Raków złapał zadyszkę. Czy Papszun ma piłkarzy do walki o mistrzostwo?

Porozmawiajmy o faktach. Raków Częstochowa ma bardzo dobrą pozycję w ligowej tabeli. Jeśli wygra zaległy mecz z Górnikiem Zabrze, będzie tracił ledwie 3 punkty liderującego Lecha Poznań. Problem w tym, że jeszcze niedawno ten sam zespół wyraźnie celował w pierwsze miejsce. Dziś, po trzech kolejnych starciach bez zwycięstwa, ba! Bez strzelonego gola, nastroje są zdecydowanie mniej optymistyczne. Raków miał być murowanym kandydatem do tytułu, ale coś ewidentnie się zacięło. Napastnicy nie strzelają goli, transfery nie przynoszą większego zysku, Marek Papszun cały czas łączony jest z Legią. Pytanie, czy w klubie poradzą sobie z nawarstwiającymi się problemami?

REKLAMA

Gdy drużyna nie strzela bramek, pierwsi do krytyki są zazwyczaj napastnicy

Niestety, pod tym względem w Częstochowie sytuacja jest niezbyt korzystna. Teoretycznie „jedynką” powinien być napastnik mający najlepsze liczby – Vladislavs Gutkovskis. Łotysz w lidze rozegrał jednak mniej niż połowę możliwego czasu gry. Marek Papszun nie może być zresztą zachwycony jego występami – 4 gole w 12 spotkaniach to niezbyt imponujący wynik – a mimo to, najlepszy w zespole.

Niewyjaśnioną zagadką jest dla mnie Sebastian Musiolik. Zawodnik miał swego czasu trafić do Serie A, i to za bardzo duże pieniądze. W zeszłym sezonie był zresztą wypożyczony na zaplecze ligi włoskiej, do Podernone Calcio. Wrócił do Częstochowy i na ten moment może „pochwalić się” bilansem 2 trafień. Alexandre Guedes, Jakub Arak i Pedro Vieira w hierarchii są za Musiolikiem, żaden z nich nie strzelił jeszcze gola w tym sezonie.

Vladislavs Gutkovskis12 występów4 gole3 asysty599 minut
Sebastian Musiolik12 występów2 gole0 asyst664 minuty
Alexandre Guedes8 występów0 goli0 asyst280 minut
Jakub Arak4 występy0 goli0 asyst94 minuty
Pedro Vieira0 występów0 goli0 asyst0 minut
bilans napastników Rakowa w Ekstraklasie – sezon 2021/22

Marek Papszun nie ma w swoim składzie typowego snajpera, który mógłby walczyć o koronę króla strzelców i gwarantował te 15-20 trafień w sezonie. Widać zresztą, że na żadnego wyraźnie nie stawia. Żaden nie dał na tyle argumentów, by na stałe zagościć w pierwszej jedenastce. Ostatnim piłkarzem Rakowa, który przekroczył bilans 10 trafień w sezonie był Felicio Brown Forbes, który przed rokiem odszedł do Wisły Kraków.

Moim zdaniem, zbyt mało do gry wnosi młodzież

Jasne, możemy tutaj podać przykład zdolnego Kacpra Trelowskiego, który rozegrał 5 spotkań w lidze. Możemy mówić o 21-letnim Benie Ledermanie, ale akurat to kolejny przedziwny przypadek. Z wszystkich stron zbiera sporo pochwał, niby wielkich błędów nie robi, a jednak ciężko się nim zachwycać. Wyobraźcie sobie, że w seniorskiej karierze… wciąż czeka na premierowego gola i asystę. Takowych nie mają w tym sezonie ligowym również Iwo Kaczmarski oraz Daniel Szelągowski.

Panowie grając w Koronie Kielce wyglądali naprawdę dobrze. Szelągowski błyszczał w Centralnej Lidze Juniorów, w Ekstraklasie miał prawdziwe wejście smoka, gdy w 3 spotkaniach uzbierał 2 bramki i 2 asysty. Byłem przekonany, że to będzie piłkarz wielkiego kalibru. Kaczmarski jest zdecydowanie młodszy, ale również pokazał fajne przebłyski w Kielcach. Obaj wylądowali „u Papszuna” i… właściwie tyle. Rozumiem, że obaj są traktowani w kategoriach inwestycji długofalowej, ale przejęcie ich z klubu, w którym mieli realne szanse gry i trzymanie na ławce w Ekstraklasie nie wydaje mi się dobrym rozwiązaniem.

Niestety, takie akcje jak ta, przeciwko Kolejorzowi to już odległa przeszłość. Wyobraźcie sobie, że był to pierwszy i… ostatni gol Szelągowskiego w barwach Rakowa. Coś tutaj ewidentnie nie funkcjonuje tak jak powinno. 31 kolejnych spotkań bez trafienia brzmi katastrofalnie, chociaż oddajmy – tylko w 5. z nich Pan Daniel dostał szansę w pierwszym składzie.

źródło: Twitter/CanalPlus_Sport

Siłą Rakowa wydawać by się mogła defensywa

Niestety, i ona popełnia błędy, stąd aż 17 bramek straconych w lidze. W jednym spotkaniu obrońcy prezentują się znakomicie i wydaje się, że to absolutny top Ekstraklasy, w kolejnym dają się ogrywać zdecydowanie zbyt łatwo. Wówczas grę na siebie bierze zazwyczaj Ivi Lopez. Hiszpan to bez cienia wątpliwości najlepszy piłkarz drużyny, który jest wręcz człowiekiem-orkiestrą w Częstochowie.

Bez wsparcia kontuzjowanego Marcina Cebuli i przy chimerycznej formie kolegów, nawet on w pojedynkę nie daje jednak rady wygrywać spotkań. Dla mnie osobiście zawodem jest także Valeriane Gvilia. Gość ma papiery na granie. Gdy pojawia się na boisku, pokazuje przebłyski wysokich umiejętności. Konkrety z tego wynikające? Brak.

Presja na Hiszpanie jest przeogromna. Najwięcej bramek? Ivi. Udanych dryblingów? Ivi. Kluczowych podań? Ivi. Kroku dotrzymuje mu Fran Tudor, który wygrał najwięcej pojedynków i zaliczył najwięcej odbiorów piłki. Gdyby tych dwóch Panów miało przed sobą klasowego snajpera, Raków pewnie byłby w tym momencie liderem ligowej tabeli.

REKLAMA

Raków Częstochowa i transfery…

Spójrzmy na zawodników, których zakontraktowano latem:

  • Miguel Luis – 22 lata – pomocnik – 0% możliwego czasu gry w lidze
  • Alexandre Guedes – 27 lat – napastnik – 22%
  • Valeriane Gvilia – 27 lat – pomocnik – 69%
  • Pedro Vieira – 19 lat – napastnik – 0%
  • Jordan Courtney-Perkins – 19 lat – obrońca – 8%
  • Dominik Wydra – 27 lat – pomocnik – 8%
  • Milan Rundić – 29 lat – obrońca – 33%
  • Zarko Udovicic – 34 lata – pomocnik – 10%
  • Zoran Arsenić – 27 lat – obrońca – 34%
  • Fabio Sturgeon – 27 lat – pomocnik – 34%
  • Vladan Kovacevic – 23 lata – bramkarz – 64%

Za konkretne wzmocnienie uznać trzeba bośniackiego bramkarza, który rzeczywiście „trzyma dobry poziom”. Reszta? Po niemalże połowie sezonu można jedynie rozkładać ręce i zastanawiać się, czy warto było ich sprowadzać. Jaki sens miało ściągnięcie 34-letniego Udovicicia z Lechii Gdańsk, skoro od święta pojawia się na murawie? Paradoksalnie, mimo, że Raków Częstochowa ma sporo młodzieży, sprowadził 11 zagranicznych zawodników i nie musi się już martwić o grę w europejskich pucharach, wygląda dość ubogo kadrowo. To wciąż zespół Iviego, Tudora i „reszty”.

Marek Papszun ma w teorii szeroką kadrę, lub nie czuje potrzeby, by decydować się na radykalne zmiany. Z jednej strony rozumiem. Ma grono piłkarzy, któremu ufa i nie pozwala, by „nowy gracz” tak z miejsca kogokolwiek wygryzł. Z drugiej, ostatnie mecze to był właśnie taki pokaz bezradności. Raków nie był w stanie strzelić bramki, Papszun nie był w stanie zmienić tego stanu rzeczy zmianami.

Czy trener zostanie w klubie?

Legia coraz intensywniej kusi Marka Papszuna, trener zapewnia, że skupia się na pracy z Rakowem, ale nie można wykluczać, że zdecyduje się na zmianę pracodawcy. Mimo, że uważam go za jednego z najlepszych szkoleniowców w kraju, misja w Częstochowie wciąż trwa i jeszcze wiele jest do zrobienia. Sam jestem ciekawy, co Papszun zrobi dalej, jak poradzi sobie z trwającym kryzysem? Czy dokona kilku zmian w kadrze, dalej będzie ufał zawodnikom, którzy ostatnio zawodzili? A może zimą będzie chciał drastycznego przewietrzenia kadry?

Raków Częstochowa ma zbyt wielu średniaków. Latem postawiono na ilość, a nie jakość. Czysto analitycznie można zastanowić się, jaki wpływ na politykę transferową miał szkoleniowiec. Przecież główny zarzut względem Legii to sprowadzanie słabych piłkarzy zagranicznych, a w Rakowie właśnie popełniono podobny błąd – z tym, że Papszun dalej może korzystać z zawodników, których miał wcześniej.

W klubie mającym mistrzowskie aspiracje, cały czas powinna trwać analiza błędów

Nawet jeśli zespół za chwilę pokona Zagłębie Lubin, a sezon zakończy jako Mistrz Polski, warto uczyć się na własnych pomyłkach. Tych moim zdaniem popełniono wiele i tak naprawdę głównie dzięki formie kilku zawodników i Papszunowi, który trzyma drużynę w ryzach, udaje się osiągać bardzo dobre wyniki. Czy Raków bez obecnego trenera i Iviego Lopeza byłby czołową drużyną ligi? Absolutnie nie. Nawet z obecnym składem kadrowym i wieloma „lukami” w składzie ma problemy z regularnością.

Wbrew tym wszystkim problemom, które w tym tekście wymieniłem, uważam, że Raków Częstochowa to solidny zespół z dużym potencjałem. Po prostu, część zawodników nie spełnia oczekiwań, jedni potrzebują czasu. Inni reprezentują zdecydowanie mniej niż oczekiwano. Historia uczy jednak, że najtrudniejszy jest ten „ostatni krok”. Spójrzmy na Jagiellonię. Kilka razy ocierali się o tytuł, powtarzano, że to zespół skazany na sukces. Niestety, zamiast mistrzostwa, popadł w przeciętność. Marek Papszun i działacze Rakowa muszą o tym pamiętać. Nie warto myśleć o tym, że straty w lidze są niewielkie. Każdy musi od każdego wymagać poprawy i coraz wyżej zawieszać poprzeczkę. To jedyna droga, by być najlepszym.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,645FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ