Uścisk dłoni w Radomiu. Radomiak i Korona dzielą się punktami

Gehenna Radomiaka Radom została zakończona efektownym zwycięstwem 3:0 nad ŁKS-em w poprzedniej kolejce Ekstraklasy. Spotkanie było określane mianem „walki o przetrwanie trenerów” i rzeczywiście przegrana drużyna zwolniła trenera. Zwycięstwo przerwało serię pięciu meczów bez wygranej i potwierdziło fakt, że jeśli Radomiak wygrywa, to strzela przynajmniej dwa gole. Kolejnym powodem do świętowania miało być spotkanie z Koroną Kielce. Jednak Złocisto-Krwiści to drużyna, która łatwo skóry nie sprzedaje. Dodatkowo kielczanie przed meczem mieli tyle samo punktów, co 16. w tabeli Puszcza. Ten fakt potwierdzał tezę, że będą walczyć o możliwie najbardziej korzystny rezultat.

REKLAMA

Różne plany na spotkanie

Radomiak to zespół, który był faworytem tego spotkania. To było czuć od samego początku. Drużyna Constantina Galci przeważała jeśli chodzi o posiadanie piłki i łatwość w dochodzeniu do akcji bramkowych. Próbowali szukać swoich szans na wszelkie możliwe sposoby. Starali się dopuszczać swoich rywali do jak najmniejszej aktywności i co by nie mówić wychodziło im to nawet nieźle. Gości stać było na pojedyncze zrywy, a zwłaszcza na kilka kontrataków. Mecz wyglądał na typową walkę obu drużyn, które potrzebują punktów jak tlenu.

Dodatkowo widoczna była różnica klas obu zespołów i sposobu na rozegranie tego spotkania. Radomiak o wiele lepiej wyglądał w grze z piłką. Bardzo widoczny był Rafał Wolski czy Pedro Henrique. To oni stwarzali największe zagrożenie pod bramką Korony. Można było odnieść wrażenie, że każda akcja musi odbyć się z ich działaniem. Goście mieli swój pomysł na to spotkanie i znakomicie starali się zatuszować wszelkie braki piłkarskie. Walczyli o każdą piłkę i starali się jak najlepiej wykorzystywać pojedyncze okazje, na które pozwalał Radomiak. Bardzo wyrównana pierwsza połowa z delikatnym wskazaniem na drużynę z Radomia. Brakowało tylko goli.

Dążenie do celu

Radomiak dalej grał swoje. Jednak dołożył do tego próby gry z kontrataku. Jedna z nich w 63. minucie przyniosła gola, którego strzelcem został Frank Castaneda. Korona miała swoje sytuacje, lecz była za mało skuteczna. Radomiak pokazał swoim rywalom, że niewykorzystane okazje lubią się zemścić i sam wziął sprawę w swoje ręce. Wystarczyła jedna porządniejsza sytuacja, którą bezlitośnie podopieczni Constantina Galci wykorzystali.

Jednak goście nie zamierzali pozostawać bierni. Zaraz po stracie bramki ruszyli na swoich rywali ze zdwojoną siłą i w 71. minucie Ronaldo Deaconu wpakował piłkę do siatki. Mecz tak naprawdę zaczynał się od nowa. Po tym golu mecz jeszcze bardziej się otworzył. Tak jakby żadnemu zespołowi nie podobał się ten remis. Na zmianę Korona z Radomiakiem atakowali bramki rywali. Nikt nie zamierzał odpuszczać i oba zespoły zainteresowane były tylko i wyłącznie zwycięstwem.

Nie można powiedzieć, że żadnej z ekip nie zależało na zwycięstwie. Mecz przerodził się w typowy mecz walki. Zawodnicy grali na wyniszczenie. Można było odnieść wrażenie, że kto strzeli gola to wygra ten mecz. Piłkarze dawali z siebie wszystko, lecz ich starania na nic się zdały i w Radomiu padł remis, który tak naprawdę nikogo nie urządza. Był to jednakże jak najbardziej sprawiedliwy wynik, który obie ekipy muszą uszanować.

Radomiak Radom – Korona Kielce 1:1 (Castaneda 63′ – Deaconu 71′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ