Powrót Antoine’a Griezmann’a na Wanda Metropolitano budził niemałe emocje. Przygoda Francuza z FC Barceloną nie należała do najbardziej udanych i pod znakiem zapytania stało, czy Griezmann znów będzie stanowił o sile Atletico Madryt. Jego występ przeciwko FC Porto udowodnił jednak, że w najważniejszych chwilach Mały Książę wciąż jest w stanie dawać kibicom Rojiblancos wiele radości.
Niemiłe dobrego początki
Nie ukrywajmy, na początku powtórnej przygody z Atleti francuski piłkarz spisywał się po prostu słabo. Od momentu transferu z Barcelony dostawał od Diego Simeone naprawdę wiele minut na boisku, nie przynosiło to jednak efektów w postaci bramek czy asyst. Griezmann prezentował się na murawie bardzo apatycznie. Na swoją pierwszą bramkę w obecnym sezonie czekał aż do 28 września i spotkania z Milanem na San Siro. Sam zainteresowany później przyznał, że treningi w stolicy Katalonii były dla niego zbyt lekkie. Francuz potrzebował czasu, by znów wdrożyć się w tryb pracy z Cholo Simeone.
Maszyna ruszyła
No ale właśnie, we wspomnianym spotkaniu z Milanem Griezmann dał sygnał, że nie należy go skreślać. Zaliczył udane wejście z ławki i pomógł zespołowi w trudnym momencie. Od połowy października zaczął już regularnie wpisywać się na listę strzelców bądź notować asysty. Sama gra Francuza też zaczęła się podobać. Dalej nie był to Griezmann sprzed transferu do Dumy Katalonii, ale już mniej było apatyczności na boisku, a więcej dobrej gry i szukania trafnych rozwiązań. Można było zauważyć, że Antoine zdaje się wracać w Madrycie na odpowiednie tory, mimo tego, że przecież cała drużyna Simeone absolutnie w tym sezonie nie zachwyca. Griezmann został nawet w listopadzie nominowany do miana najlepszego gracza w LaLiga. Otrzymał też w tym miesiącu wyróżnienie dla najlepszego zawodnika Atletico.
Nie zawiódł, gry drużyna go potrzebowała
Przejdźmy teraz do rewanżowego spotkania z FC Porto. Atletico miało na Estadio do Dragao olbrzymie problemy. Dwóch nominalnych obrońców na murawie, wczesne zejście Suareza z powodu kontuzji, lepsza gra gospodarzy przez większą część spotkania. Jednak w 56. minucie piłka po rzucie rożnym spada na nogę Griezmann’a, a ten daje swojej drużynie prowadzenie. Nie był to najpiękniejszy gol Antoine’a w karierze. Ba — obrońcy FC porto zwyczajnie zapomnieli o Francuzie we własnej szesnastce. Ten znajdował się jednak w odpowiednim miejscu i czasie, a wspomniana bramka może się okazać kluczowa dla oceny sezonu Atletico.
W 90. minucie Griezmann znów daje o sobie znać. Posyła świetne podanie do Angela Correi, a Argentyńczyk wykańcza zabójczą kontrę Atletico i pieczętuje awans Rojiblancos do fazy pucharowej Champions League. Z serca Diego Simeone spada wtedy olbrzymi głaz, a wszyscy sympatycy Rojiblancos mogą mieć nadzieję, że mimo problemów obecny sezon wciąż może być godny zapamiętania. Sam Griezmann otrzymuje za to spotkanie statuetkę dla najlepszego gracza meczu. On i Jan Oblak dają w Portugalii awans Atletico do kolejnej fazy Ligi Mistrzów.
Czekamy na więcej
W grze Atletico, jak i samego Antoine’a Griezmann’a wciąż są spore rezerwy. Francuz dalej nie zachwyca kibiców na całym świecie, jak robił to kilka lat temu. Nie można jednak nie zauważyć wzrostu formy Mistrza Świata z 2018 roku. Przy takiej postawie Francuz jest w stanie natchnąć całą drużynę Diego Simeone do walki o najwyższe cele. Na taką postawę Griezmann’a czekają kibice nie tylko w Madrycie, ale i na całym świecie. Dobrze widzieć, że Mały Książę nie spoczął na laurach i wciąż ma dużo do zaoferowania.