Francja już po drugim meczu zagwarantowała sobie awans do fazy pucharowej. Z tego powodu spotkanie z Tunezją dla Didiera Deschampsa było okazją do eksperymentów z podstawowym składem. Okazje do zaprezentowania się otrzymali więc zawodnicy, którzy pełnili dotychczas rolę rezerwowych. Tunezja miała wciąż matematyczne szanse na wyjście z grupy, ale potrzebowała do tego zwycięstwa, a także korzystnego rezultatu w meczu Australii z Danią.
Deschamps trochę się przeliczył
Wystawienie niemal drugiej składu reprezentacji Francji nie okazało się udanym eksperymentem. Les Blues zagrali słabą pierwszą połowę, wyglądali jak drużyna źle się rozumiejąca, a i indywidualne umiejętności nic tu nie dawały. Camavinga na lewej obronie był bardzo niepewny, w środku pola nie było zawodnika biorącego na siebie ciężar rozgrywania piłki, a atak zanotował anonimowe 45 minut. Odnotować możemy zaledwie jedną dobrą akcję, przy której jednak źle zachował się Kingsley Coman.
Z dobrej strony pokazała się natomiast reprezentacja Tunezji. Od początku grali bardzo odważnie i ambitnie w ataku. Orły Kartaginy szukały nie tylko pierwszej bramki na tym turnieju, ale także bardzo możliwe, że dającej awans z fazy grupowej. To prawie udało się w 8 minucie, ale wówczas przeszkodził w tym spalony. Tunezja kontynuowała jednak swoją grę, narzucając Francuzom własne warunki.
Francja potrzebowała w drugiej połowie swoich gwiazd
Obraz meczu się nie zmieniał. Gra Francji była bardzo chaotyczna, to Tunezyjczycy jawili się jako drużyna lepsza. W 58. minucie Wahbi Khazri po indywidualnej akcji trafił do bramki Mandandy, wyprowadzając Orły Kartaginy na prowadzenie. Taki obrót wydarzeń wymusił na Deschampsie natychmiastową reakcję. Na boisku pojawili się Mbappe, Rabiot, Griezmann czy Dembele. Dopiero te zmiany sprawiły, że Francja zaczęła przejmować kontrolę nad meczem. Spotkanie toczyło się już niemal tylko na połowie Tunezyjczyków, którzy skupieni byli na obronie wyniku. Francuzi przeważali, z czasem tworząc sobie coraz więcej okazji. W 8 minucie czasu doliczonego Griezmann trafił do siatki, ale gol został anulowany po analizie VAR.
Tunezja po zdobyciu bramki przez chwilę znajdowała się na drugim miejscu w tabeli. Trwało to jednak bardzo krótko, bo raptem dwie minuty. Wówczas w równolegle rozgrywanym meczu swojego gola zdobyli Australijczycy. To zepchnęło Orły Kartaginy na trzecie miejsce. Tunezja zagrała dobry mecz, pokonała obrońców trofeum, ale w kwestii awansu nie zależała tylko od siebie.