W pierwszej rundzie turnieju w Katarze Magdalenie Fręch przyszło się zmierzyć z byłą liderką rankingu WTA – Victorią Azarenką. Białorusinka swoje najlepsze lata ma już za sobą, jednak doświadczenia i klasy odmówić jej nie można. Polka miała przed sobą bardzo trudne zadanie, lecz jej ostatnia forma pozwalała mieć nadzieje na korzystny wynik.
Odważna gra Polki
Fręch bardzo dobrze weszła w spotkanie. Wywierała presję na Azarence, która niejednokrotnie musiała bronić swojego serwisu. Niestety brakowało spokoju i wyrachowania w kluczowych wymianach. To różniło te dwie tenisistki. Azarenka wygrywała te najważniejsze piłki. Potrafiła również przełamać Polkę w czwartym gemie pierwszego seta. Nie było jednak takiego gema, w którym doświadczona Białorusinka by się nie męczyła. Fręch nie potrafiła tego wykorzystać. Ciągle wywierała presję swoją konsekwencją, lecz nie była w stanie wygrać tej kluczowej wymiany, która mogłaby z powrotem odwrócić losy pierwszej partii.
Tak było do siódmego gema. W nim Magdalenie udało się przełamać Azarenkę. Polka wróciła do rywalizacji, po tym jak wydawało się, że Białorusinka dowiezie pewne zwycięstwo w pierwszej partii. Niestety dla Magdaleny po tym powrotnym przełamaniu przyszedł przegrany serwis. Zamiast pójść za ciosem, Fręch oddała swoje podanie w tak ważnym momencie. Azarenka nie grała wybitnego spotkania. Miała problemy przy swoim serwisie i popełniała sporo błędów. Polce brakowało wyrachowania i spokoju w kluczowych wymianach. Białorusinka mimo kłopotów dowiozła zwycięstwo w pierwszym secie. Wygranie go zajęło 54 minuty. To pokazuje, że dla Azarenki nie była to łatwa przeprawa. Szkoda, że Polka grała dobrze, lecz nic z tego nie wynikało. Na końcu liczą się detale i wygrane kluczowe wymiany, które zdecydowanie częściej padały łupem doświadczonej Białorusinki. Azarenka była w tej partii do „ugryzienia”. Fręch przegrała pierwszego seta na własne życzenie.
Fręch stawiała opór i imponowała pewnością siebie
Nie da się lepiej zacząć seta, niż od wygrania pierwszego gema przy serwisie rywalki. Białorusinka poczuła krew po bardzo dobrej końcówce pierwszej partii. Jednak po tym wygranym gemie Magdalena przełamała po raz kolejny serwis utytułowanej rywalki. Nic w tym meczu Azarenka nie dostawała za darmo. Fręch walczyła niemal o każdą piłkę. Grała swój tenis, nie do końca patrząc na to, co chce zaprezentować rywalka. A takie granie jak najbardziej sprzyjało rywalizacji z tak doświadczoną i utytułowaną tenisistką.
Magdalena w drugim secie wrzuciła wyższy bieg. Wygrała pięć gemów z rzędu i jednocześnie całego seta 6:3. Tętniła od polskiej tenisistki wiara we własne umiejętności i pewność siebie, która z biegiem czasu zaczęła tylko rosnąć. U Azarenki natomiast zaczynała się pojawiać frustracja i nerwy, które tylko Fręch napędzały. Końcówka drugiego seta tylko pokazała, że Białorusinka nie miała łatwej przeprawy z polską tenisistką. Twardym orzechem do zgryzienia była dzisiaj Magdalena dla byłej liderki WTA. Mecz zaczynał się od nowa.
Fręch walczyła jak równy z równym. Momentami nie było czuć różnicy doświadczenia. Polka grała niczym tenisistka pierwszej 30-tki. Z taką grą jak najbardziej może wierzyć w to, że prędzej czy później znajdzie się w takim miejscu. Azarenka musiała się niesamowicie napocić, by cokolwiek ugrać w tym meczu. Magdalena grała odważnie, pewnie i spokojnie. Emanowała wiarą we własne umiejętności. Poza tym świetnie się broniła przez to „pożerała” energię z Białorusinki. A pamiętajmy, że Azarenka nie jest już najmłodszą tenisistką. Szły „łeb w łeb” obie zawodniczki. Dopiero w ósmym gemie trzeciego seta Białorusinka przełamała Magdalenę. Serwowała tym samym po zwycięstwo w całym meczu, który ostatecznie wygrała. Naprawdę szkoda tego meczu. Polka zaprezentowała się bardzo dobrze. Zadecydowały detale i skuteczność w tych najważniejszych wymianach. Fręch może być dumna ze swojego występu w tym spotkaniu i z dumą pożegnać się z katarskim turniejem.
Magdalena Fręch — Victoria Azarenka 1:2 (3:6, 6:3, 3:6)