W piątkowy wieczór na stadionie przy Al. Unii w Łodzi zmierzyło się dwóch poważnych potentatów w walce o awans do Ekstraklasy. ŁKS podchodził do dzisiejszego starcia jako lider tabeli, chociaż podopieczni Kazimierza Moskala przegrali ostatni mecz z Zagłębiem Sosnowiec. Wisła Kraków zaś w rundzie wiosennej prezentuje się bardzo dobrze i w przypadku wygranej mogła awansować na drugie miejsce.
Szalona pierwsza połowa
ŁKS otwiera wynik
Na początku meczu wydawało się, że to Wisła przejęła inicjatywę. Zawodnicy Radosława Sobolewskiego zastosowali wysoki pressing, z którym gospodarze nie mogli sobie poradzić. Za chwilę nieuwagi Biała Gwiazda przypłaciła jednak najwyższą cenę. W 11. minucie Piotr Janczukowicz samotnie ruszył do kontrataku. 23-latek zdołał jednak ominąć rywali i zapakował piłkę do siatki. Trzeba przyznać, że swoim kolegom nie pomógł Joseph Colley, który wywrócił się na murawę i ułatwił Janczukowiczowi zdobycie bramki.
Odpowiedź Wisły
Mimo niespodziewanej straty gola Wiślacy nie zmienili swojego stylu gry i zdecydowanie kontrolowali to spotkanie. ŁKS wciąż powielał błędy przy wyprowadzaniu piłki i miał spore problemy ze skonstruowaniem akcji. Goście natomiast w końcu dopięli swego i 25. minucie – po złym wyjściu do dośrodkowania Aleksandra Bobka – piłkę do prawie pustej bramki skierował Ángel Rodado.
Biała Gwiazda zdołała pójść za ciosem i bezlitośnie potrafiła wykorzystać błędy w obronie ŁKS-u. W 35. minucie po akcji lewą stroną futbolówka trafiła w pole karne – pod nogi Luisa Fernándeza. Hiszpan zdołał świetnie odnaleźć się w trudnej sytuacji i strzałem w dalszy słupek dał prowadzenie gościom.
Bardzo skuteczny ŁKS
Po sporej kontroli gry przez zawodników Wisły – ku wielkiej uciesze kibiców – nareszcie obudził się ŁKS. Gospodarze jeszcze w pierwszej połowie zdołali doprowadzić do wyrównania, kiedy rzut karny wykorzystał Pirulo. 10 minut po przerwie zaś upragnione prowadzenie łodzianom dał Bartosz Szeliga. Mimo znacznej przewagi Białej Gwiazdy piłkarze trenera Moskala wykazali się sporą walecznością i przede wszystkim skutecznością. Wisła musiała ponownie zabrać się za odrabianie strat. W drugiej połowie Biała Gwiazda zderzyła się jednak z zupełnie innym, lepszym ŁKS-em, który utrzymał prowadzenie do końca.
Trzy punkty zostają w Łodzi
Po dominacji w posiadaniu piłki i dobrej grze pressingiem w pierwszej połowie, Wisła zdecydowanie nie spodziewała się, że ostatecznie tak potoczą się losy meczu. Krakowianie mogą po dzisiejszym spotkaniu mieć pretensje tylko do siebie. Biała Gwiazda popełniła błędy w kluczowych momentach meczu (Joseph Colley nie popisał się przy pierwszym golu, a także sprokurował karnego). Kiedy natomiast ŁKS drugi raz objął prowadzenie, „Wiślacy” nie potrafili się podnieść.
Gospodarze zaś potrafili przetrwać trudny moment i wykazali się wielką wolą walki. „Rycerze Wiosny” po zmianie stron wreszcie zdołali konstruować dobre kontrataki i to właśnie dzięki dobrej drugiej części meczu ŁKS zdobył trzy „oczka”. Warto wyróżnić także znaczną poprawę w grze defensywnej, która po fatalnej pierwszej połowie nie dopuściła do straty kolejnych goli.
ŁKS zdobył dzisiaj bardzo ważne trzy „oczka”, które pozwalają umocnić przewagę na pozycji lidera. Z całą pewnością wygrana nad bezpośrednim rywalem w walce o awans doda łodzianom dużo pewności siebie. Droga do Ekstraklasy stoi więc otworem. Dla Wisły natomiast brak punktów nie oznacza oczywiście tragedii, ale przed Białą Gwiazdą jeszcze sporo pracy, aby w tym sezonie powrócić do elity.