Guillermo Panizza jest argentyńskim dziennikarzem, który obecnie relacjonuje wojnę na Ukrainie. Korespondent w ostatnich dniach przedstawiał m.in. transport Ukraińców do Polski, ale przeżył również dość zaskakującą historię. Lokalna policja zauważyła go, robiącego zdjęcia i dopytującego lokalną społeczność m.in. o tworzenie koktajli mołotowa. Wysłannik „telefonticias” został zatrzymany z podejrzeniem szpiegostwa.
Panizza miał problem
Ukraińcy bardzo podejrzliwie podeszli do przybysza z Ameryki Południowej, chcąc mieć 100% pewności, że nie mają do czynienia ze szpiegiem lub sabotażystą. Z ich perspektywy ktoś „obcy” dokumentował m.in. rozmieszczenie wojsk czy policji, a także dopytywał ludzi jak zamierzają bronić się przed rosyjskim okupantem, co wydało się po prostu dziwne. Argentyńczykowi zabrano jego sprzęt i telefon, ale w pewnym momencie wpadł on na genialny pomysł. Zapytał policjantów, czy kojarzą Leo Messiego. Gdy ci potwierdzili, powiedział, żeby poszukali na jego telefonie zdjęcia, które zrobił z Leo podczas Copa America 2007. Pomysł zadziałał, a Panizza stwierdził, że „Messi jest tak wielki, że potrafi wyciągnąć człowieka z ukraińskiego aresztu”.
Inną przygodę przeżył chilijski reporter Daniel Matamala
On również został zatrzymany z podejrzeniem szpiegostwa. Sprawa zapowiadała się niezwykle poważnie…
Na jednym z drogowych punktów kontrolnych policja skonfiskowała nasze dokumenty, aparaty fotograficzne, telefony i odprowadziła nas na komisariat. Pierwsze przesłuchania były napięte: to kraj w stanie wojny i podejrzewa się szpiegów lub sabotażystów.
W trakcie rozmowy padły magiczne słowa „Messi” i „Maradona”. Chilijczyk przyznał w mediach społecznościowych:
Nasz wspaniały kamerzysta pokazał, że ma na łydce tatuaż Diego Maradony. Dzięki temu atmosfera bardzo się zmieniła i dzięki „ręce Boga” i piłce udało nam się wyjść z tej sytuacji i bez problemu dotrzeć do celu.
źródło: insta/daniel_m_t
Jak widać, futbol potrafi łagodzić nawet tak specyficzne sytuacje.