Kurz po Survivor Series zdążył już opaść. Choć WWE skupiło się tylko na promowaniu walk głównych mistrzów i mistrzyń to można powiedzieć, że gala wyglądała nawet dobrze. I to pomimo praktycznie zerowej podbudowy. Nie wszystko zadziałało jednak tak jak powinno, zresztą federacja zdążyła nas do tego przyzwyczaić. Jak zatem oceniamy Survivor Series 2021?
Zakopanie midcard’owych mistrzów
Czy ktokolwiek pamięta o tytułach US i Intercontinental? Vince i zarząd chyba całkowicie przestali się nimi przejmować, umieszczając walkę Nakamury i Priesta w kick-offie PPV. Spekulowało się o tym, że ten pojedynek ma otwierać show. Jednak skończyło się na części przed główną galą. Ten ruch zdecydowanie jeszcze bardziej pogrąża obu zawodników. Obaj Panowie potrzebują zmian, aby być znów postrzegani jako poważni wrestlerzy. US Champion być może przejdzie heelturn, którego zalążek mogliśmy zauważyć w jego wypowiedzi. Natomiast Shinsuke potrzebuje albo gruntownej zmiany swojego bookingu albo po prostu utraty pasa. Japończyk nie pokazuje nic jako mistrz. Ani nie jest zaangażowany w jakikolwiek ciekawy feud, ani nie promuje młodszych zawodników poprzez open challenge. Szczerze? Da się odnieść wrażenie, że fanów bardziej elektryzuje postać jego przybocznego, którym jest Rick Boogs. Rywalizacja skończona dyskwalifikacją US Championa.
Dobrze dobrany opener gali
Spodziewałem się, że to walka mistrzów tag team otworzy PPV. Jednak WWE postanowiło na samym początku dać nam starcie Becky Lynch i Charlotte. Zestawienie obu pań widzieliśmy często w ostatnich latach, jednak mówimy o najlepszych kobietach w świecie wrestlingu, więc nie ma się co dziwić, że znów je ze sobą zestawiono. To była kapitalna walka z dobrze opowiedzianą przez mistrzynie historią. Obie zawodniczki dały z siebie wszystko i solidnie rozruszały publiczność. I choć nie lubię zakończeń przez roll-up to tutaj pasowało idealnie. Żadna z tej dwójki nie straciła i nie zyskała przez taki finisher. Zwłaszcza, że Becky sięgnęła po zwycięstwo po dirty pinie.
Walka mężczyzn 5vs5 trzymała poziom
Na papierze power star starcia męskich drużyn RAW i SmackDown mógł nas lekko rozczarować. Bowiem znaleźli się w nim Austin Theory i Jeff Hardy, który nie ma obecnie wielkiej pozycji na zapleczu. Jednak łącząc wszystkie aspekty walki w całość, wyglądało to przyjemnie dla oka. Kevin Owens jako prawdziwy heel mający gdzieś walkę, ponowna konfrontacja Drewa McIntyre z Bobbym Lashley, Jeff Hardy jako ostatni z drużyny SmackDown. I na samym końcu Seth Rollins dający zwycięstwo dla RAW. Nie dość, że podbudowało go to jeszcze bardziej, to zaczyna wyglądać wreszcie jak zawodnik który powinien być mistrzem WWE.
Battle Royal o pizze ważniejsze niż pasy mistrzowskie?
Przechodzimy do czynnika, który po części wiąże się z pierwszym punktem oceny SS. WWE postanowiło w środku karty umieścić starcie Battle Royal. Ale właściwie po co? Tak naprawdę nie miało ono sensu, ponieważ nie miało żadnej wartości. Może i fani przypomnieli sobie o zawodnikach takich jak np. Ricochet… ale to tylko tyle. Chociaż przepraszam, pokazano że Pizza Hut jest jednym ze sponsorów. Będą bejmy. No i Omos, który wygrał został przyćmiony przez Street Profits. Sponsor zadowolony, widzowie mniej. Kurtyna w dół, dziękuję.
Moment Ortona
Podczas Survivor Series 2021 byliśmy świadkami historii. Randy Orton zanotował swój 177 występ na PPV od WWE, czym ustanowił rekord. Federacja postanowiła uczcić to wydarzenie rezultatem pojedynku RK-BRO z The Usos. Starcie wygrała drużyna właśnie Ortona i Riddle’a. Osobiście uważam, że była to jedna z najlepszych walk całego show. Panowie dobrze rozumieli się w ringu, pokazali się z najlepszej strony i wykręcili dobre widowisko.
Walka kobiet nie była najgorsza
Jak wygląda dywizja kobiet w World Wrestling Entertainment każdy widzi. Krótkie walki, w dodatku bez jakiegokolwiek znaczenia. Wielu zapewne obstawiało, że pojedynek damskich drużyn to będzie słaby przerywnik. Jednak nie wyglądało to aż tak tragicznie jak można było się tego spodziewać. Cieszy mnie przede wszystkim przedstawienie w nim Shotzi i Toni Storm, które pomimo raczkowania w głównym rosterze miały swoje 5 minut. Każda z pań wykorzystała swoją chwilę w świetle reflektorów. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie rola Bellair, która dokonała niemożliwego i sama walcząc przeciwko trójce rywalek zdobyła wygraną dla swojego brandu. Przyszłość przed tą Panią.
Zaskakujący przebieg walki wieczoru
Każdy z nas wiedział że zestawienie Big E z Romanem Reignsem wygra ten drugi. Nikt nie łudził się, że to były członek New Day odniesie zwycięstwo. Zagadką było tylko jak zostanie rozpisane to starcie. I tutaj pochwalam booking, bo wyglądał po prostu świetnie. Tribal Chief w swoim stylu był totalnym dominatorem i panował w ringu przez praktycznie cały czas walki. Mistrz WWE pokazał jednak, że nie tylko jest wytrzymały, ma w sobie sporo charyzmy, ale i potrafi odpowiedzieć Reignsowi, a być może nawet i go pokonać. Było to dobre rozwiązanie. Gdyby Big E został zniszczony przez Romana federacja pokazałaby, że postawienie go jako twarzy RAW było błędem.
Jubileusz The Rocka nie udał się
Na SS 2021 doszło do 25-lecia debiutu The Rocka w ringu WWF. Wtedy jako Rocky Maivia był ostatnim ocalałym i wygrał starcie. Jego kariera jest jedną z najciekawszych w historii. Uwielbiały go miliony, a teraz, gdy oddał się pracy w Hollywood wiele osób z utęsknieniem wypatruje jego powrotu do ringu. Jeszcze inni wypominają mu charakterystyczny overselling, w tym kultową już reakcję na Stoner w wykonaniu Steve’a Austina. Co by jednak nie mówić, Rock był jednym z aktorów najbardziej dochodowej walki w historii wrestlingu, kiedy to na WrestleManii XXX finał miała jego rywalizacja z Johnem Ceną.
Oczywiście Vince jak i inni oficjele nie zapomnieli o tym, jak ważną postacią dla organizacji jest Dwayne. Podczas show mieliśmy chociażby filmy z najważniejszymi momentami mistrza publiczności… Jednak brakowało najważniejszego – mianowicie pojawienia się jubilata. Albo segmentu, w którym chociażby nawiązałby jakąkolwiek interakcję z fanami w formie zdalnej. Niestety, brak Rocka zepsuł cały efekt. Równie dobrze można by jego jubileusz po prostu przemilczeć.
Czy zatem Survivor Series można zaliczyć do udanych?
I tak, i nie. Jednak gdyby się zastanowić to całość wyszła lepiej niż można było sądzić. Moim zdaniem osoby, które oglądały owe PPV w większości mogą być umiarkowanie zadowolone. Pomimo tego WWE nie odpowiedziało zbyt mocno na o wiele ciekawsze Full Gear od AEW.