Serie A wzorem ligi hiszpańskiej od tego roku rozgrywa turniej o miano zwycięzcy Superpucharu Włoch. W pierwszym meczu tegorocznych rozgrywek zmierzył się mistrz — Napoli oraz finalista zeszłorocznego pucharu Italii — Fiorentina. Obie drużyny, a zwłaszcza zespół Waltera Mazzarriego są w dość średniej formie. Jednak w tabeli to „Viola” jest czwarta, a Napoli ósme. Piłkarze Vincenzo Italiano nie wygrali ostatnich dwóch spotkań ligowych, natomiast „Azzurri” pokonali Salernitanę po serii czterech meczów bez zwycięstwa.
Najważniejsza jest skuteczność
Obie ekipy zaczęły spotkanie bardzo niemrawo. Tak jakby każdy z piłkarzy chciał zaznajomić się z murawą i z tym co mają przeciwnicy do pokazania. Tak zwane badanie terenu i umiejętności przeciwnika. Z czasem jednak mecz coraz bardziej zaczynał się rozkręcać. Fiorentina grała swój futbol. Rozgrywała piłkę i czekała na swoją okazję pod bramką Napoli. Natomiast piłkarze Waltera Mazzarriego skupieni byli głównie na przeprowadzaniu szybkich ataków. To było dość łatwe, ponieważ obrońcy „Violi” wychodzili bardzo wysoko i zapominali o kryciu. W 22. minucie zawodnicy Napoli postanowili to wykorzystać. Podanie Juana Jesusa na gola zamienił Giovanni Simeone. Ekipa „Azzurrich” była po prostu bardziej skuteczna i konkretniejsza w swojej grze.
Piłkarze Napoli grali tak, jakby się spodziewali, iż zawodnicy Fiorentiny będą prowadzić grę. Cofnęli się pod swoje pole karne i bardzo dobrze wyprowadzali ataki. Ich szybkie ciosy robiły bardzo dużo złego ekipie Vincenzo Italiano. Natomiast „Viola” rozgrywała piłkę, męczyła podaniami swoich przeciwników, lecz tak naprawdę nie za wiele z tego wynikało. Napoli sobie z tymi atakami radziło. Po raz kolejny w tym sezonie widoczny był problem tego zespołu Italiano. Mianowicie — brak postawienia kropki nad „i”. Do tego potrzeba solidnego napastnika, a takowego Fiorentinie brakuje. Do pola karnego jest to bardzo groźny zespół, lecz gdy potrzeba skończyć akcję to nie ma chętnego. Napoli o tym wiedziało i bardzo dobrze to wykorzystywało. Dzięki swojej motywacji i agresywności w odbiorze schodzili na przerwę jako zespół prowadzący. Dodatkowo mieli sporo szczęścia, bo w 44. minucie rzut karny zmarnował Jonathan Ikone. Francuz najpierw dał się sfaulować w polu karnym, by chwilę później nie trafić z jedenastu metrów.
Za mało konkretów w grze Fiorentiny
Fiorentina ciągle grała tak samo. Ich ataki były bardzo przewidywalne. Brakowało w nich wiary i czegoś, co zaskoczy obrońców „Azzurich”. Piłkarze Vincenzo Italiano bili głową w neapolitański mur. Zawodnicy Waltera Mazzarriego wyglądali na ludzi, którym takie granie jak najbardziej pasuje. Wciąż grali bardzo prosty futbol. Polegał on na szybkim wychodzeniu z piłką i przeprowadzaniu groźnych kontrataków. Napoli nie za bardzo dążyło do strzelenia drugiego gola. A szkoda… takie trafienie z pewnością zapewniłoby spokój aktualnym mistrzom Włoch. Obie ekipy grały bardzo ślamazarnie i niemrawo. Tempo zdecydowanie spadło, a piłkarze grali tak jakby jak najszybciej chcieli zapomnieć o tej rywalizacji. W 84. minucie wynik spotkania podwyższył Alessio Zerbin. Dwie minuty później było już 3:0. Gola ustalającego wynik spotkania strzelił również Zerbin. Wejście smoka, które ustaliło wynik.
Piłkarze Napoli szczelnie się bronili i zanotowali zwycięstwo 3:0… oddając 4 celne strzały. Nie grali genialnych zawodów, lecz na tak słabo dysponowaną Fiorentinę to jak najbardziej wystarczyło. Takim czymś było trafienie Giovanniego Simeone oraz wejście smoka Alessio Zerbina. Te niuanse zrobiły różnicę i piłkarze „Azzurrich” mogą się cieszyć ze zwycięstwa. Tym samym zmierzą się w finale z wygranym meczu Inter — Lazio.
Napoli — Fiorentina 3:0 (Simeone 22′, Zerbin 84′, 86′)