzenie sieci drużyn na różnych kontynentach, pracujących na sukcesy giganta z Saksonii. Spektakularne wyniki miały być jedynie kwestią czasu. RB zatrudnił wielu fachowców, przez sieć klubów przewinęły się dziesiątki kapitalnych piłkarzy, a jednak wspomniane 2. miejsce w Bundeslidze do dzisiaj pozostaje największym osiągnięciem. Co więcej, nie zanosi się na to, by Lipsk był w stanie nawiązać walkę z Bayernem Monachium czy nawet Bayerem Leverkusen w walce o tytuł mistrzowski. Dlaczego RB Lipsk nadal zajmuje drugoplanową rolę w europejskim futbolu? Czy świadomie godzi się z takim stanem, a może wciąż jesteśmy na etapie przejściowym?

REKLAMA

RB Lipsk ma ogromne zaplecze finansowe, ale…

Mając za sobą takiego giganta jak Red Bull, Lipsk mógłby pozwolić sobie na zatrudnienie największych gwiazd światowego futbolu. Mógłby — ale nie chce. Wśród 10 najdroższych transferów w historii klubu, nie ma nawet jednego zawodnika mającego 25 lub więcej lat. Działacze od dawna propagują model pozyskiwania uzdolnionych piłkarzy, a następnie rozwoju ich potencjału. Nie szczędzą na to pieniędzy. Gdybyśmy wzięli pod uwagę wydatki od momentu awansu RB Lipsk do Bundesligi, klub ten wydał 751.7 mln euro. To więcej niż wydatki Napoli czy Sevilli i ledwie 9 mln euro mniej niż Bayern Monachium! Lipsk wydaje dużo, ale skupia się na mniej znanych zawodnikach. Josko Gvardiol, Dominik Szoboszlai, Dani Olmo, Christopher Nkunku czy Dayot Upamecano. Niemiecki klub kapitalnie odnalazł kilka perełek i… sprzedał je z ogromnym zyskiem.

Warto zauważyć, że sieć klubów braterskich wcale nie jest ukierunkowana typowo pod umacnianie siły Lipska. Karim Adeyemi, Patson Daka, a zwłaszcza Erling Haaland — wyłowieni przez struktury Red Bulla finalnie nigdy nie trafili do klubu z Saksonii. Red Bull Bragantino coraz lepiej radzi sobie w brazylijskiej Serie A, ale ilu brazylijskich piłkarzy dał niemieckiemu odpowiednikowi? New York Red Bulls? Z Lipskiem łączy ich tylko wspólny patron. Z perspektywy kibica — projekt zapowiadał się kapitalnie. Wydawało się, że Red Bull obecny na rynku brazylijskim czy amerykańskim z miejsca oznacza, że Lipsk będzie uprzywilejowany w kwestii wyławiania największych perełek z tych rynków. Rzeczywistość nie jest tak owocna. Każda z wymienionych drużyn idzie swoją drogą. Owszem, Lipsk chętnie kupuje graczy Salzburga, ale wspomniany Haaland trafił do Borussii Dortmund, mimo że już w czasach gry w Austrii uznawano go za wielki talent. Nikt nie zmuszał Norwega do kontynuowania kariery w strukturach Red Bulla.

RB Lipsk mógł od zera budować swoją piłkarską tożsamość

Zrobił to w racjonalny sposób. Gdy kibice krytykowali „sztuczność” projektu Red Bulla i zarzucali, że gigant chce kupić swoje miejsce na piłkarskiej mapie Niemiec, działacze pokazywali, że nie muszą zatrudniać przepłaconych gwiazd. Stawiali na zawodników „bez nazwisk” i tworzyli z nich czołowych piłkarzy świata. To bardzo dobra metoda rozwoju… do czasu. Problem zaczyna się, gdy dany zawodnik osiąga już wysoki poziom. Gvardiol czy Nkunku zdawali sobie sprawę, że kolejnym krokiem musi być angaż w Premier League. RB Lipsk był dla nich jedynie przystankiem, a nie stacją docelową. W Saksonii budowani są piłkarze o klasie światowej, a nie zespół stworzony z piłkarzy o klasie światowej. Brzmi podobnie, ale to zasadnicza różnica.

Cofnijmy się do sezonu 2019/20. Lipsk w specyficznej, covidowej rzeczywistości dotarł wówczas do półfinału Ligi Mistrzów. Co się dzieje przed startem kolejnego sezonu? Timo Werner zostaje sprzedany do Chelsea. Drużyna, zamiast iść za ciosem, traci swojego najlepszego strzelca. Niemalże całość zarobionych pieniędzy jest wydana na następców. Lipsk nie chce walczyć o żadne topowe nazwiska, a piłkarzy dopiero aspirujących do gry na wysokim poziomie. Sięga po Alexandra Sørlotha, mającego za sobą świetny sezon w lidze tureckiej oraz Hee-chana Hwanga z RB Salzburg. Obaj… zawodzą. RB Lipsk w rozgrywkach 2020/21 finiszuje na drugim miejscu, tracąc 7 punktów do Bayernu Monachium. Żeby było ciekawiej, podopieczni Juliana Nagelsmanna w 6 ostatnich kolejkach zdobywają ledwie 5 na 18 możliwych punktów. Brak wpadek z Kolonią, Hoffenheim czy Unionem Berlin mógłby zagwarantować tytuł mistrzowski. Sørloth oraz Hwang zdobywają łącznie… 5 goli.

W klubie znaleziono z czasem optymalne rozwiązanie i na pozycję środkowego napastnika przesunięty został Christopher Nkunku. W międzyczasie do Bayernu Monachium odszedł Julian Nagelsmann. Pojawił się klasowy snajper — zaczęły się problemy ze szkoleniowcem, bowiem Jesse Marsch kompletnie nie radził sobie z zadaniem. Półfinalista Ligi Mistrzów niby wydawał sporo, a jednak poziom sportowy spadał przez mnogość zmian, z których część okazała się nietrafiona.

Latem 2023 roku RB Lipsk przeszedł spore zmiany

Z klubu odeszli Nkunku, Szoboszlai i Gvardiol. Ambicje podbudowało jednak kapitalne spotkanie przeciwko Bayernowi w meczu o Superpuchar Niemiec. Przede wszystkim — w zespole pojawił się fantastyczni Xavi Simons. Dodatkowo RB Lipsk wzmocnili m.in. Loïs Openda, Benjamin Sesko, Christoph Baumgartner czy Castello Lukeba. Drużyna prowadzona przez Marco Rose ma momenty, gdy gra kapitalny futbol. Jednocześnie, po 17. kolejce Bundesligi traci już 12 punktów do Bayeru Leverkusen. Złożyło się na to wiele bezsensownych wpadek. Sami uderzaliśmy ostatnio w Opendę, który nie grzeszył skutecznością w ligowym starciu przeciwko Eintrachtowi Frankfurt.

Paradoks polega na tym, że Lipsk ma potencjał do wielkich sukcesów, ale do tego potrzeba konsekwencji. Absolutnie nie zdziwimy się, jeśli w nadchodzący weekend zastopują Bayer Leverkusen, jednak w kontekście całego sezonu będą mieć zbyt dużo wpadek, by walczyć o cokolwiek więcej niż miejsce w top 4. W 1/8 finału Ligi Mistrzów zmierzą się z Realem Madryt i… tutaj też spodziewamy się problemów. RB Lipsk jest zespołem zbyt chaotycznym, by utrzymać koncentrację przez 180 minut dwumeczu z takim rywalem. Być może właśnie dlatego najlepszy epizod w europejskich pucharach zaliczyli, gdy nie było dwumeczów, a pojedyncze spotkania?

Załóżmy jednak, że Openda w końcu wyreguluje swój celownik. Co będzie dalej? Z drużyny odejdzie jej motor napędowy — Xavi Simons, który nie ma wpisanej w wypożyczenie klauzuli transferu definitywnego. Działacze dołożą kolejną cegiełkę, tracąc następny fundament zespołu. To scenariusz, który obserwujemy, odkąd Lipsk awansował do Bundesligi. To różni RB Lipsk od klubu pokroju Bayernu Monachium. Cegiełki są przesadnie usuwane i dokładane, by budowla wzniosła się powyżej fundamentów.

Czy nastąpi wymarzony sezon?

Dokąd prowadzi ścieżka, jaką podąża RB Lipsk? Tego nie wie nikt. Wymarzony scenariusz to taki, w którym wszystkie tryby współgrają i udaje się osiągnąć sukces w Bundeslidze. By tego dokonać, trzeba niemalże do zera zminimalizować ligowe wpadki. Bayern Monachium nie jest rywalem, który gubi wiele punktów. Dziś nawet Bayer Leverkusen, który notuje jeden z najlepszych sezonów w historii, nie ma większej przewagi punktowej nad Bawarczykami. Gdyby Lipsk zdołał zatrzymać Simonsa (czyt. wyłożył takie pieniądze, które przekonają PSG), rozwinął utalentowanych zawodników, którzy są już w klubie, a dodatkowo dokonał 2-3 klasowych wzmocnień, mógłby być równorzędnym rywalem dla Bayernu. Od kilku sezonów jest zespołem aspirującym do czołowych lokat, a jednak nikt nie daje im większych szans na mistrzostwo Niemiec. Nawet gdy wydaje się, że to już ten moment, w którym wchodzą na wyższy poziom, za chwilę któryś z zawodników gubi formę, albo przydarza się trudna do wytłumaczenia wpadka.

REKLAMA

Sezon 2023/24, który miał być bogaty w sukcesy, może skończyć się porażką w 2. rundzie Pucharu Niemiec (to już się wydarzyło), porażką w 1/8 finału Ligi Mistrzów (która jest prawdopodobna) i miejscem poza podium w Bundeslidze (co ma miejsce w tej chwili). RB Lipsk stać na zdecydowanie więcej, ale jeśli dalej będzie grać tak jak w spotkaniach z Werderem czy Eintrachtem, kolejny sezon trzeba będzie zapisać jako przejściowy.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,594FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ