Bitwa o Wrocław zwycięska! Śląsk gra dalej w Europie!

Śląsk Wrocław od startu nowego sezonu nie gra na poziomie, jaki prezentował sobą jeszcze kilka miesięcy temu. Najpierw wrocławianie cudem uratowali remis z Lechią, a następnie przegrali zarówno z Piastem w Ekstraklasie, jak i z Rygą w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Porażka z Łotyszami jest o tyle bolesna, że według rankingu ELO to drużyna na poziomie Miedzi Legnica. Podopieczni Jacka Magiery potrafią wygrywać, co niejednokrotnie pokazywali w minionym sezonie. Potrzeba jednak strzelać gole, a ta sztuka od meczu z Lechią udała się im… tylko raz. Rewanż na ich terenie był dla Śląska arcyważny – stawką była trzecia runda eliminacji LKE.

Szybki gol Śląska, a potem kolejny stracony

Tak rozwścieczonych wrocławian nie widzieliśmy dawno. Bolała ich porażka w stolicy Łotwy, co było doskonale widoczne na boisku. Agresywnie ruszyli na bramkę podopiecznych Simo Valakariego, wymuszając rozpaczliwą obronę. Na pierwsze owoce WKS nie musiał długo czekać. Już w 5. minucie w polu karnym po dużym zamieszaniu faulowany został Piotr Samiec-Talar. Sędzia z Kosowa wskazał na wapno, dając nadzieję na natychmiastowe odrobienie strat. Jedenastkę egzekwował Nahuel Leiva. Ważne uderzenie, na wagę prowadzenia? Tranquillo, Hiszpan pewnym strzałem ograł Rihardsa Matrevicsa.

REKLAMA
źródło: Polsat Sport/X

Stracona bramka rozbudziła piłkarzy z Rygi. Gracze w błękitnych strojach częściej utrzymywali się przy piłce, przy czym wielkiego zagrożenia nie wykreowali. Mimo to zespół z Dolnego Śląska zachowywał koncentrację, czekając na odparcie ewentualnego ataku. W 18. minucie zrobiło się nieprzyjemnie dla Śląska, ale akcję sam na sam pokpił Ousseynou Niang. Zaświeciła się lampka ostrzegawcza – oddanie inicjatywy na długi czas mogło podopiecznych trenera Magiery słono kosztować. Niang był trudny do upilnowania, bowiem Senegalczyk jest graczem dynamicznym, z dobrym przyspieszeniem. W 26. minucie Łotysze mieli kolejną okazję, tym razem znacznie lepszą. Rafał Leszczyński wykazał się dobrą interwencją po uderzeniu Anthonego Contrerasa, a następnie po zamieszaniu jeden z obrońców WKS-u wybił piłkę poza plac gry.

Sytuacja dla Trójkolorowych była coraz bardziej nieciekawa. Ryga z każdą minutą stawała się coraz groźniejsza, a bramka na 1:1 – coraz bliżej. Śląsk oddał inicjatywę przeciwnikowi i w końcu się doigrał. W 33. minucie po dośrodkowaniu w pole karne strzelił Hrvoje Babec. Trzeba powiedzieć sobie uczciwie – tak to musiało się skończyć. Zbyt pasywny Śląsk został ukarany za swoją postawę, mając około 60 minut na wzięcie się w garść.

Da się skutecznie grać w ataku? Ano da się!

Wrocławianom najwidoczniej potrzebny był stracony gol na otrzeźwienie. Wyszli w końcu z boiskowego marazmu i atakowali znacznie odważniej. Z każdą minutą 3. runda eliminacji LKE oddalała się od Wrocławia i należało wziąć się za odrabianie strat, zanim na to będzie za późno. W 43. minucie Samiec-Talar podjął się próby strzelenia gola na 2:1, ale trafił w boczną siatkę. Wicemistrzowie Polski rozkręcali się, ale szybszy był sędzia i gwizdnięcie zapraszające piłkarzy do szatni.

Jacek Magiera doskonale wykorzystał przerwę w meczu. Drugą połowę wrocławianie rozpoczęli podobnie, jak pierwszą. Odważnie nacierali na łotewską bramkę, co szybko przyniosło im oczekiwane korzyści. W 49. minucie Leiva posłał mierzone dośrodkowanie na głowę Simeona Petrowa. Bułgar odpowiednio ułożył głowę i Matrevics był bezradny. Śląsk wreszcie przestał grać jak przygnębiony nastolatek ze złamanym sercem, tylko poczuł głód goli i odpowiedzialność za wynik. Po raz drugi na listę strzelców wpisał się Nahuel Leiva, po cudownym strzale z dystansu. Bramka – cud, miód i orzeszki!

źródło: Polsat Sport/X

A jednak Śląsk dał radę!

Niepowodzenia w życiu człowieka zdarzają się po to, by wyciągnąć z nich jakąś lekcję. Wrocławianie zrozumieli, że defensywna gra niczego dobrego im nie przyniesie – tu trzeba strzelać gole. Łotyszom awans powoli uciekał, ale ich problemy znacznie się pogłębiły w 62. minucie. W tym meczu było dużo walki, nie tylko tej piłkarskiej. Momentami to spotkanie przypominało bardziej derbowy pojedynek w NHL. Gorące temperamenty piłkarzy obu zespołów musiał temperować sędzia, lecz jako pierwsi czerwonej kartki nabawili się zawodnicy ze stolicy Łotwy. Jej „zdobywcą” był Brian Orosco, zaledwie 4 minuty po wejściu na murawę. Miał Valakari nosa do zmian…

Jednobramkowe prowadzenie i gra w przewadze. Takiej szansy Śląsk po prostu nie miał prawa zaprzepaścić. Niewiele brakowało, aby ryżanie doprowadzili do remisu w dwumeczu. W 67. minucie z rzutu wolnego huknął Mouhamed El Bachir Ngom, lecz Senegalczyk trafił w obramowanie bramki. Śląsk również nie miał zamiaru odpuszczać. I dobrze, bo nie trzeba ponownie pisać, co defensywne nastawienie dało w pierwszej połowie. Wrocławianie mieli jedno zadanie i byli na nim mocno skoncentrowani. Łotysze jednak nie dawali za wygraną i jeszcze wierzyli w odwrócenie losów tej konfrontacji.

Śląsk Wrocław udowodnił, że niesłusznie zostali skreśleni przed tym meczem. Wielu internautów podważało szanse wrocławian na awans i ich kompetencje w grze o europejskie puchary. Podopieczni Jacka Magiery udowodnili jednak, że potrafią grać, i to na dobrym poziomie. Grali energicznie, zwłaszcza w drugiej połowie, ale co ważniejsze, byli o wiele skuteczniejsi, niż miało to miejsce tydzień temu w Rydze. Śląsk bardzo dobrze odkuł się za kompromitację na Łotwie i dzięki temu gra dalej. W 3. rundzie eliminacji LKE na WKS czekać będzie szwajcarskie Sankt Gallen.

Śląsk Wrocław – Riga FC 3:1 (Leiva 6′, 52′, Petrow 49′ – Babec 33′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,721FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ