Barcelona Koemana – dobra taktyka kluczem do rozwoju

W sierpniu 2020 roku FC Barcelona przegrała w tragicznym stylu z Bayernem Monachium (2:8). Wpłynęło to bezpośrednio na zwolnienie Quique Setiena z posady trenera hiszpańskiego klubu, a władze zaczęły rozglądać się za następcą, którego zadaniem byłoby ugaszenie tego pożaru i odbudowa drużyny. Rola swego rodzaju „strażaka” przypadła Ronaldowi Koemanowi – byłemu zawodnikowi Dumy Katalonii, który prowadził wówczas reprezentację Holandii. Z racji na niewielką ofertę dostępnych na rynku szkoleniowców, którzy pasowaliby do Blaugrany, wydawał się to wybór dość oczywisty. Jeśli dodamy do tego umiejętności i charakter Holendra, pomagające funkcjonować w trudnych warunkach, a chaos doprowadzać do ładu (co Koeman pokazał chociażby jako selekcjoner Feyenoordu), to otrzymujemy decyzję nad wyraz racjonalną (jedną z niewielu, które można zaliczyć na konto sztabu Josepa Bartomeu, byłego już prezydenta klubu). Jak zatem przyjście holenderskiego szkoleniowca, wpłynęło na grę Barcelony przez kilka ostatnich miesięcy?

Najważniejsze to robić swoje

Początki bywają trudne – ta fraza tyczy się również współpracy Koemana z hiszpańskim klubem. Jak wszyscy zapewne doskonale wiemy, Barcelona od dłuższego czasu przeżywa kryzys finansowy, a w momencie pojawienia się nowego trenera obecny był również konflikt wewnętrzny w strukturach drużyny z Camp Nou. Messi toczył batalię z Bartomeu, a kiepską atmosferę pogorszyło dodatkowo odejście Luisa Suareza. Mimo tych wszystkich utrudnień, Koeman postanowił robić swoje, co od samego startu objawiło się w nowym ustawieniu zespołu.

REKLAMA

Odważna implementacja systemu 1-4-2-3-1, który Holender stosował m.in. w reprezentacji swego kraju, nie przebiegała w sposób wzorowy, ale przyniosła sporo korzyści w dłuższej perspektywie czasu. Oczywiście, w kilku spotkaniach na początku sezonu (chociażby pierwsze starcie w sezonie ligi z Villarealem, wygrane u siebie 4:0), kiedy dysponowany był Ansu Fati, gra Barcy momentami przerastała oczekiwania. Młody Hiszpan dawał zespołowi bardzo dużo jakości w ofensywie, ale brak nominalnej „9” był odczuwalny. Już wtedy mimo znacznej dominacji nad słabszymi rywalami, Barcelona miała problem z finalizacją akcji, skutecznością pod bramką przeciwnika, czego rezultatem były niedosyt i frustracja. Podejście do pewnych kwestii musiało ewoluować, szczególnie w momencie kontuzji Fatiego.

Najpierw obrona, potem atak

Takie mecze jak przegrane 1:3 El Clasico, czy porażka 0:3 z Juventusem – oba spotkania rozgrywane u siebie na Camp Nou – dały Koemanowi do zrozumienia, że za wszelką cenę należy poprawić dyscyplinę i organizację w defensywie. Dodatkowo, mimo ogromnego potencjału ofensywnego zespołu, brak rasowego napastnika wymusił również podział odpowiedzialności za zdobywanie bramek, na różnych zawodników. Wzorowym przykładem takiej elastyczności jest chociażby Frenkie De Jong – młody pomocnik nie tylko zaczął częściej angażować się w akcje bramkowe, ale w razie potrzeby wspomagał też formację obronną Barcelony, występując niekiedy nawet na pozycji środkowego defensora.

I choć nie było łatwo, m.in. ze względu na liczne problemy kadrowe, to dzięki takiemu zaangażowaniu i pracy na rzecz całej drużyny, jaką wykazywał się wspomniany Holender, czy też jedno z największych zeszłorocznych odkryć – Pedri – gra Dumy Katalonii systematycznie się rozwijała. Dowodem poczynionego progresu jest chociażby statystyka czystych kont – 16 oraz liczba zdobytych goli – aż 103 (biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki bieżącego sezonu).

Barca jak za dawnych lat

Najlepszym sprawdzianem dla drużyny są starcia z silnymi rywalami. A te w wykonaniu podopiecznych Koemana wyglądały różnie. Nie licząc wymienionych już spotkań z Realem, Juventusem, czy Atletico, należy dodać jeszcze takie poważne wpadki jak przegrana na własne życzenie w finale Superpucharu Hiszpanii, czy lanie od PSG na własnym stadionie (w tym upokarzający hat-trick Mbappe). Mszcząca się w sposób okrutny nieskuteczność dawała o sobie znać również w meczach z Cadiz, czy Deportivo Alaves. Wydaje się jednak, że wielu zawodników Barcelony potrzebowało po prostu czasu, aby odnaleźć się w nowym systemie, poprawić swoje umiejętności – w końcu o sile zespołu musieli stanowić w dużej mierze młodzi wychowankowie z La Masii, tacy jak Oscar Mingueza, Ronald Araujo oraz w ostatnim czasie Ilaix Moriba. Tę pozytywną odmianę w podejściu i grze Blaugrany, widać szczególnie od początku roku.

Barcelona jest w tej chwili jedyną drużyną z top 5 lig Europy, która w 2021 r. nie przegrała żadnego ligowego meczu. Poprawiła się współpraca Messiego z Griezmannem i Dembele, a sam Argentyńczyk znalazł się w znakomitej formie. Najwięcej korzyści w ostatnich kilku spotkaniach dała jednakże zmiana ustawienia na 1-3-5-2 bądź 1-3-4-2-1. System z trzema defensorami pozwolił na jeszcze lepszą kontrolę pola, agresywny pressing, częstsze przechwyty w środkowej strefie boiska. Skorzystał na nim również Sergio Busquets, który ostatnimi czasy prezentuje się naprawdę świetnie. Przede wszystkim jednak, jeszcze większe korzyści z takiej formacji czerpać zaczęli wahadłowi Dumy Katalonii – Jordi Alba i Sergino Dest.

Dest heatmapa
heatmapa Sergino Desta w sezonie 20/21; Sofascore
Alba Heatmapa
Heatmapa Jordiego Alby w obecnym sezonie; Sofascore

REKLAMA

Jak można zaobserwować na zamieszczonych grafikach – kiedy ta dwójka znajduje się razem na boisku, w bocznych sektorach robi się naprawdę gorąco. O ile hiszpański obrońca już na wcześniejszych etapach sezonu dokładał do swojego dorobku kolejne gole i asysty, o tyle reprezentant USA odpalił się na dobre dopiero w ostatnim czasie. Dest coraz częściej dokonywał skutecznych prób dryblingu, zagrywał coraz więcej piłek w pole karne rywala, ale wzorem Alby zaczął także strzelać. Najlepszym podsumowaniem rozwoju i dobrych zmian jakie zaistniały w drużynie prowadzonej przez Ronalda Koemana, było ostatnie spotkanie Barcy w La Lidze, w którym Duma Katalonii rozgromiła u siebie Real Sociedad aż 6:1, gdzie na listę strzelców dwukrotnie wpisał się właśnie Sergino Dest (zaliczył on tym samym swoje 2 pierwsze trafienia w lidze hiszpańskiej).

Po obejrzeniu tak koncertowej gry w wykonaniu Barcelony, można odnieść wrażenie że chyba w końcu udało się znaleźć najbardziej optymalne rozwiązanie dla drużyny, która jeszcze nie tak dawno była w kryzysie. Coraz poważniej traktuje się Blaugranę w kontekście walki o mistrzostwo Hiszpanii, która na jesieni wydawała się dla wielu ekspertów rozstrzygnięta na korzyść Atletico Madryt. Tymczasem to ekipa, która znajdowała (i właściwie nadal znajduje się) w przebudowie, może zaskoczyć znacznie bardziej niż się spodziewano. 10 kwietnia Barcelona rozegra spotkanie z Realem Madryt na wyjeździe. Biorąc pod uwagę stawkę tego pojedynku, formę obu drużyn i potencjał jaki w sobie mają, zapowiada się nam jeden z najlepszych „klasyków” od lat.

Czy poziom rozwoju Barcelony Koemana jest na tyle wysoki, aby podołać walce o mistrzostwo kraju? Sam Holender uspokaja, żeby nie wybiegać za bardzo w przyszłość i skupiać się na najbliższych rywalizacjach, ale po cichu pewnie liczy na jakieś potknięcie ze strony Atletico. Z resztą, kto nie chciałby zdobyć jakiegoś trofeum na starcie swojej przygody szkoleniowej z Messim i ekipą?

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,709FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ