Hubert Hurkacz to tenisista o przeogromnym potencjale. Gdy jest skoncentrowany, potrafi zachwycać widzów i prezentować tenis z najwyższego, światowego topu. Niestety, równie często przydarzają mu się wstydliwe wpadki. Zaskakująco często przecieramy oczy ze zdumienia jak mógł przegrać z rywalami nie mającymi nawet połowy jego talentu. Jeszcze kilkanaście dni temu widzieliśmy tą gorszą wersję Hubiego w końcówce turnieju United Cup. Nie mieliśmy wielkich nadziei związanych z występem Polaka podczas Australian Open. Hurkacz pokonywał jednak kolejne rundy, a zarazem rósł w oczach. Dotarł do ćwierćfinału zawodów, w którym miał zmierzyć się z 3. rakietą świata – Danilem Medvedevem. Minione tygodnie przestały się liczyć. Polak był o 3 wygrane sety od życiowego sukcesu.
Punkt za punkt, gem za gem
Hurkacz… rozpoczął od straconego gema serwisowego. Przegrywał 0:2, ale szybko wrócił do swojego tenisa. Poprawił serwis, wygrywając trzy kolejne gemy do zera. Co więcej, sam zdołał zanotować przełamanie powrotne, dzięki czemu losy seta rozstrzygnął tie-break. W nim niewymuszone błędy Hubiego przesądziły o zwycięstwie Rosjanina. Już w pierwszej odsłonie pojedynku widzieliśmy jednak dziesiątki kapitalnych wymian, w tym jedną złożoną z 31 uderzeń! W drugim secie scenariusz powtórzył się, chociaż tym razem to Hurkacz wcielił się w rolę tego, który od początku przełamuje serwis rywala. O ile jednak potrafił wrócić do gry w pierwszym secie, o tyle Medvedev nie zdołał tego dokonać w drugim. 6:2 dało remis w całym spotkaniu i potwierdziło, że Polak będzie dzisiaj groźnym przeciwnikiem dla jednego z najlepszych tenisistów świata.
Hurkacz gwarancją wielkich emocji
Po znakomitym drugim, w trzecim secie pojawiły się kłopoty. Błyskawicznie zrobiło się 0:3, co ustawiło losy tej części meczu. Polak walczył, ale musiał spisać trzeciego seta na straty. Problemy powróciły w czwartej odsłonie, gdy Rosjanin prowadził 2:0 oraz 3:1. Gdy wydawało się, że zwycięstwo Medvedeva jest kwestią czasu, Hurkacz odpalił swoje rakiety z serwisu. Dodając do tego błędy rywala, otrzymaliśmy spektakularny powrót Polaka! Po trzech godzinach pasjonującej batalii i kilku zmianach scenariusza pojedynku, to Hurkacz odzyskał przewagę psychiczną, wygrywając 7:5 i doprowadzając do rezultatu 2:2 w setach.
Polsko-rosyjska bitwa miała zostać rozstrzygnięta w piątym, decydującym secie. Obaj tenisiści doskonale zdawali sobie sprawę, że przegrany gem serwisowy może zamknąć drogę do półfinału Australian Open. Niestety, przy stanie 3:3 to Medvedev dzięki kapitalnemu returnowi pokusił się o przełamanie. Hurkacz walczył o odrobienie strat, miał nawet break-pointa w kolejnym gemie, ale doświadczenie Rosjanina i przede wszystkim jego bardzo dobra gra pozwoliły mu utrzymać przewagę.
Porażka w ćwierćfinale, po tak udanym występie musi być powodem do dumy. Rosjanin był do pokonania. Hurkacz po raz kolejny dał dowód na to, że może grać jak równy z równym przeciwko najlepszym zawodnikom świata. Zabrakło szczęścia, momentami Medvedev był po prostu lepszy, chociaż powtórzymy – nie była to znacząca różnica poziomów. Hubert Hurkacz dobrze wchodzi w sezon i pozostaje wierzyć, że to dopiero początek, a już w nieodległej przyszłości pojawi się okazja do rewanżu.