Szkoła marnowania potencjału. Na lekcję zaprasza Gareth Southgate

Reprezentacja Anglii awansowała do finału Euro 2024. To niewątpliwy sukces, jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że Synom Albionu udało się to nie dzięki Garethowi Southgate’owi, a wręcz pomimo jego obecności na ławce trenerskiej. W kolejnych spotkaniach 53-letni szkoleniowiec nie podejmował najlepszych możliwych decyzji. Wręcz przeciwnie. Selekcjoner Anglików mógłby otworzyć Szkołę Marnowania Potencjału. Jego ślepa wiara w piłkarzy, którzy zawodzą cudem nie zakończyła się szybszym powrotem The Three Lions na wyspy. W meczu z Hiszpanią Southgate zapewne nie zmieni nastawienia, więc jeśli Anglia przegra, to on będzie winny, że futbol nie wróci do domu.

Southgate nie umie zrezygnować ze swojego pomysłu na pierwszą jedenastkę

Można zaryzykować stwierdzenie, że Anglicy jako reprezentacja rozpędzają się wraz z kolejną fazą mistrzostw. Aż do 1/8 finału nie wyglądali w żadnym stopniu na drużynę, która miała być faworytem do wygrania turnieju. Ze Szwajcarią prezentowali się już nieco lepiej, głównie za sprawą Bukayo Saki. Spotkanie w półfinale zupełnie odwróciło trendy, bo to nie Holandrzy, a Synowie Albionu wyglądali jak drużyna chcąca grać piłką. Jednak lepsza dyspozycja zespołu nie przekłada się na formę wszystkich piłkarzy w pierwszej jedenastce. Tymczasem Southgate uparcie na nich stawia wbrew logice.

REKLAMA

W kontekście rozczarowań i zawodów tego Euro, przez wszystkie przypadki odmienia się nazwiska Kyliana Mbappe i Cristiano Ronaldo. Nie mówię, że niemieckie boiska należały do nich, ale podobna krytyka powinna spaść w kierunku Phila Fodena, Jude’a Bellinghama i Harry’ego Kane’a. To po prostu nie jest ich turniej.

Liderzy nie stają na wysokości zadania

Gwiazdor Manchesteru City w 6 spotkaniach zanotował wybitne statystyki w postaci zeru bramek i asyst, a w jego występach to nie liczby były najgorsze. Niewidoczny, mało aktywny, nie kreujący i przede wszystkim – nie dający żadnych opcji kolegom na boisku. Foden zdecydowanie męczy się na lewym skrzydle. Z Oranje wystąpił w nieco innej roli, angażując się w rozegranie również w centralnej i prawej części boiska oraz współpracując z Saką, co nareszcie przyniosło pozytywne rezultaty. Ale co z tego, skoro nie przez przypadek Anglicy znowu strzelili decydującą bramkę właśnie po jego zejściu z boiska.

Z kolei Bellingham swoje przeciętne występy przysłonił dwiema strzelonymi bramkami. Grając na dziesiątce odbiera Fodenowi miejsce, w którym 24-latek błyszczy najmocniej, ale nie oferuje przy tym zespołowi wymiernych korzyści. Przynajmniej poza imponującą liczbą wybieganych kilometrów. Zawodnik Realu Madryt ma zupełnie inną rolę niż w klubie, będąc odpowiedzialnym za przekuwanie ataków Anglików w groźne okazje. Jednak w tej funkcji wyraźnie się nie sprawdza – nie dostarcza kluczowych podań, nie oddaje wielu strzałów ani nie wprowadza piłki w pole karne rywali. Z jego gry wynika dużo szumu, a niewiele konkretów. I przewrotka ze Słowacją, która utrzymała Synów Albionu w turnieju tego nie zmieni. Z rozprowadzeniem ataków na odpowiednim poziomie bramka w ostatniej minucie dająca dogrywkę w ogóle nie byłaby potrzebna.

Jako wisienkę na torcie pozwoliłem sobie zostawić napastnika Bayernu Monachium i kapitana The Three Lions. Harry Kane może mieć 3 bramki na Euro i być liderem klasyfikacji strzelców, ale to nie jest jego turniej. Przy stylu gry Anglii potrzebny jest snajper atakujący przestrzeń i szukający sobie miejsca w polu karnym. Zamiast tego 30-latek schodzi niżej, szukając szansy do rozegrania oraz gry kombinacyjnej. W efekcie masa dośrodkowań jest kierowana do nikogo, a wysoko ustawiona linia obrony rywali nie jest wcale eksploatowana. Pomocnicy nie mają opcji na zagrania prostopadłe, a ataki Wyspiarzy zamiast się napędzać, wyhamowują. Dorobek strzelecki zakłamuje rzeczywistość, ale poza jedenastką oraz dobitką z nietrafionego karnego Kane ma tylko jedną bramkę z gry. Nie takiej dyspozycji swojego kapitana oczekiwali kibice.

Watkins i Palmer zasługują na szansę, której nie dostaną

Nie zrozumcie mnie źle. Foden, Bellingham i Kane to znakomici piłkarze, nie mam zamiaru tego podważać. Problem w tym, że nie są wykorzystywani w optymalny sposób. Grają w rolach, do których nie pasują. Każdy trener budując zespół staje przed trudnym dylematem. Zbudować system dopasowany do swoich najlepszych zawodników, czy dobrać do jedenastki piłkarzy, którzy najlepiej sprawdzą się w wybranym przez niego pomyśle na grę. Southgate nie wybrał żadnego z tych rozwiązań i reprezentacja Anglii cierpi właśnie dlatego. Najbardziej deprymujący w tej sytuacji jest fakt, że 53-latek ma na ławce rezerwowych idealnych wykonawców do futbolu, który preferuje.

Potrzebujesz napastnika, który wbiegnie za linię obrońców i w dwóch kontaktach z piłką zdobędzie bramkę? Wystawiasz Olliego Watkinsa. Potrzebujesz pomocnika, który wniesie więcej kreatywności i znajdzie kolegów wychodzących na dobre pozycje? Wystawiasz Cole’a Palmera. Problem w tym, że Southgate żadnemu z nich nie dał na Euro ani jednej szansy od pierwszej minuty. Watkins do półfinału rozegrał na turnieju 22 minuty. Palmer 128, z czego 60 tylko przez dogrywki. Z Holandią dostali niecały kwadrans i zrobili dokładnie to, czego można było od nich oczekiwać, zostając bohaterami Anglii. Gwiazda Aston Villi w poprzednim sezonie miała łącznie 40G/A i to z samej gry. Diament Chelsea 33G/A w Premier League. Rodzi się oczywiste pytanie – dlaczego dostają tak mało zaufania?

Odpowiedzi oczywiście nie oczekuję. Southgate nie dokona roszad w składzie na finał z Hiszpanią, może poza ustawieniem Luke’a Shawa na lewej obronie zamiast Kierana Trippiera. A szkoda. Bowiem okazuje się, że pomysł angielskiego szkoleniowca na grę The Three Lions wcale nie musi być taki zły, jaki się wszystkim wydaje. Po prostu brakuje w nim skrojonych pod niego piłkarzy, którzy miejsca w jedenastce ustępują kolegom z głośniejszymi nazwiskami.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,730FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ