Na wczorajszej konferencji prasowej Oleksandr Zinchenko jasno powiedział, że chce, by Manchester City powalczył w tym sezonie o poczwórną koronie. I chociaż Pep Guardiola nie przyjął jego słów pozytywnie, a Ukrainiec mecz z Borussią rozpoczął na ławce, to jasno pokazuje, jakie nastroje panują w szatni Obywateli.
Ale nie ma się co dziwić. Manchester na samym początku dzisiejszej rywalizacji wrzucił wyższy bieg, aby nie mieć nieprzyjemnych niespodzianek i w ten sposób już po 20 minutach kwestia awansu była rozstrzygnięta. Wymienność pozycji w ofensywie, zapędzający się do przodu obrońcy. To wszystko sprawiało, że Źrebaki były skazane na porażkę, mimo naprawdę dobrej gry. Gdy City dokręcało śrubę, podopieczni Marco Rose byli bez szans. Piękne uderzenie Kevina De Bruyne, wyjście na pozycję Gundogana i zrobiło się 2-0.
Druga połowa
Druga połowa była znacznie spokojniejsza. Borussia, pozbawiona szans na urwanie choć remisu, przestała tak atakować. Zresztą wyraźnie widać, że piłkarze nie chcą już „umierać” za Marco Rose, który po sezonie odchodzi do imienniczki z Dortmundu. Z kolei Manchester, przy tak wielu rozgrywanych spotkaniach, spuścił z tonu mając komfortowe prowadzenie, a Guardiola wprowadził na boisko świeżą krew.
Czy Hiszpan jest w stanie poprowadzić swoich podopiecznych po upragnioną wygraną w Lidze Mistrzów? Widać, że Pep nie chce rzucać słów na wiatr, ale jeśli po przerwie reprezentacyjnej żaden inny zespół nie wystrzeli z formą, to ciężko będzie powstrzymać tak rozpędzony Manchester. O ile The Citizens unikną tak prostego błędu jak na początku derbów z United.