28 strzałów Widzewa Łódź i… porażka z Radomiakiem Radom

Widzew Łódź jeszcze niedawno nazywany był czarnym koniem Ekstraklasy. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia notowali znakomite wyniki (fotel wicelidera) i prezentowali ładny dla oka futbol. Dość nieoczekiwanie przydarzyła się im jednak wpadka z Górnikiem Zabrze. Szokująco wysoka, bowiem wyniku 0:3 nie spodziewali się nawet najwięksi pesymiści. Z kolei Radomiak Radom po trzech kolejnych zwycięstwach przegrał z Wartą Poznań w mocno kuriozalnych, mglistych warunkach. Obie ekipy chciały więc pokazać, że klęska w ostatnim meczu była jedynie wypadkiem przy pracy.

REKLAMA

Dość nieoczekiwanie, to Radomiak zadał pierwszy cios

Była 2. minuta gry, gdy goście zaprezentowali błyskotliwą akcję, w której Filipe Nascimento znakomitym podaniem znalazł Mateusza Grzybka. 26-latek nie zmarnował okazji bramkowej. Co w tej sytuacji robili Widzewiacy? Szokujące, że na początku meczu byli tak bardzo rozkojarzeni — brakowało pressingu, krycia, ruchu za piłką. Widzew chciał wyrównać, ale został skontrowany w 27. minucie. Znów asystował Nascimento, a gola wpakował Lisandro Semedo. Gospodarze zanotowali w pierwszej połowie ponad 70% posiadania piłki, ale to Radomiak schodził na przerwę z prowadzeniem 2:0. Gorszego scenariusza nie mogli sobie wyobrazić. Radomiak, mając korzystny wynik mój spokojnie cofnąć się i czekać na ataki Widzewa.

Po zmianie stron sygnał do ataku dał Jordi Sanchez. Pół żartem — pół serio — Widzewiacy zrobili w tej akcji wiele, by… dać szansę rywalom. Strzelili gola — owszem. Tylko że zagrania graczy Niedźwiedzia były skrajnie nieodpowiedzialne. Cały czas balansowali na ogromnym ryzyko i możliwości straty piłki. Nieskuteczne próby gospodarzy skutkowały przesuwaniem linii defensywnej coraz bliżej linii środkowej, a to z kolei otwierało prostą szansę na szybkie wyjścia z kontrami. Radomiak, chociaż nie miał wysokiego posiadania piłki, gdy przejmował futbolówkę, od razu ruszał z groźnymi szarżami. Przy golu Sancheza udało się uniknąć pomyłki, ale w końcówce zamiast bramki na wyrównanie, Luis Machado wyszedł z zabójczą kontrą i wpakował gola na 3:1.

źródło: twitter/_Ekstraklasa_

Widzew walczył, ale niewiele z tej walki wynikało

Oddali sporo strzałów, zmarnowali wiele akcji. Radomiak był zwyczajnie konkretniejszy, dobrze się bronił i we właściwym momencie potrafił kontrować. Oczywiście, dalecy jesteśmy od okrzyków o kryzysie piłkarzy Niedźwiedzia. Wydaje się jednak, że gracze nie byli dziś sobą, prezentując sporą nieskuteczność i nieporadność. Mieli dwa kluczowe problemy. Odpuścili na początku spotkania i od drugiej minuty musieli gonić wynik — co źle świadczy o koncentracji graczy defensywnych. Jednocześnie będąc skazanymi na konieczność ataku pozycyjnego, mieli problemy z przełamaniem obrony Radomiaka. Pierwsza bramka nie zamknęła meczu, ale nakreśliła warunki gry. Te bardziej odpowiadały gościom.

Widzew kończy udany rok niespodziewaną porażką na swoim terenie. To sygnał, że trzeba twardo stąpać po ziemi, by w dalszej części sezonu znów dawać fanom powody do radości.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ