Trwający sezon Serie A nabiera rumieńców. Po porażce Napoli z Interem w 16. kolejce ligowi rywale mogli poczuć, że tytuł mistrzowski wciąż jest w zasięgu. Jednocześnie, każdy zdobyty punkt zaczął warzyć więcej. Starcie wicelidera — Milanu z szóstą Romą miało zdecydowanie większą stawkę niż ledwie 3 punkty. Mediolańczycy nie mogą odpuszczać, jeśli wciąż wierzą w Scudetto. Z kolei Rzymianie muszą potwierdzić, że stać ich na coś więcej niż batalię o samo miejsce w europejskich pucharach. Roma i Milan przynajmniej w teorii rozpoczynały zawody z potężną motywacją do wygranej.
W pierwszej połowie gorąco zrobiło się dopiero w 30. minucie
Wówczas, po dośrodkowaniu Sandro Tonaliego z rzutu rożnego najprzytomniej w polu karnym zachował się Pierre Kalulu, który uderzeniem głową wpakował futbolówkę do siatki. To był jeden z dwóch celnych strzałów w pierwszej połowie — oba po stronie gospodarzy. Milan zrealizował swój cel i nie zamierzał podkręcać tempa. Roma — no cóż. Salvatore Foti zastępujący Jose Mourinho zaskakująco reagował na boiskowe wydarzenia. Jego drużyna nie miała nic do powiedzenia, a szkoleniowiec próbował pobudzić ją, wprowadzając na murawę… Nemanję Maticia, który od grudnia 2018 roku strzelił dokładnie JEDNEGO ligowego gola. W tym momencie wyglądało na to, że Rzymianie są pogodzeni z klęską, dlatego stawiają na „defensywnego” zamiast typowo ofensywnego piłkarza. Błąd!
Tak na marginesie, znów możemy głowić się nad Nicolą Zalewskim, który dostał szansę w pierwszym składzie i praktycznie przeszedł obok spotkania. Na jego obronę działa jedynie fakt, że to samo można napisać o większości zawodników Romy. Częściej od jakichkolwiek akcji widzieliśmy dyskusje zawodników z arbitrem, które prowadziły do wielu żółtych kartek. A skoro Roma była tak bardzo niezdecydowana, drugiego gola „z niczego” dorzucił Milan. Szybka kontra i trafienie Tomasso Pobegi dopełnił formalności. Na kwadrans przed końcem wszystko wskazywało na to, że jest już po meczu. Milan nie grał wielkiego widowiska, ale na tle Romy wyglądał jak nieporównywalnie dojrzalszy zespół.
Roma spała, ale obudziła się w końcówce
Roma przebudziła się dopiero koło 87 minuty, gdy stały fragment gry na trafienie zamienił Roger Ibanez. Pytanie, dlaczego goście tak późno poszukali swojej szansy, pozostanie zapewne bez odpowiedzi. Faktem jest jednak, że od tego momentu to goście byli na fali i poczuli nadzieję w remis. W końcówce błysnął… Nemanja Matić, który odegrał sporą rolę w trafieniu Tammy’ego Abrahama. Decyzja o jego wprowadzeniu na murawę, która w mediach społecznościowych została wyśmiana, okazała się pośrednio strzałem w dziesiątkę.
Roma grając w piłkę przez 4, może 5 minut strzeliła 2 gole i urywa punkty Mistrzom Włoch. Tym sposobem Juventus ma już tyle samo punktów co Milan, a Stefano Pioli z pewnością będzie miał spory ból głowy. Mecz, w którym Roma nie miała nic do powiedzenia, został zremisowany w kuriozalny sposób. Zgubione 2 punkty mogą finalnie okazać się niezwykle kosztowną stratą.