Śląsk się doczekał. Pierwsze zwycięstwo wrocławian w 1. lidze!

Śląsk Wrocław spadł do Betclic 1 Ligi z nadziejami, że na niższym szczeblu zagości tylko rok. Wiadomo było jednak, że nawet pomimo ponad 15 lat w Ekstraklasie, nie będzie wcale tak łatwo tam wrócić. Wrocławianie mają bardzo trudne początki. Najpierw zremisowali z Wieczystą Kraków, a w poprzedniej kolejce ulegli Stali Rzeszów. Cel na ten sezon jest wszystkim znany, lecz póki co nie poczynili żadnych kroków w stronę realizacji. Do elity chciałby wrócić jeszcze Ruch Chorzów, który dziś przyjechał do Wrocławia. Chorzowianie lepiej weszli w ten sezon – zremisowali z Puszczą Niepołomice i pokonali Górnika Łęczna. W sezonie 2023/24 w Ekstraklasie to Ruch miał korzystniejszy bilans w pojedynkach bezpośrednich. Śląsk miał sobie zatem coś do udowodnienia.

Śląsk wszedł i wybrał przemoc!

Zanim rozpoczął się hit kolejki zaplecza Ekstraklasy, przed ponad 20-tysięczną publicznością uhonorowany został Mariusz Pawelec. Obrońca z Lublina reprezentował barwy Śląska nieprzerwanie od 2008 roku, choć ostatnio grał w rezerwach. W pierwszej drużynie WKS-u rozegrał niemal 250 spotkań. Swoją cegiełkę do podziękowań legendzie Śląska chcieli dołączyć się obecni piłkarze, bo otworzyli wynik już w 2. minucie. Ruch popełnił koszmarny błąd, który wykorzystali Besar Halimi i Piotr Samiec-Talar. Piłka trafiła do Jehora Szarabury, a Ukrainiec bez kłopotu ograł Jakuba Bieleckiego. A to nie był koniec strzelania. Ledwo kibice skończyli skandować nazwisko Szarabury, a już mieli kolejny powód do radości. W 7. minucie Halimi miękko podciął piłkę do Marca Llinaresa. Hiszpan nie przyjął piłki najlepiej, lecz w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie znalazł się Przemysław Banaszak. Nowy napastnik Śląska płaskim strzałem podwoił prowadzenie wrocławskiej ekipy.

REKLAMA

Podopieczni Ante Šimundžy doskonale weszli w ten mecz i skorzystali z tego, że chorzowianie jeszcze nie zdążyli wejść w rytm. Wrocławianie kontrolowali przebieg tego spotkania. W ich grze było dużo swobody, nawet jeśli wynik nie był do końca bezpieczny, a czasu na jego zmianę mnóstwo. Ruch nie dochodził zbyt często do głosu i rzadziej grał piłką. Gospodarze próbowali ograniczać jego atut w tym sezonie, jakim są rzuty rożne. Pierwsze 25 minut potoczyło się pod dyktando Śląska, lecz potem Ruch sprawiał coraz większe problemy. W 33. minucie ekipa z Górnego Śląska złapała kontakt. Piotr Ceglarz wszczął kontratak, a wykończył ją Denis Ventura – dość niespodziewanym strzałem. Trzeba jednak Śląskowi oddać dobrą reakcję na rajd Ceglarza, gdyż wielu piłkarzy wróciło się do obrony.

Nie ma co tęsknić za Al Hamlawim – Śląsk ma bramkostrzelnego napastnika!

3 minuty później z dwubramkowego prowadzenia wrocławian mogło już nic nie zostać. Tomasz Bała miał fantastyczną okazję na 2:2. Pewnie nawet on sam nie wie, jakim cudem nie pokonał Michała Szromnika. Końcówka pierwszej połowy należała do wyrównanych. Atakowali i jedni, i drudzy, lecz dość niezdarnie to wychodziło, zwłaszcza przyjezdnym z Górnego Śląska. Determinacji odmówić im nie można było, to na pewno. Niemniej jednak sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane okazje lubią się mścić. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy po spowolnieniu gry przez Jakuba Jezierskiego Halimi precyzyjnie dostarczył piłkę Banaszakowi. 28-latek nie brał dziś jeńców – uderzeniem na dalszy słupek zdobył trzecią bramkę dla Śląska i drugą na indywidualne konto. Nudy na Tarczyński Arenie? Zdecydowanie nie dzisiaj!

Drugą połowę lepiej również zaczął Śląsk, choć nie tak widowiskowo, jak pierwszą. W pierwszym kwadransie tej części spotkania częściej atakowali i strzelali. Groźny strzał z daleka oddał Jakub Jezierski, lecz bramkarz Ruchu nie dał się zaskoczyć. Kilka minut później dobrą okazję miał Samiec-Talar. Wychowanek Śląska tańczył z piłką, przekładając z nogi na nogę. Było blisko gola, lecz chyba za długo przytrzymywał ją i ostatecznie nic z tego nie wyniknęło. Mimo niepowodzeń, gra wrocławianom układała się bardzo dobrze, przez co Ruch nie był w stanie ponownie nawiązać kontaktu.

Końcówka bez emocji

Choć Śląsk był na boisku bardziej konkretny, to Ruch na około 15 minut przed końcem wreszcie wziął się do ataku. Posiadanie piłki w tamtym momencie przemawiało na korzyść Niebieskich, jednakże okazji bramkowych trochę brakowało. Właśnie na kwadrans przed końcem Ruch częściej próbował zmienić wynik na swój korzyść. Śląskowi z kolei czas się zapewne strasznie dłużył. Wynik korzystny, Ruch z problemami pod bramką Szromnika – nic, tylko czekać na końcowy gwizdek. I oczywiście nie dopuścić do jakiegoś głupiego błędu i nie stracić tego wyniku.

Ostatnie mecze Śląska z Ruchem to gwarancja goli i mnóstwa emocji. Poprzednie wyniki? 2:2 na Stadionie Śląskim, 2:3 we Wrocławiu, a w 2017 – 6:0 dla WKS-u. Dziś tego również nie zabrakło, nawet jeśli druga połowa nie była tak widowiskowa, jak pierwsza. Kibice w stolicy Dolnego Śląska musieli się trochę naczekać na zwycięstwo swojej drużyny – ostatni raz miało ono miejsce w derbowym starciu z Zagłębiem Lubin. Niemniej jednak Śląsk zasłużył na to zwycięstwo. Przez dłuższy czas to właśnie podopieczni Ante Simundzy przeważali, częściej mieli szanse na zdobycie bramki. Ponadto kilka nowych nabytków, jak Banaszak, Halimi czy Patryk Sokołowski ma za sobą dobry występ i z pewnością to stanowi dobry prognostyk na resztę sezonu.

Śląsk Wrocław – Ruch Chorzów 3:1 (Szarabura 2′, Banaszak 7′, 45’+1 – Ventura 33′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,636FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ