11 maja Vincent Kompany pożegnał się z Premier League definitywnie spadając z ligi z Burnley na kolejkę przed końcem sezonu. Dziś właśnie został zaprezentowany jako nowy trener Bayernu Monachium. Od spadku z jednej z czołowych lig europejskich do posady szkoleniowca jednego z najlepszych klubów na świecie. O ile w przypadku piłkarzy taka droga się jeszcze zdarzała, o tyle na rynku trenerskim jest to sytuacja wyjątkowa. Co sprawiło, że Vincent Kompany objął Bayern Monachium?
Vincent Kompany, czyli niespodzianka
Przede wszystkim – Bayernowi nie wyszło z innymi trenerami. Zaczęło się od stanowiska Xabiego Alonso, który postanowił zostać w Bayerze Leverkusen, a potem lista menedżerów, którzy odmawiali Bayernowi tylko przyspieszyła tempa – Ralf Rangnick, Julian Nagelsmann, Roger Schmidt, Unai Emery czy Erik ten Hag. Nie udało się także wyciągnąć Olivera Glasnera, ponieważ Crystal Palace zażądało rekompensaty w wysokości 100 mln euro, a gdy w akcie desperacji zwrócili się do Tuchela, ten również odrzucił propozycję. Vincent Kompany na liście życzeń był dość daleko, ale i tak o wiele wyżej niż moglibyśmy zakładać. W momencie, gdy klub ogłosił, że rozstanie się z Thomasem Tuchelem, a media zaczęły tworzyć zestawienia potencjalnych następców niemieckiego szkoleniowca nikt nie wpadł na Kompany’ego. Można byłoby zrobić taki ranking uwzględniający nawet 50 nazwisk i Belg najprawdopodobniej nie znalazłby się wśród nich.
Zatrudnienie Vincenta Kompany’ego jest więc ogromną niespodzianką, której nikt nie przewidział. Jeśli Bayern stawia na tak nieoczywistego kandydata to jedno jest pewne – podejmuje ogromne ryzyko. Gdyby przeprowadzić sondę wśród kibiców z pytaniem czy Kompany jest już gotowy na przejęcie czołowego europejskiego klubu podejrzewamy, że twierdzącą odpowiedzieć udzieliłby znikomy procent ankietowanych. Co więc przekonało Bayern do wybrania belgijskiego szkoleniowca?
Bayern jak Burnley w Championship
Praca Vincenta Kompany’ego w Bayernie będzie bliższa tej którą wykonał z Burnley w Championship w sezonie 2022/23, a nie w Premier League w ubiegłych rozgrywkach. Na zapleczu The Clarets odgrywali podobną rolę, jaką Die Roten mają w Bundeslidze. Dzięki jednej z najlepszych kadr trener miał narzędzia, aby wprowadzić swój styl gry oparty na dominacji przez posiadanie piłki i grze pozycyjnej. To filozofia, którą Belg oczywiście przesiąkł grając w Manchesterze City u Pepa Guardioli i sam postrzega ją jako najbardziej efektywny sposób na zwyciężanie, osiąganie sukcesów oraz rozwijanie zespołu i piłkarzy. Rok temu można było spotkać się z określeniami, że Burnley Kompany’ego to Manchester City Guardioli, tyle że na poziomie Championship. Jego zespół strzelił najwięcej goli i stracił najmniej. Miał także najwyższe posiadanie piłki, zaliczył najwięcej kontaktów z piłką w tercji ataku i wykonał drugą najwyższą liczbę podań.
Przemiana Burnley pod wodzą Kompany’ego była o tyle imponująca, że zespół ten spadał z Premier League jako drużyna nastawiona na defensywę i grająca często dalekimi podaniami. Po awansie do wyższej klasy rozgrywkowej 38-latek nie zmienił nastawienia swojego zespołu, co skończyło się nieudaną misją wywalczenia utrzymania. Oczywiście, kadra The Clarets nie była tak silna, aby utrzymanie było obowiązkiem. Po sezonie klub stracił trzech bardzo ważnych zawodników w drodze po awans, którzy na Turf Moor przebywali tylko na wypożyczeniach – Taylora Harwooda-Bellisa, Iana Maatsena oraz Nathana Tellę. Niemniej jednak, minionego lata – według portalu Transfermarkt – Burnley wydało ponad 100 mln euro na nowe transfery, więc trener miał na czym budować. Kompany starał się jednak trzymać swojego spojrzenia na futbol, dość rzadko stosował bardziej defensywne podejście, a jeśli już to robił to z marnymi skutkami. Belgowi zabrakło elastyczności taktycznej, która po awansie do wyższej klasy rozgrywkowej często okazuje się kluczowa.
Gra pozycyjna w Bayernie
Bayern zamierzał jednak zatrudnić trenera, z którym u sterów wrócą do gry pozycyjnej i dominacji. Chciał szkoleniowca o preferowanym stylu gry zbliżonym do tego, jak na futbol patrzy Vincent Kompany. W DNA Bayernu jest nie tylko wygrywanie, ale także dokonywanie tego w takim stylu, aby rywale nie mieli wątpliwości kto był lepszy, aby – mówiąc dosadnie – przeciwnicy zostali upokorzeni. W klubie nie byli zadowoleni z Thomasa Tuchela, mimo że w pierwszej części sezonu zespół w lidze punktował znakomicie, ponieważ jego Bayern często był zbyt nudny, a w rywalizacji z silnymi zespołami często oddawał rywalom inicjatywę i unikał wysokiego pressingu. Tym razem w klubie zapragnęli trenera, który inaczej poustawia klocki.
Vincent Kompany w Burnley ustawiał zespół w formacji 4-4-2 w defensywie, która w fazie posiadania piłki zmieniała się w 3-2-2-3. W Championship do środka pomocy schodził grający teoretycznie na lewej obronie Ian Maatsen, ale w Premier League, nie mając zawodnika o podobnym profilu, 38-letni trener decydował się na ustawienie jednego z bocznych obrońców wyżej, a drugi miał tworzyć trójkę w rozegraniu dołączając do stoperów. W Bayernie hybrydową rolę prawego defensora i 6-tki/8-ki może z powodzeniem pełnić Joshua Kimmich. Na Allianz Arena Kompany zastanie także skrzydłowych bardzo dobrze grających 1v1, na czym opiera się system Belga, świetnie poruszającego się między liniami Musialę czy Harry’ego Kane’a, jednego z najlepszych „fałszywych” napastników. Z tymi zawodnikami filozofia Kompany’ego będzie o wiele łatwiejsza do realizacji niż miało to miejsce w walczącym o utrzymanie Burnley.
Vincent Kompany to trener, który musi zebrać jeszcze sporo doświadczenia
Mimo wszystko przy Kompanym pojawia się o wiele więcej znaków zapytania niż pozytywnych elementów. Po awansie do Premier League zawiodła jego elastyczność taktyczna. Choć w Bayernie będzie miał większe możliwości w eksponowaniu swojej wizji na futbol, to wymagania będą o wiele wyższe. W Monachium każda strata punktów może rozpętać burzę, a rywale zaczną dostosowywać się do sposobu grania Bayernu. Kompany będzie musiał mieć więc plan B, gdy przeciwnik wyłączy atuty jego zespołu. Druga kwestia to mecze z najsilniejszymi rywalami. Bayern co sezon zamierza grać o najwyższe cele, więc belgijski szkoleniowiec musi mieć świadomość, że regularnie będzie musiał ogrywać w pojedynkach taktycznych bardziej doświadczonych kolegów po fachu – zarówno w Bundeslidze jak i Lidze Mistrzów – przygotowując plan na mecz, którym ich przechytrzy.
Dla Kompany’ego wejście do Bayernu w roli trenera będzie dużym przeskokiem. Po raz pierwszy spotka się z największymi gwiazdami futbolu i zmierzy się z tak duża presją. Bayern ma argumenty, że pod tym kątem przemyślał swój wybór, ponieważ Kompany jako wieloletni kapitan Manchesteru City w pewien sposób przygotował się do zarządzania szatnią znakomitych piłkarzy.
Bayern jest obecnie w trudnym momencie
Właśnie zakończyli serię 11 mistrzostw kraju z rzędu. Pierwszy raz od 15 lat nie zdobyli żadnego trofeum w sezonie. Finał przyszłej edycji Ligi Mistrzów zostanie rozegrany na Allianz Arena w Monachium, więc celem musi być podniesienie tego trofeum przed własną publicznością. Nowy trener Bayernu nie dostanie więc żadnego okresu adaptacyjnego tylko od razu będzie musiał wzbogacać klubową gablotę o kolejne trofea. Niemniej jednak, Bayern zatrudnił bardzo młodego szkoleniowca, dla którego będzie to pierwsza praca w tak dużym klubie. Trenera, którego w pewien sposób musi sobie wychować. Przy obecnym położeniu zespołu oraz wysokich wymaganiach, jakie muszą zostać postawione na następny sezon wybór Kompany’ego jest jak chodzenie po cienkiej linii nad przepaścią. Jeśli Belg się nie sprawdzi – zarząd będzie musiał ponieść poważne konsekwencje oryginalnej decyzji.