Radosny futbol w Lublinie. Motor ogrywa Pogoń

Oba kluby nie grały ze sobą czternaście lat. Ostatnim razem Motor Lublin i Pogoń Szczecin starły się jeszcze w 1. lidze. 3 kwietnia 2010 roku w Lublinie Motor odniósł zwycięstwo 3:2. Patrząc na poprzednie dwa mecze lublinian, mogliśmy być pewni, że obejrzymy mecz napakowany emocjami do granic możliwości. W dwóch poprzednich meczach padło bowiem 15 bramek! Szczególnie że Pogoń straciła gola już w 8. minucie.

4 gole w pierwszej połowie

W przeciwieństwie do meczu Rakowa ze Stalą (1:0), tutaj wszystko się rozpoczęło bardzo szybko. Już po pierwszych dwóch minutach każda z drużyn miała na koncie oddany strzał, a w 8. minucie obejrzeliśmy pierwszego gola. Strzelił go Michał Król, który po podaniu od Samuela Mráza nie miał innego wyboru, niż pokonać Valentin Cojocaru i otworzyć wynik. Szybko mogło się zrobić wyżej, bo następnie Król niecelnie uderzał z dystansu, a chwilę później Mráz chybił w doskonałej sytuacji. Początek zwiastował emocje.

REKLAMA

Szczecinianie nie potrafią wygrywać na wyjazdach i wydawało się, że w Lublinie nie uda im się tej passy przełamać. Piłkarze Roberta Kolendowicza mieli sporo problemów z upilnowaniem rywali, którzy łatwo wychodzili spod pressingu i przechodzili z obrony do ataku. Przyniosło to skutek w 28. minucie, gdy Mráz stanął przed bliźniaczą szansą jak na początku meczu. Tym razem z prawej strony nie dogrywał Piotr Ceglarz, lecz Paweł Stolarski, ale i efekt był inny. Napastnik Motoru zdołał skierować piłkę do siatki, tym samym zwiększając rozmiary prowadzenia.

Motor Lublin przyzwyczaił nas do jednego – nawet prowadzenie dwoma bramkami nie oznacza, że zawodnicy kontrolują mecz. Lewą stroną w 37. minucie na lewej flance urwał się Léo Borges, dograł w pole karne, a tam Kamil Grosicki płaskim strzałem pokonał Kacpra Rosę. Mogło to zwiastować podobny scenariusz do meczu z Cracovią (2:6). Ale Mateusz Stolarski chyba odrobił lekcję sprzed tygodnia, bo jego podopieczni szybciutko powrócili do bezpiecznej przewagi. Paweł Stolarski odebrał piłkę przy linii bocznej boiska, jego dośrodkowanie starał się przeciąć Borges, ale piłka jakimś cudem trafiła pod nogi Króla, który zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu. Wcześniej trzy mecze z asystą z rzędu, a teraz dublet przeciwko Pogoni. Dobre tygodnie tego zawodnika.

Spokojniej, ale nie nudno

Te 15 minut przerwy dużo dało szczecinianom, którzy widocznie ochłonęli trochę i wrócili na poziom skupienia, z jakim powinni rozpocząć spotkanie. Grali solidniej, szczelniej i bardziej kompaktowo, przez co Motor już tak łatwo nie dochodził do sytuacji. Raz zrobiło się groźniej pod bramką Cojocaru, kiedy to Sergi Samper przełożył obrońcę i chciał sprytnie pokonać rumuńskiego bramkarza. Piłka wylądowała jednak na poprzeczce.

Na gola kontaktowego jednak długo nie czekaliśmy. Stały fragment gry z okolic 20. metra, do piłki podchodzi Vahan Bichakhchyan i perfekcyjny strzał tuż przy słupku. Rosa nie zdołał obić futbolówki, a więc Pogoń zbliżyła się na dystans jednej bramki.

Portowcy później szukali szansy na doprowadzenie do remisu, lecz były one bezskuteczne. Lublinianie wyglądali na drużynę, która nie zamierza wypuścić kompletu punktów z rąk. Tym bardziej że za sprawą Mbaye Jacquesa Ndiaye udało im się podwyższyć wynik. Skrzydłowy wprowadzony dwie minuty wcześniej urwał się obrońcom i dopadł do podania od Mathieu Scaleta. Cojocaru szybko skrócił kąt, lecz Senegalczyk przerzucił piłkę nad interweniującym bramkarzem. Wejście smoka Ndiaye i dowód, że trener Mateusz Stolarski ma nosa do zmian.

Goście nie zamierzali odpuszczać. Indywidualna akcja Jakuba Lisa zmusiła Rosę do interwencji, strzał Rafała Kurzawy z dystansu także. Pokonać bramkarza się już nie udało. Motor Lublin dowiózł swoje prowadzenie i po naprawdę dobrym występie pokonał Pogoń Szczecin. Odbioru tego spotkania nie powinna zepsuć nawet przepychanka w końcowych minutach przy ławce gospodarzy. To tylko potwierdza, że tacy beniaminkowie dodają kolorytu naszej lidze. Zarówno sportowo jak i pozasportowo.

Motor Lublin – Pogoń Szczecin 4:2 (Król 8′, 38′, Mráz 28′, Ndiaye 75′ – Grosicki 37′, Bichakhchyan 63′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,721FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ